Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożar escape roomu w Koszalinie. Sąd ujawnił filmiki nagrane z balkonu sąsiedniego budynku

Joanna Krężelewska
Joanna Krężelewska
Zeznania policjantów mogą pomóc ustalić sekwencję wydarzeń akcji ratunkowej i gaśniczej podczas pożaru escape roomu w Koszalinie.
Zeznania policjantów mogą pomóc ustalić sekwencję wydarzeń akcji ratunkowej i gaśniczej podczas pożaru escape roomu w Koszalinie. Joanna Krężelewska
Na wniosek rodziców dziewcząt, które zginęły w pożarze escape roomu w Koszalinie, na sali rozpraw odtworzone zostały nagrania akcji ratunkowej. Przekazała je mieszkanka sąsiedniego bloku. Skonfrontowano z nimi policjantów, którzy zabezpieczali miejsce zdarzenia.

- Oskarżyciele posiłkowi, rodzice ofiar, mają wiele żalu do organów ścigania. I słusznie – podkreślił adwokat Marcin Breliński, reprezentujący w czwartek osoby oskarżone.

- W pierwszej fazie śledztwa nie zostały przeprowadzone elementarne czynności, jak choćby zabezpieczenie monitoringu z okolicznych lokali handlowych.

- Wnioskowaliśmy o to podczas wizji lokalnej. W wielu przypadkach nagrań już nie było – podsumował Jarosław Pawlak, tata zmarłej Julii.

Przed Sądem Okręgowym w Koszalinie toczy się proces w sprawie pożaru w escape roomie przy ul. Piłsudskiego w Koszalinie. 4 stycznia 2019 roku zginęło w nim pięć 15-latek - Karolina, Julia, Wiktoria, Małgorzata i Amelia. Jedyne okno w pomieszczeniu gry Mrok, w którym zamknięto dziewczęta, było zabite deskami i okratowane. Nastolatki nie mogły wydostać się z obiektu – od wewnątrz w drzwiach nie było klamki. Gra polegała na jej odnalezieniu. Zmarły z powodu zatrucia tlenkiem węgla.

Akt oskarżenia obejmuje 30-letniego Miłosza S., projektanta i organizatora escape roomu; Małgorzatę W., jego babcię, która zarejestrowała działalność; Beatę W., która współprowadziła lokal i pracownika Radosława D. Odpowiadają oni za umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru i nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu osób, za co grozi do 8 lat pozbawienia wolności.

15 grudnia, podczas kolejnego dnia procesu, odtworzone zostały filmiki, które telefonem komórkowym nagrywała mieszkanka bloku sąsiadującego z escape roomem.

- Z kart czynności medycznych wynika, że zgon piątej z dziewcząt stwierdzono o godz. 17.43, ale już kilka minut wcześniej funkcjonariusze meldowali dyżurnemu, że jest pięć ofiar śmiertelnych. Chcemy ustalić faktyczny przebieg działań ratowników – podkreślił Adam Pietras, tata zmarłej Wiktorii.

Filmiki pokazują kilka minut ostatniej fazy gaszenia pożaru. Przez chwilę widać kłęby dymu. Są karetki, wozy strażackie i radiowozy. Strażacy niosą butle tlenowe, a jeden z policjantów – parawan. Radiowóz blokuje ulicę. Widać osmoloną ścianę budynku escape roomu i mundurowych, którzy opuszczają obiekt. Czas nagrania pozwala w części odtworzyć scenariusz działań.

Świadkiem w sprawie był 38-letni policjant z wydziału ruchu drogowego koszalińskiej komendy. Miał zabezpieczyć miejsce pożaru.

- Nie patrzyłem, co robili inni. Miałem zabezpieczyć drogę i teren przed osobami postronnymi - podkreślił.

- Nie miałem żadnych innych poleceń. Kiedy wyciągnięto pierwsze ciało, poszedłem po parawan, żeby osłonić je przed gapiami.

Policjant powiedział, że kiedy wrócił na miejsce, wszystkie ofiary leżały już na ziemi w rogu budynku.

- Ile czasu zajęła panu droga do radiowozu i z powrotem? - zapytał Jarosław Pawlak, tata zmarłej Julii.

Z filmu wynika, że radiowóz zaparkowany był na ulicy Piłsudskiego, posesję od bramy prowadzącej do escape roomu. Określenie czasu pozwoliłoby określić, ile z kolei czasu lekarz, który zdecydował o odstąpieniu od reanimacji, poświęcił wyciągniętym z pożaru dziewczynkom.

- Nie wiem. Trudno mi sobie też przypomnieć, czy szedłem do radiowozu raz czy dwa razy – odpowiedział młodszy aspirant.

Wątek dotyczący przebiegu akcji ratunkowej – ocenę działań służb medycznych i straży pożarnej – prokuratura wyłączyła do odrębnego postępowania. Śledztwo trwa.

Prowadzone jest w pięciu wątkach – dotyczy narażenia dziewczynek na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez pracowników Centrum Powiadamiania Ratunkowego przez nieprawidłową obsługę zgłoszenia pożaru, nieprawidłowości podczas akcji gaśniczej i ewakuacji, zaniechania udzielenia pokrzywdzonym pomocy medycznej przez lekarza i ratowników, nieprawidłowego zadysponowania sił i środków przez dyspozytorów, braku kierownika działań medycznych, wreszcie poświadczenia nieprawdy w kartach medycznych czynności ratunkowych. Dotąd nikt nie usłyszał zarzutów.

Na kolejne terminy rozpraw zostaną wezwani naoczni świadkowie zdarzenia. Przesłuchanie właścicielki budynku rozpocznie tzw. „wątek administracyjny”, poświęcony sprawom urzędowym i budowlanym, m.in. niezbędnym pozwoleniom. Później sąd pochyli się nad rolą w sprawie oskarżonego Radosława D., pracownika escape roomu.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pożar escape roomu w Koszalinie. Sąd ujawnił filmiki nagrane z balkonu sąsiedniego budynku - Głos Koszaliński

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza