Od kiedy działa pan w straży pożarnej?
- Można powiedzieć, że ze strażą jestem związany od zawsze. Mój tato zakładał OSP w Główczycach w 1945 roku. Od dziecka przychodziłem do straży i działałem w niej nie będąc członkiem zapisanym na papierze. W 1979 roku trafiłem do straży zawodowej w Słupsku, aby odsłużyć wojsko. Następnie w 1990 roku wstąpiłem formalnie do ochotniczej straży w Główczycach. Choć na papierze byłem nowym członkiem, miałem duże doświadczenie i dlatego wybrano mnie od razu do zarządu OSP, a następnie na naczelnika. Pięć lat temu zostałem komendantem gminnym OSP.
Pracuje pan zawodowo, a do tego jeszcze działa w straży. Jak pan znajduje na to wszystko czas?
- Jestem prywatnym przedsiębiorcą. Mój pracownik prowadzi firmę kamieniarską, a ja naprawiam samochody. Dzięki temu, że sam sobie jestem szefem, nie muszę się zwalniać, aby wyjechać do akcji. Wsiadam w samochód i jadę. Żona mówi mi nawet, że straż jest zawsze ważniejsza od niej.
Co daje panu energię do ciągłej pracy?
- Satysfakcja, że mogłem komuś pomóc. Do akcji ciągnie mnie jak wilka do lasu. Gdy w Główczycach jest akcja, to nie mogę usiedzieć na miejscu. Nie lubię wypełniania dokumentów i pracy organizacyjnej. W czasie pożaru zawsze jestem na pierwszej linii.
Największe marzenie związane ze strażą pożarną?
- Chciałbym, aby jeszcze za mojej kadencji w naszej OSP był nowy samochód strażacki. Taki prosto spod igły. Potrzebna nam także większa remiza, bo mamy tak mało miejsca w garażu, że jedne wóz musimy stawiać w poprzek, a inny samochód trzymamy u mnie na podwórku, bo w ogóle nie ma dla niego miejsca.
Rozmawiał Marcin Prusak
Lista kandydatów oraz zasady głosowania w naszym plebiscycie na
Strona PlebiscytuDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?