Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces po pożarze szpitala w Miastku. Sąd oglądał filmik, oskarżony polemizował z biegłym

Andrzej Gurba
O nieumyślne sprowadzenie pożaru oskarżono dwóch pracowników szpitala
O nieumyślne sprowadzenie pożaru oskarżono dwóch pracowników szpitala Andrzej Gurba
Dzisiaj (10 maja) w Sądzie Rejonowym w Miastku rozpoczął się proces dwóch pracowników szpitala oskarżonych o nieumyślne spowodowanie pożaru w lecznicy. Oba nie przyznają się do winy.

Do pożaru szpitala w Miastku doszło 31 maja ubiegłego roku. Nikt w nim nie ucierpił, ale straty były znaczne, bo oszacowano je na ponad milion złotych. Spłonął częściowo dach szpitala, poddasze, kilka oddziałów zostało zalanych wodą. Prokuratura oskarżyła Stefana D, konserwatora w szpitalu oraz Stanisława S., kierownika szpitalnej logistyki o sprowadzenie pożaru, który zagrażał życiu i zdrowiu wielu ludzi oraz mieniu w znacznych rozmiarach, za co grozi do 5 lat pozbawienia wolności.

Według oskarżyciela Stefan D. operując palnikiem gazowym kładł w niewłaściwy sposób papę w miejscu, w którym później powstał pożar (według wskazania biegłego). To styk dachu starego budynku szpitala oraz łącznika. Stanisławowi S. zarzucono, że kazał wykonać takie prace pracownikom bez odpowiednich przeszkoleń.

Wczoraj na sali sądowej, tak Stefan D., jak i Stanisław S. nie przyznali się do winy. - Pożar nie powstał w miejscu, które wskazał biegły, a nad szatnią chirurgiczną - zeznawał Stefan D. Dołączył do akt sprawy zdjęcia i filmik, które mają dowodzić prawdziwości jego twierdzeń. Sąd je odtworzył na ekranie komputera. To zdjęcia i filmik z początku pożaru.

- W miejscu, które wskazuje biegły nic się nie dzieje. Nie ma ognia. Natomiast pali się nad szatnią chirurgiczną - komentował Stefan D. Biegły Zdzisław Sołowin z nim polemizował. - Z tego filmiku nic nie wynika, bo nie jest dokładnie pokazane miejsce, w którym doszło do pożaru - ripostował biegły. Takich polemik było więcej. Spierano się m.in. o kierunek wiatru na filmiku.

Biegły stwierdził też, że pracownik szpitala, który jako pierwszy zauważył pożar, wskazał miejsce na styku dwóch budynków, a nie nad szatnią chirurgiczną.

Drugi z oskarżonych też wskazuje okolice szatni chirurgicznej jako początek pożaru. Stanisław S. nie przyznaje się do winy, twierdząc, że polecił swojemu nieformalnemu zastępcy nadzór nad pracami i aby przeszkolił pracowników. Do akt sprawy dołączono oświadczenie m.in. Stefana D., że w maju ubiegłego roku odbyło się krótkie szkolenie dotyczące bezpieczeństwa prac na dachu.

Biegły, na podstawie którego opinii prokuratura oskarżyła pracowników szpitala ostatecznie podtrzymał wczoraj swoje stanowisko z pisemnej opinii.

Więcej szczegółów z procesu w piątkowym papierowym "Głosie Pomorza".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza