Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powtórka z procesu gangu Błazna Grubego, Małego i Borewicza

Bogumiła Rzeczkowska
Adrian Z. na ławie oskarżonych.
Adrian Z. na ławie oskarżonych.
Po rozprawie odwoławczej słupski Sąd Okręgowy uchylił wyrok w sprawie jednego z bardziej pomysłowych słupskich gangów. Oszust Błazen Gruby, jego brat i były policjant - starszy aspirant z sekcji kryminalnej Jerzy B., pseudonim porucznik Borewicz, będą jeszcze raz sądzeni.

Kilka lat pracy organów ścigania i sądu, stosy akt, kilkadziesiąt godzin rozpraw. Wszystko to na nic, bo we wtorek słupski Sąd Okręgowy uchylił wyrok wydany półtora roku temu przez Sąd Rejonowy.

Stało się tak ze względu na najnowsze orzeczenia Sądu Najwyższego, które zahamowały sprawę Błazna Grubego i jego gangu.

Grupa zaczęła pracowitą działalność osiem lat temu. Jej kombinacje i oszustwa przerwała słupska Prokuratura Okręgowa. W maju ubiegłego roku Sąd Rejonowy skazał "mózgi": przywódcę Adriana Z., ps. Błazen Gruby - na sześć lat więzienia, jego brata Daniela Z., ps. Mały - na dwa lata oraz wtyczkę w słupskiej policji Jerzego B., ps.porucznik Borewicz - na trzy lata.

Oskarżeni dostali wysokie grzywny, a Borewicz zakaz pracy w policji, z której i tak po aresztowaniu wyleciał. Po procesie nie było wątpliwości, że Błazen Gruby i jego gang wyłudzali telefony komórkowe, wystawiając fikcyjne zaświadczenia o zatrudnieniu bezrobotnych z popegeerowskich wsi.

Figuranci, przebrani w eleganckie garnitury, udawali biznesmenów. Błazen rejestrował dwa rodzaje firm - zakłady pogrzebowe ("Znicz" i "Henrys") oraz agencje towarzyskie ("Kociaki", "Lolita", "Angelika","Lwica" i "Night Club"). Naciągnął operatorów sieci na ponad 100 tysięcy złotych. Wyłudził też sprzęt AGD za co najmniej 30 tysięcy złotych. Sprzedawał towary, a później z pomocą Borewicza szantażował nabywców, że ci kupili towar z paserstwa.

Jerzy B. w prawdziwym komisariacie policji fikcyjnie przesłuchiwał podejrzanych, a za łapówki umarzał rzekomo prowadzone sprawy. Ujawniał też poufne informacje dotyczące osób poszukiwanych.
Jedną z ofiar szantażystów był słupski biznesmen Jan B., przeciwko któremu toczyła się sprawa o molestowanie pracownicy. Zapłacił Błaznowi 10,5 tys. zł z obawy przed zatrzymaniem w obecności kamer i dziennikarzy, czym go straszono. Inny "pokrzywdzony" najpierw kupił fałszywy dyplom magistra, później zapłacił, by sprawa się nie wydała. Razem - 21 tys. zł.

Gang udawał, że ma znajomości w sądzie, CBŚ, urzędach. W sumie na szantażu i płatnej protekcji zarobił 200 tysięcy złotych. Aż 55 tysięcy zł wyłudził z PZU, fingując kradzieże samochodów.

Jednak rozprawa odwoławcza w całości uchyliła wyrok. Stało się tak, bo spośród 16 oskarżonych trzynastu dobrowolnie poddało się karze jeszcze przed procesem Błazna, Małego i Borewicza. Część spraw rozstrzygał sędzia Daniel Żegunia, który później sądził "mózgi". Sąd Okręgowy stwierdził, że sędzia powinien być wyłączony ze sprawy, bo skazując wcześniej innych za działalność w gangu, mógł być nastawiony w określony sposób wobec Błazna i wydać z góry założony wyrok.

- W czasie, gdy zmieniła się linia orzecznictwa Sądu Najwyższego, proces Adriana Z. był już mocno zaawansowany i trudno było zmieniać sędziego - wyjaśnia sędzia Krzysztof Ciemnoczołowski, prezes Sądu Rejonowego w Słupsku.

Jednak proces trzeba powtórzyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza