Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powodem zabójstwa była zazdrość

Mariusz Parkitny [email protected]
Dominik K. w sądzie przyznał się do zabójstwa Sylwii. Mówił, że zabił z zazdrości.
Dominik K. w sądzie przyznał się do zabójstwa Sylwii. Mówił, że zabił z zazdrości. Andrzej Szkocki
Rano wyszedł z psem nad Odrę. Jak co dzień. W wodzie pływał manekin. Dopiero w domu coś go tknęło, że manekiny nie są ubrane. Wrócił. To były zwłoki kobiety.

Marcin P., 33-letni informatyk, w poniedziałek opowiadał, co przeżył 15 grudnia 2011 r. Jest jednym ze świad­ków w sprawie zabójstwa 18-letniej Sylwii ze Szczecina. Proces, który toczy się przed sądem okręgowym powoli zbliża się do końca.

- Zauważyłem coś przy Odrze. Myślałem, że to manekin. W domu zdałem sobie sprawę, że manekin nie był­by ubrany. Wróciłem na miejsce i zobaczyłem zwłoki kobiety - mówił.

Zawiadomił policję. Kilkanaście godzin później oskarżeni byli już w rękach funkcjonariuszy. Zdążyli jednak kilku znajomym pochwalić się tym, co zrobili.

- Nie uwierzyłam Domini­kowi. Tym bardziej, że czu­łam od niego alkohol - mó­wi­ła w poniedziałek 17-letnia Gabriela.

Według prokuratur oskarżeni bili Sylwię, zaatakowali rozbitą butelką, topili w kałuży, dusili i wrzucili do rzeki. Dziewczyna zmarła w wyniku obrażeń. Ich wspólnicz­ka, matka głównego podejrzanego Mariola K., dała im gumowe rękawice, a potem wyprała brudne ubrania. Wrócili na miejsce zbrodni, przez kilkadziesiąt metrów ciągnęli ciało po błocie i wyrzucili do Odry.

Powodem zabójstwa miała być zazdrość. Dominik K. zdenerwował się, że Sylwia go zdradziła.

- Nic nie byłem wart na wolności - mówi 20-letni Dominik K., główny oskarżony. - Mówiła, że jest w ciąży. Gdy usłyszałem o tej zdradzie, zdenerwowałem się - przyznaje.

Zdrada i nowa dziewczyna

Sylwię poznał jesienią 2011 r. w Szczecinie. 18-letnia drobna dziewczyna bardzo mu się spodobała. Zostali parą. Trzy miesiące potem Marcin P. znalazł ciało dziewczyny przy kanale Odry na ul. Grobli (północna część Szczecina). Sylwia miała poderżnięte gardło i ślady uderzeń na ciele.

Gdy 15 grudnia ub.r. policja dostała zgłoszenie o zwłokach nad Odrą, 19-letni Dominik K. siedział u nowej dziewczyny w Dobrej. Powiedział jej, że prawdopodobnie zabił swoją byłą. Był z nim kolega - 18-letni Michał J. Sprawdzał w internecie, czy są już jakieś informacje o zabójstwie. Były. Niedługo potem do mieszkania dziewczyny Dominika wpada policja i zatrzymuje obu chłopaków.
Dominik K. szybko przestał być grzecznym chłop­cem. Rzucił zawodówkę, bo nie chciało mu się uczyć. Dwa razy pracował dorywczo - po miesiąc w Remondisie i zakładach mięsnych. Dzień po zabójstwie miał zacząć z Michałem J. roznosić ulotki.

- Stałej roboty nikt nie chce mi dać. Byłem na utrzymaniu rodziców - żalił się.
Pił dużo. Dwa razy wysyłali go na terapię. Żadnej nie skończył. Groził samobójstwem. Na ławie oskarżonych zasiadł już dwukrotnie. Rodzice nie mieli z nim łatwo.

Matka: - Ten czubek ciął się. Niech radzi sobie sam. Jest dorosły. Nie odpowiadam za to, co robi - mówiła Mariola K.

W procesie jest oskarżona o pomoc synowi w zacieraniu śladów zabójstwa.

Chełpił się zbrodnią

Po zatrzymaniu Dominik K. chętnie opowiada policjantom, jak zabił. Chce pokazać miejsce zbrodni. Przed północą przesłuchanie w komisariacie zostaje przerwane. Pod eskortą jedzie na miejsce zbrodni. Pokazuje jak dusił Sylwię, jak poder­żnął jej gardło, jak z kolegą wlekli ją za nogi, aby wrzucić do Odry.
- Ja sam wrzucałem - bro­ni Michała J.

Z wizji lokalnej wracają po północy i w komisariacie kontynuują przesłuchanie.
Dominika poznał pół roku przed zabójstwem Sylwii w kawiarence internetowej. Dobrze im się gadało, więc szybko zostali kumplami. Wol­ny czas najchętniej spę­dzali na piciu alkoholu.

Dominik imponował 18-letniemu Michałowi. Bo ten był przystojniejszy, bardziej wygadany, miał powodzenie u dziewczyn. Michał nie jest taki przebojowy. Ma problemy ze słuchem, choruje na serce. Potrafi się tak zdenerwować, że musi poprosić sąd o przerwę. Miał zostać kucharzem. Wszystko wskazuje na to, że fachu będzie się uczył w więzieniu.

Impreza z nudów

"Co robisz" - takiego sms-a Dominik odebrał w wieczór przed zabójstwem. Autorem był nudzący się w domu Dominik. Postanowili pójść w miasto. Szybko wypili litr wódki. Spotkali Sylwię i młodszego kolegę. W tramwaju wywołali awanturę. Ktoś wezwał policję. Z tramwaju trafili na komisariat Nad Odrą.
Do tragedii zapewne by nie doszło, gdyby Sylwia kilka godzin przed zabójstwem skorzystała z pomocy policjantów. Chcieli ją odwieść, do domu po przesłuchaniu. Oskarżeni dostali mandaty. Policjanci Sylwii zaproponowali odwiezienie do domu.

Ta jednak odmówiła.

- Proponowaliśmy tej dziewczynie, że gdzieś ją podwieziemy. Ale ona nie chciała. Wszyscy wybierali się do domu jednego z nich. Ten, który wyszedł pierwszy, wrócił się pod komisariat. Czekał na drugiego. A ona wychodziła jako ostatnia, ale pobiegła szybko za nimi - mówił podczas przesłuchania policjant Marcin Z.

Dominik K. był wulgarny na komisariacie. Obrażał Sylwię.
Gdy wyszli z komisariatu Sylwia dogoniła oskarżonych. Cała trójka poszła do lasku przy ul. Grobli.

Wersja nr 1
Usiadł z Sylwią na ławce w parku. Zaczęli rozmawiać. Dziewczyna potwierdziła mu, że gdy byli parą zdradziła go z innym chłopakiem.

- Chciała do mnie wrócić, ale ja już nie chciałem. Mó­wiła, że jest w ciąży. Gdy usłyszałem o tej zdradzie zdenerwowałem się. Uderzyłem ją w twarz.
Potem były kolejne ciosy, podduszanie, rzucenie dziewczyny na ziemię i podtapianie w dużej kałuży. W tym czasie Michał stał dalej, ale widział, co się dzieje.

- Daj mi coś ostrego - krzy­knął do niego.

Michał wyjął z kosza na śmieci butelkę. Nie wiado­mo, czy była już rozbita. Podał Dominikowi, który poderżnął Sylwii gardło. Był w zimowych rękawiczkach. Gdy dziewczyna przestała oddychać wpadli w panikę .Wrócili do mieszkania Dominika, które jest nieopodal parku.

Rodzicom powiedział, że chyba zabił dziewczynę. Matka dała mu gumowe rękawiczki, aby nie było śladów na miejscu zbrodni. Obaj wrócili na miejsce zabójstwa. Sylwia leżała w tym samym miejscu, gdzie ją zostawili. Wziął ją za nogi i cią­gnął w kierunku rzeki. Nie dał rady. Pomógł mu Michał.

- Ale to ja sam wrzuciłem ją do Odry - powie na przesłuchaniu.
Potem wrócili do domu, a matka Dominika wyprała im brudne rzeczy.
Mariola K. zaprzecza, że pomogła synowi zacierać ślady zabójstwa. - Nie uwierzyłam mu. On sam wziął te rękawiczki - mówiła.

Zanim podejrzani zostali zatrzymani, kilku znajomym opowiedzieli, co zrobili.
Taką wersję Dominik K. powtarzał podczas sześciu pierwszych przesłuchań.

Wersja nr 2

Na siódmym przesłuchaniu zmienił zdanie. Teraz twierdzi, że jest niewinny, a winą obciąża Michała. Obaj zdali sobie sprawę co im grozi - dożywocie. Zdaniem prokuratury zabili ze szczególnym okrucieństwem.

- Widziałem jak klękał przy Sylwii i miał przy sobie jakiś pręt. Ja jej nie zabiłem. Miałem dużo dziewczyn, nie skrzywdziłbym kobiety - wyjaśniał Dominik.
Ale Michał. twierdzi, że to bzdury. Na żądanie Dominika podał mu rozbitą butelkę, którą ten podciął szyję ofierze. I to miał być cały jego współudział.
Po ich przyjaźni nie ma śladu. Jeśli na rozprawie spojrzą na siebie, to jedynie z nienawiścią.

- Przestałem go bronić, gdy dowiedziałem się, że w więzieniu nadaje na mnie. A ja wziąłem winę na siebie, bo na wolności i tak nie czekałoby mnie nic dobrego - mówi Dominik.

- Ja się go bałem - odpowiada Michał. - Ja podałem Dominikowi mu butelkę, bo mi rozkazał. Ale nie pomagałem mu wrzucać Sylwii do rzeki.

Do przesłuchania jest jeszcze kilkoro świadków. Na kolejnej rozprawie sąd może wydać wyrok.

Mariola K., która odpowiada za zacieranie śladów. Choć na ławie oskarżonych siedzi blisko syna, unika jego wzroku.

- Nie uwierzyłam, gdy zaczął mówić, że kogoś zabił. On był pijany. Mąż spał. To było tak niewiarygodne, że nie uwierzyliśmy mu. Inaczej byśmy zawiadomili pomoc. Ja im nie dałam tych rękawiczek - broni się Mariola K.

Grozi jej za to pięć lat wię­zienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza