Prawdopodobnie wyższe o tysiąc złotych miesięcznie będą także pieniądze na utrzymanie ich biur poselskich.
Zawodowi posłowie otrzymują wynagrodzenia na poziomie podsekretarza stanu w ministerstwie. Do końca ubiegłego roku wynosiło 10 150 złotych brutto. Mogło być jeszcze wyższe, jeśli poseł pełni funkcję w komisjach sejmowych, a komisje często obradują.
Dużo, ale mało
- Jeśli nie opuszcza się bez usprawiedliwienia posiedzeń komisji i uczestniczy w głosowaniach, to netto, po opłaceniu wszystkich składek, pozostaje około 7 tysięcy złotych. Wiem, że to wydaje się dużo, ale w praktyce tak nie jest - mówi Jolanta Szczypińska, słupska posłanka PiS.
Od razu dodaje, że sporo pieniędzy z poselskiej pensji wydaje na rzecz innych: funduje różne nagrody i wspomaga potrzebujących.
- Ludzie przychodzą do biura poselskiego z rozmaitymi potrzebami. Jedni potrzebują wsparcia, bo coś organizują, a inni po prostu są w krytycznej sytuacji. Systematycznie wspomagam kilka takich osób. Obecną podwyżkę też przeznaczę na pomoc - dodaje Szczypińska.
Zbigniew Konwiński, słupski poseł PO, też podkreśla, że nie miał wpływu na wysokość podwyżki.
- To efekt decyzji ministra finansów, który rewaloryzował wynagrodzenia o 3,9 procent - tłumaczy poseł. - Taki przelicznik obowiązuje prawie całą budżetówkę. Wyjątkiem są nauczyciele, który będą mieli wyższą podwyżkę.
Zdaje sobie sprawę, że ten przywilej nie dotyczy wszystkich, zwłaszcza osób zatrudnionych w gospodarce.
- Tak to już jest urządzone. Ten mechanizm działa poza nami - dodaje i nie narzeka na wysokość pensji.
Na biuro też będzie więcej?
Na utrzymanie biura poselskiego poseł otrzymuje miesięcznie 10 tys. 150 zł. Szczypińska przypuszcza, że ta kwota wzrośnie o tysiąc złotych.
- Słyszałem, że się o tym mówi, ale na styczeń dostałem tyle samo pieniędzy co w grudniu. Wszystko zależy od marszałka Sejmu. Nie wiadomo, czy w dobie oszczędności zdecyduje się na taką podwyżkę - mówi natomiast Konwiński, który za te pieniądze utrzymuje dwa biura poselskie w Słupsku i Ustce oraz dokłada się do biura PO w Gdańsku. Zatrudnia jedną osobę na umowę o pracę i dwie osoby - na umowę o dzieło.
- Opinie prawne, gdy potrzebuję, otrzymuję za darmo z biura prawnego w Sejmie. Jakoś sobie radzę. Wytrzymam nawet wtedy, gdy nie będzie podwyżki - podkreśla Konwiński.
Szczypińska natomiast współfinansuje razem z dwoma posłami i senatorem utrzymanie 9 biur poselskich w całym okręgu.
- Koszty są spore, zwłaszcza w większych miastach. Do tego dochodzą koszty telefonów, materiałów biurowych, utrzymanie pracowników, dojazdów w teren, bo nie wszędzie da się dojechać bezpłatnie pociągiem i samolotem, do czego mamy prawo - wylicza.
Jeśli posłanka dostanie dodatkowy tysiąc złotych na biuro, to wynajmie prawnika, bo widzi taką potrzebę.
- Tylu ludzi szuka pomocy prawnej, że czuję się w obowiązku im pomóc - tłumaczy. d
Komentarz na stronie 5
Nasz komentarz
Władza jakoś się wyżywi
Zbigniew Marecki
zbigniew.marecki@gp24.pl
Od upadku komuny wiele się w naszym kraju zmieniło, ale kasta polityków ciągle ma się dużo lepiej niż zwyczajni ludzie. Szczególnie posłowie mogą przez cztery lata nic nie robić, a i tak mają dobre pensje, bezpłatne przeloty i hotele, a nawet zapewnioną waloryzację wynagrodzeń. Wszystko to w czasie, gdy zwykli obywatele mogą tylko pomarzyć o podwyżkach, a z tygodnia na tydzień muszą coraz bardziej zaciskać pasa.
Powinno być zupełnie inaczej, bo posłowie nigdy naprawdę nie będą się przejmować tym, co się dzieje z ludźmi. Nie chodzi mi o to, aby im odbierać wynagrodzenia, ale sądzę, że powinien powstać mechanizm, który łączyłby wysokość uposażeń poselskich ze stanem gospodarki. Warto by się chyba także zastanowić, czy potrzebujemy aż 460 posłów.