Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożar w Lubuczewie. Mieszkańcy ocalili przed ogniem Ukraińców. Na miejscu jest grupa poszukiwawcza strażaków z Gdańska

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Po ogromnym pożarze w Lubuczewie
Po ogromnym pożarze w Lubuczewie Krzysztof Piotrkowski/Wojciech Szostak
W Lubuczewie pod Słupskiem wciąż trwa akcja strażaków. Dwie osoby poszkodowane w pożarze trafiły do szpitala. Nie wiadomo, czy ktoś zginął. Strażacy nie mogą jeszcze przeszukać pogorzeliska, bo spalona stodoła grozi zawaleniem. Gdyby nie dwóch mieszkańców wsi, spaliłoby się kilkanaście osób.

Do pożaru budynku gospodarczego w Lubuczewie strażacy wyjechali w czwartek przed godziną 18. Ogień rozprzestrzenił się tak szybko, że na uratowanie obiektu nie było szans. W czasie akcji zawalił się dach. Na drogę runęła ściana. Trasa do Rowów jest nieprzejezdna.

Zobacz: Ogromny pożar w Lubuczewie. W starej stodole pracowali ludzie (wideo, zdjęcia)

Ogromny pożar w Lubuczewie. W starej stodole pracowali ludzie

Ogromny pożar w Lubuczewie. W starej stodole pracowali ludzi...

- W sumie w akcji udział wzięło dwanaście zastępów państwowej, ochotniczej i wojskowej straży pożarnej - informował w piątek rano Piotr Basarab, rzecznik Komendy Miejskiej PSP w Słupsku. - Dogaszanie jeszcze trwa. Na razie nie można przeszukać pogorzeliska. Wejście do wewnątrz budynku jest niemożliwe ze względu na uszkodzoną konstrukcję. W tej chwili trudno powiedzieć, czy są ofiary pożaru.

Na miejsce dotarła Specjalistyczna Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza z Gdańska.

Tymczasem dwóch poszkodowanych w pożarze jest już rękach lekarzy specjalistów poza Słupskiem. Tak jak przewidywano, mężczyźni trafili do innych szpitali.

- Obaj mężczyźni zostali przetransportowani śmigłowcami do specjalistycznych jednostek – informuje Marcin Prusak, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku. - Pacjent z oparzeniami trafił do Zachodniopomorskiego Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń w Gryficach, a pacjent z objawami zatrucia dymem został przetransportowany do Kliniki Medycyny Hiperbarycznej i Ratownictwa Morskiego w Gdyni.

Choć wciąż nie wiadomo, czy są ofiary śmiertelne, to poszkodowanych mogło być znacznie więcej. Uwięzionych w środku mężczyzn ocalili z narażeniem własnego życia dwaj mieszkańcy Lubuczewa.

- Szedłem właśnie do sklepu – opowiada Robert Piotrkowski. - Spotkałem Rafała. Nagle zadymiło się, zrobiło się całkiem czarno. Pobiegliśmy w tym kierunku. Palił się budynek dawnego PGR-u. Z budynku wybiegło około dziesięciu osób, które uciekły do lasu, ale - jak się okazało – reszta została w środku. Przeskoczyliśmy przez płot. Kolega pobiegł w jedną stronę, ja w drugą. Zaczęliśmy otwierać drzwi. Ze strony Rafała wyszło sześć osób, które później zniknęły nam z oczu. Ja otworzyłem drzwi zamknięte od podwórza na zasuwę, ale w środku były jeszcze jedne blaszane, okratowane drzwi zamknięte od wewnątrz. Wyważyłem je kopniakiem. Wpadły do środka. Zobaczyłem stojącego człowieka. Słaniał się, był cały okopcony. Pomogłem mu wyjść. Zostawiłem go na trawie. Wewnątrz drugi mężczyzna siedział w fotelu. Żył, cos majaczył. Wtedy przyjechała straż i karetka. Pierwszy z nich mówił, że w środku są jeszcze dwie osoby, ale ogień był już tak wielki, że nie dało się wejść. Ten, z którym rozmawiałem, to był Ukrainiec. Mówił łamaną polszczyzną. Widać, że Ukraińcy tam mieszkali. Hala wewnętrzna była urządzona do zamieszkania. Piętrowe łóżka, stoły, krzesła, lodówki.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się też, że wewnątrz znajdowały się papierosy w workach, przygotowane do wysyłki, a w balotach liście tytoniu do krojenia.

Nie wiadomo, czy policji udało się odnaleźć osoby, które same wybiegły lub zostały uwolnione przez mieszkańców Lubuczewa z zamkniętej stodoły. Nie wiadomo też, dlaczego mężczyźni przebywali w zamkniętych pomieszczeniach.

Michał Sobiesiak z KMP w Słupsku stwierdził, że policja nie będzie udzielała żadnych informacji, ponieważ śledztwo prowadzi Prokuratura Rejonowa w Słupsku. Tymczasem Magdalena Gadoś, szefowa prokuratury, powiedziała, że nie trafiły jeszcze do niej żadne materiały z policji.

Dogaszanie trwało kilkanaście godzin. Koniec akcji nastąpił około godziny 15 w piątek.
- W zgliszczach nie znaleźliśmy ofiar śmiertelnych pożaru - informuje Piotr Basarab. - Teraz na polecenie nadzoru budowlanego trwają prace rozbiórkowe, aby przywrócić ruch na trasie Lubuczewo-Rowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza