Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownica lęborskiego Kauflandu: wyrzucono mnie z pracy, bo upomniałam się o swoje

Krzysztof falcman
Lęborski Kaufland.
Lęborski Kaufland. Krzysztof falcman
Pracownica lęborskiego Kauflandu poprosiła o możliwość wyjścia godzinę wcześniej. Dzień poźniej wręczono jej wypowiedzenie. - Nic złego nie zrobiłam, dobrze pracowałam, a zostałam wyzwana od głupków - twierdzi.

Pani Andżelika J. (nazwisko do wiadomości redakcji) w lęborskim supermarkecie Kaufland przy ul. Toruńskiej pracowała od trzech lat.

Najpierw rozkładała towar, potem przeniesiono ją do obsługi działu wędlin.
Jej zdaniem na gorsze zaczęło zmieniać się, kiedy 1 marca zeszłego roku dyrektorką została jedna z jej koleżanek z pracy.

- Myśleliśmy, że jak wcześniej z nami pracowała, to teraz dalej będzie nam się dobrze współpracowało. A ona dbała tylko o interesy wąskiej grupy pracowników, którzy się koło niej skupili. Resztę miała w nosie. Straszyła, że wszystkich nas pozwalnia i przyjmie swoich znajomych - mówi pani Andżelika.

Według pani Andżeliki zaczęło jej przybywać obowiązków, od kiedy pojawiła się nowa pani dyrektor.

- Miałyśmy coraz więcej pracy, było nas za mało. Żeby się wyrobić nie chodziłyśmy na półgodzinne przerwy, które się nam należą - relacjonuje.

O te przerwy upomniała się pani Andżelika na spotkaniu z regionalnym dyrektorem Kauflandu.
- Mówiłam za wszystkich pracowników - twierdzi.
- A dostało się tylko mnie.
Ze względu na odgórny zakaz nadgodzin przyjęło się, że pracownicy, którzy jednego dnia pracowali dłużej, np. sprzątając, drugiego mogli wyjść wcześniej. Tak właśnie zaplanowała pani Andżelika w piątek. Jednak zamiast wcześniejszego powrotu do domu została wezwana do dyrekcji na dywanik.

- Oberwało mi się za wszystko. Za upomnienie się przed dyrektorem o przerwy, za niedociągnięcia całego działu, nawet wtedy, kiedy mnie nie było. Zostałam wyzwana od świń i głupków. Krzyki słychać było nawet w sklepie - opowiada była pracownica.
Tego dnia pozwolono jej jednak wyjść godzinę wcześniej. W poniedziałek przez cały dzień pracowała normalnie. Po skończeniu została wezwana znowu do dyrekcji.

- Rozwiązujemy z tobą umowę. Powodem jest nasza piątkowa rozmowa - powiedziała tylko dyrektorka - wspomina pani Andżelika.

- Na stole leżały dwie umowy. Jedna z trybem natychmiastowym za porozumieniem stron, druga z 2-tygodniowym wypowiedzeniem. Podpisałam tę drugą
- wyjaśnia kobieta. - Moim zdaniem zostałam zwolniona dla przykładu. Teraz nikt już się jej nie postawi.

- Byłam sumiennym pracownikiem, przez trzy lata pracy na zwolnieniu byłam tylko raz. Dogadywałam się z koleżankami, wywiązywałam się z obowiązków, jak było trzeba, przychodziłam do pracy nawet w dni wolne - twierdzi z żalem pani Andżelika.

Niestety, z dyrektor lęborskiego Kauflandu nie udało nam się porozmawiać, odesłała nas do rzecznika sieci sklepów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza