Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznaniak, który swoje szczęście znalazł w Słupsku

Zbigniew Marecki [email protected]
W poniedziałek pan Czesław (z prawej) otrzymał Złotą Odznakę "Za zasługi dla polskiej filatelistyki”.
W poniedziałek pan Czesław (z prawej) otrzymał Złotą Odznakę "Za zasługi dla polskiej filatelistyki”. Kamil Nagórek
Choć trzynaście razy zmieniał pracę, to jednak Czesław Łukowczyk ze Słupska wciąż miał czas na działalność harcerską i filatelistykę, a 65 lat szedł wspólnie przez życie z żoną Niemką, którą pokochał i poślubił, gdy to było zakazane.

Mały, drobny i siwiutki mężczyzna od lat jest znany wielu słupszczanom. Nikt chyba jednak nie przypuszcza, że w tym roku skończy 92 lata. Tak się stanie dokładnie 16 lipca, bo tego dnia, w 1921 roku, przed południem, o godzinie kwadrans na siódmą, przyszedł na świat w Poznaniu, w domu na Górnej Wildzie, pod numerem 187. Jeszcze tego samego dnia jego ojciec - szewc Marcin Łukowczyk - poszedł z księgą rodzinną do urzędnika stanu cywilnego, który w akcie urodzenia potwierdził, że chłopca urodziła Katarzyna Łukowczyk z domu Plackowska, zamieszkała z małżonkiem i tak samo jak on będąca wyznania rzymskokatolickiego.

Harcerz, adiutant i księgowy
Nie dziwi więc, że w domu - katolickim i religijnym - odebrał wychowanie patriotyczne. Zaowocowało tym, że już w lutym 1933 roku, w Święto Trzech Króli, złożył przyrzeczenie harcerskie w 21. Szkole Podstawowej w Poznaniu jako harcerz 9. Poznańskiej Drużyny Harcerzy (Błękitna Dziewiątka).

- Dla mnie to było ślubowanie na całe życie - podkreśla pan Czesław. Dlatego w 1939 roku, po wybuchu wojny, pojawił się w warsztatach 3. Pułku Lotniczego, gdzie wtedy pracował, choć jego starsi koledzy
uważali, że powinien pójść do domu.

- Gdy Ojczyzna w potrzebie, to moje miejsce jest tutaj - odpowiadał. Na szczęście wojnę przeżył cały i zdrowy, a we wrześniu 1945 roku przyjechał do Słupska. Do miasta, z którym związał się na całe życie, przybył wraz ze skierowaniem do tworzącej się Szkoły Oficerskiej Milicji. Po jej ukończeniu został adiutantem jej komendanta - płk. Jana Płotnickiego, doświadczonego przedwojennego oficera Policji Państwowej. W lipcu 1947 roku, bez podania przyczyn, komendanta Płotnickiego odwołano z tego stanowiska. Wtedy też ze szkoły musiał odejść jego adiutant. Na szczęście szybko znalazł nową pracę. Zatrudnił się jako sekretarz i księgowy w tworzącym się właśnie Gimnazjum Leśnym w Warcinie.

- W sumie w czasie pracy zawodowej zmieniałem zawód trzynaście razy. Zwykle przyjmowano mnie z otwartymi rękami, a po dwóch latach już nie podobałem się komunistom albo ja nie miałem ochoty dalej z nimi pracować - wspomina pan Czesław. Ostatecznie na emeryturę przeszedł w 1981 roku, z Sezamoru. - Byłem pierwszą osobą w tej fabryce, która na pożegnanie dostała trzymiesięczną odprawę - przypomina sobie pan Czesław.

Pokochał Gerdę, a ona jego
Gdy po wojnie pojawił się w Słupsku, zamieszkał jako lokator przy niemieckiej rodzinie. Pan Czesław mówił po niemiecku, więc szybko znaleźli wspólny język. Wtedy w oko wpadła mu Gerda, córka gospodarzy. Ona odwzajemniła jego uczucie. Choć jej rodzina wyemigrowała do RFN, młoda dziewczyna postanowiła zostać.

- W 1947 roku poślubienie Niemki było czynem odważnym. Ówczesny proboszcz kościoła Mariackiego w Słupsku zaryzykował i dał nam cichy ślub kościelny, choć już obowiązywał przepis, że najpierw trzeba zawrzeć związek cywilny. Zgodę na ślub cywilny dostałem dopiero w 1953 roku, gdy już mieliśmy troje dzieci - opowiada pan Czesław. Mimo tych formalnych przeszkód małżeństwo okazało się bardzo trwałe i szczęśliwe, bo państwo Łukowczykowie przeżyli ze sobą 65 lat.

Po odwilży wrócił do harcerstwa
Być może także dlatego, że w tym związku pan Czesław mógł realizować swoje ciągotki społeczne. W 1956 roku, po wydarzeniach poznańskich, wziął udział w Harcerskim Zjeździe Łódzkim, który po okresie stalinowskim przywrócił harcerstwo na tradycyjne tory.

- Gdy ukazał się apel wzywający dawnych harcerzy do przywracania tradycji harcerskich, zgłosiłem się do Hufca Słupskiego i zadeklarowałem współudział. Na moją prośbę powierzono mi stworzenie chłopięcej drużyny harcerzy przy Szkole Ćwiczeń - mówi pan Czesław - Chętni do harcerstwa w pierwszej fazie podzieleni zostali na 4 zastępy wg klas, od IV do VIII. Harcerze w zastępach wybrali spośród siebie zastępowych i podzastępowych, których zatwierdził drużynowy, czyli ja. W czasie od 1 do 24 lipca 1957 r. Słupski Hufiec zorganizował pierwszy po przemianach obóz harcerski nad Jeziorem Kozim koło Czarnej Dąbrówki. Do tej pory pamiętam, jak 6 stycznia 1958 r. drużyna urządziła w Lasku Północnym w Słupsku pożegnanie Starego Roku 1957 i powitanie Nowego Roku 1958. W roli Starego Roku wystąpiła moja żona, a Nowym Rokiem była moja córka.

Klerykał został filatelistą
Czasy się jednak zmieniały szybko. Już w 1960 r. coraz bardziej naciskano, żeby młodzież na obozie harcerskim nie modliła się i nie chodziła do kościoła, a przed obozem pana Czesława doszły słuchy, że z takim "klerykałem" nie da się współpracować. Dlatego postanowił złożyć sprawozdanie i zrezygnować z pracy w harcerstwie. Wtedy w jego życiu zaczął się nowy rozdział, praca z młodzieżą zbierającą znaczki pocztowe, ale już na terenie Młodzieżowego Domu Kultury w Słupsku.

- Filatelistyką zainteresowałem się na ćwiczeniach wojskowych pod koniec lat pięćdziesiątych. Koledzy uświadomili mi, że w kartonie ze znaczkami, które w mojej pracy odkładała sekretarka, mogą się znajdować skarby. Gdy wróciłem do domu, zacząłem je porządkować, a i tak wyrzuciłem część wartościowych znaczków, bo wtedy jeszcze nie wiedziałem, że można je wymieniać z innymi - relacjonuje pan Czesław. Szybko filatelistyką zainteresował młodzież, dla której organizował specjalne pogadanki poświęcone poszczególnym seriom znaczków. Inni filateliści docenili jego wiedzę. Dlatego został instruktorem i jeździł z wykładami po różnych kołach. - Na tym się jednak nie dorobiłem, bo albo pracowałem za darmo, albo za niewielki ryczałt, który starczał na drobne wydatki - śmieje się pan Czesław.

Cieszył się jednak zaufaniem kolegów. Przez 30 lat zbierał pieniądze i roznosił filatelistyczne abonamenty. Filateliści doceniali jego zaangażowanie, przyznając mu szereg wyróżnień i podziękowań. W miniony poniedziałek wręczyli mu Złotą Odznakę "Za zasługi dla polskiej filatelistyki". Pan Czesław już zrezygnował ze sprawowania oficjalnych funkcji w związku, ale nadal jest aktywny i lubi żartować. - Ci, co przez całe życie konserwowali się wódką i papierosami, już wąchają kwiatki od spodu. Ja nigdy nie piłem i nie paliłem. Może dlatego ciągle żyję - mówi 92-latek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza