Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powiększenie Słupska? Będzie kolejny protest na placu przed ratuszem

Grzegorz Hilarecki
Grzegorz Hilarecki
Obiecywali nam autobus miejski i darmowe śmieci. Pozostał z tego smród z wysypiska. Tu nikt nie uwierzy w obietnice miasta - mówi Jan Gruszewski, sołtys podsłupskiego Bierkowa, jednego z sześciu sołectw, które słupski samorząd chce włączyć w granice miasta od 1 stycznia 2023.Sołectwa, którego mieszkańcy w większości to byli słupszczanie, wciąż pracujący w mieście. Teraz zaś zapowiadają, że wezmą udział w kolejnym proteście przed słupskim ratuszem.

- Jest w nas siła i moc. Obronimy naszą gminę. 23 kwietnia wszyscy razem powiemy: NIE aneksyjnym planom miasta - napisała wójt Barbara Dykier.

Tego dnia odbędzie się "Rodzinny marsz w obronie gminy Słupsk". Odbędzie się jednak w... Słupsku.

Bierkowanie wiedzą swoje

Sołtys podsłupskiego Bierkowa pamięta rok 2008, gdy miasto podjęło pierwszą, nieudaną próbę wchłonięcia wsi po zachodniej stronie Słupska.- Tak naprawdę i wtedy i dzisiaj chodzi nie o nas, a o wysypisko - tłumaczy Jan Gruszewski. - Czego to nam prezydent Kobyliński nie obiecywał. Na przykład miejski autobus dojeżdżający do nas, darmowe śmieci. Byleśmy tylko zgodzili się na połączenie ze Słupskiem i przedłużenie działalności wysypiska miejskiego, które jest u nas. I co z tego zostało? Smród z wysypiska.

Od tego czasu w Bierkowie wyrosły nowe domy, do których przeprowadzili się byli słupszczanie, jednak dalej w większości pracujący w mieście. Powstały nowe ulice, chodniki, place zabaw, boisko i wyremontowano oraz rozbudowano wiejską szkołę.- Dzisiaj jest lepiej wyposażona niż miejskie - z dumą mówi sołtys. - Nie chcemy do miasta, bo nie widzimy z tego korzyści, nic na tym nie zyskamy. Autobus? Nie ma miejskiego, ale co godzina jeździ PKS. Obiecują nam nową ulicę, która połączy centrum wsi z ulicą Legionów Polskich w Słupsku? I tak ją zrobią, bo powstają tam domy w granicach miasta, a brakujące 800 metrów gmina zrobi od ręki.

Pięć lat temu słupski samorząd podjął drugą próbę włączenia do miasta części sołectwa, tej z wysypiskiem. Znowu nic z tego nie wyszło. Już wtedy było wiadomo, że wysypisko trzeba rozbudować, czego obawiają się mieszkańcy okolicy, a jest ono kurą przynoszącą samorządowi przysłowiowe złote jaja. Gdy słupski samorząd wchłonie Bierkowo z samych opłat za wysypisko do kasy miejskie wpłynie dodatkowo 3,7 mln zł rocznie! A do tego przecież dojdą wpływy podatkowe i PIT mieszkańców.

Być albo nie być Słupska

- Przypomnę, że to pierwszy raz w historii rada miejska zadecydowała, bo to był jej wniosek i jej uchwała o rozpoczęciu procedury powiększenia miasta. W roku 2008 i 2015, gdy były pierwsze próby, to były to inicjatywy prezydenta - uważa Krystyna Danilecka-Wojewódzka, prezydent Słupska. - O zmianę granic miasta wystąpiliśmy nie z chęci skłócenia, względów ambicjonalnych. Tylko z tego powodu, że analiza dokumentów wyraźnie wskazuje, że bez decyzji o rozszerzeniu granic administracyjnych Słupska za kilka lat miasto jako największy ośrodek w regionie, którego rozwój promieniuje na rozwój okolicznych sołectw, bo tak to działa, przestanie się rozwijać. Miasto na prawach powiatu, które ma obowiązki zdrowotne, administracyjne, edukacyjne, komunalne, transportowe, będzie bardzo, bardzo ograniczone. A brak rozwoju i ograniczenie Słupska to degradacja całego regionu.

Słupsk ma tak mały obszar, że w praktyce skończyły się już wolne tereny inwestycyjne. W zasadzie nie ma już gdzie budować nowych bloków. Został na to teren, jaki zajmuje miejscowa Scania. Samorząd wie, że oznacza to z czasem dalszy odpływ mieszkańców i... inwestorów.

Paweł Krzemień odpowiedzialny za rewitalizację Słupska urzędnik ratusza z kolegami spędził wiele nocy nad mapami miasta i sąsiedniej gminy.- Miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego w graniczących z miastem sołectwach udowadniają, że władze gminy uchwaliły je tak, by wyciągnąć jak najwięcej mieszkańców z miasta. Nie dając im nic w zamian. Widać jak gmina fajnie wciska teren inwestycyjny, ten obszar tuż przy granicy miasta, licząc, że infrastruktura miejska obsłuży jej teren i mieszkańców. Tu trzeba powiedzieć o naszej odmowie podłączenia drogi gminnej do ulicy Gdyńskiej. To nie trudne ćwiczenie intelektualne, by pomyśleć, jak ci ludzie i firmy będą komunikować się ze Słupskiem. Jak znajdą się na Gdyńskiej, z której się nie teleportują - mówi urzędnik. - To nie będzie funkcjonować. Nie ma cudów. Ale znowu rozwiązanie tego problemu będzie spoczywać na barkach miasta. Jest więcej przykładów takich problemów na ulicach miasta, np. na ulicy Kaszubskiej. Najwyższy czas by do tego dołożyli się, ci którzy korzystają.

Tylko ze szkół średnich w Słupsku korzystają też uczniowie z okolicy i stanowią oni 60 procent uczniów. Za tymi uczniami idzie subwencja, ale do niej władze miasta z pieniędzy słupszczan dokładają 9 mln zł.

- Dla łatwiejszego rachunku weźmy, że 50 procent to mieszkańcy gminy. Mamy na to 4,5 mln co roku z kasy miasta, a ZIM ma co roku tylko 2 mln na łatanie dziur w drogach mieście. Widać więc, że coś z tym trzeba zrobić. By koszty utrzymania dotyczyły wszystkich korzystających z miasta - zakończył Paweł Krzemień.

Inny przykład to przedszkola, te utrzymuje sam samorząd i...co roku, gdy trwa nabór do słupskich przedszkoli rośnie o kilkadziesiąt osób liczba dzieci, które czasowo są meldowane w mieście, ale bez rodziców. Jasne jest, że to dzieci mieszkańców gminy, którzy pracują w mieście. Ale nie dokładają się do utrzymania miejskiej infrastruktury.

- Na takim myśleniu wkrótce wszyscy stracimy. Przecież myśmy nie włączyli programu egoizm tutaj. Powiedzieliśmy: zacznijmy myśleć o całym regionie - dodaje prezydent Słupska.

Gmina i jej mieszkańcy się nie poddają

Słupskie władze z końcem marca złożyły na ręce wojewody oficjalny wniosek o zmianę granic miasta kosztem sołectw gminny Słupsk. Decyzja jest teraz w rękach Rady Ministrów.

- Będziemy walczyć dalej - zapowiada Barbara Dykier, wójt gminy Słupsk. - Będzie kolejny "spacer" z protestem pod ratuszem. Dopóki decyzja w Warszawie nie zapadła, my się nie poddamy. Nasi mieszkańcy są zdeterminowani i chcą zostać w gminie.

Tę determinację i emocje było widać na pięciu otwartych spotkaniach w sołectwach, które chce przyłączyć słupski samorząd.- Ale merytorycznych argumentów to tam nie słuchano - przekonuje Łukasz Kobus, sekretarz miasta, a mieszkaniec gminy. - Dostawało się nam tylko za chęć powiększenia miasta, ale nas nie chciano wysłuchać.

W tym tygodniu okazało się, że podpis sekretarza miasta na liście protestu przeciw powiększeniu Słupska sfałszowano. Prokuratura jednak umorzyła sprawę z powodu nie wykrycia sprawców.

Atakowały się też władze samorządowe, pisząc i odpowiadając na listy otwarte. W tej wymianie ciosów, zniknęły argumenty merytoryczne i pytania do władz miasta typu: czy wprowadzą obiady za 20 zł miesięcznie dla wszystkich uczniów w mieście, bo tyle kosztują one w gminie?

W tej sytuacji strony pozostały przy swoim zdaniu. Dowodzą tego wyniki konsultacji społecznych, po których i władze Słupska i gminy ogłosiły sukces.

Te wszystkie argumenty zważy teraz rząd. Decyzja zapadnie w Warszawie, prawdopodobnie w czerwcu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza