Po raz pierwszy o problemach firmy Bajcar pisaliśmy na początku września. Wtedy naszą redakcję odwiedzili jej pracownicy, którzy skarżyli się, że w sierpniu nie otrzymali w ogóle albo tylko część wynagrodzenia za lipiec. Spodziewali się, że we wrześniu będzie podobnie. Na początku września przyszli do zakładu pracy tylko po to, aby się spotkać z właścicielem. W fabrycznej stołówce rozmawiali z nim i jego najbliższymi pracownikami przeszło godzinę. Nie byli zadowoleni z efektów.
- Od tej pory nic się nie zmieniło. Fabryka jest nadal zamknięta. Natomiast plac fabryczny opustoszał, bo znikają z niego kolejne ciężarówki i inne samochody w ramach rozliczeń z leasingodawcami i innymi partnerami firmy - opowiadają pracownicy, którzy ponownie skontaktowali się z naszą redakcją.
Wczoraj odwiedziliśmy fabrykę Bajcara przy ul. Portowej. Była zamknięta. Plac fabryczny rzeczywiście opustoszał, bo zniknęły z niego ciężarówki. Otwarte było jedynie biuro. Tam zastaliśmy Krzysztofa Duszkiewicza, dyrektora fabryki, i kilku jego współpracowników. Nie miał pozytywnych informacji.
- Trwają rozmowy o restrukturyzacji fabryki. Chcemy do niej doprowadzić przy wsparciu inwestora. Pracownicy zostaną powiadomieni o naszych planach, gdy zakończymy rozmowy - zapowiada dyrektor Duszkiewicz.
Jednocześnie zaprzeczył, że trwają rozmowy z firmą Drutex z Bytowa na temat przejęcia słupskiej fabryki Bajcara.
Tymczasem pracownicy szukają pracy albo już ją znaleźli, najczęściej krótkotrwałą, często na czarno. Zastanawiają się także, czy uda im się odzyskać zaległe wynagrodzenia i czy firma ureguluje wszystkie należne im składki emerytalne, wpłacane na ZUS.
Zobacz także: Pracownicy bez wypłat. Drzwi do firmy zamknięte.
Kolizja na ul. Portowej. Kierowca doznał udaru.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?