Przesłuchany był tylko jeden świadek – policjant Tomasz G., który uczestniczył w zatrzymaniu oskarżonych we wrześniu 2019 r. Funkcjonariusz zeznał, że pełniąc służbę z Konradem S., zauważył na drodze krajowej nr 21 poruszającego się uszkodzonego opla.
Kierowca busa zajeżdżał nam drogę
– Zawróciliśmy za tym pojazdem, dając sygnały świetlne i dźwiękowe do zatrzymania się. Opel przyspieszył i wyprzedził jadącego przed nim busa (kierował nim Adrian Ch. – dop. redakcji). Zbliżyliśmy się do busa, a jego kierowca zajeżdżał nam drogę, uniemożliwiając wyprzedzenie. Kierowca busa nie reagował na sygnały. Jechał środkiem, zwalniał. W końcu udało się wyprzedzić busa poboczem. Zauważyliśmy, że opel skręca w drogę gruntową. Kiedy dojechaliśmy w to miejsce, Konrad S. podbiegł do opla, a ja stanąłem na jezdni i dałem sygnał kierowcy busa do zatrzymania – mówił Tomasz G.
Według relacji policjanta, kierowca busa ominął go i zatrzymał się nieco dalej, w tej samej drodze, co opel. – Adrian Ch. wyskoczył z samochodu i zaczął krzyczeć: co my robimy i że mamy dać spokój - zeznał funkcjonariusz.
Z dalszych zeznań świadka wynikało, że oskarżona Weronika Z. zachowywała się spokojnie, a Adrian Ch. miał być arogancki i agresywny.
Policjant użył chwytów obezwładniających
Wcześniej policjant Tomasz G. powiedział (sąd odczytał jego zeznania):
– Użyłem chwytów obezwładniających i założyłem kajdanki Adrianowi Ch., bo był agresywny. Nie miałem i nie ma zatargów z Adrianem Ch. (oskarżony podnosi, że zatrzymanie ma związek z zatargami – dop. redakcji).
Adrian Ch. po raz kolejny przyznał się do zajeżdżania drogi radiowozowi. Zaprzeczył natomiast, aby sam wysiadł z busa. – Zostałem z niego brutalnie wyszarpany przez policjanta Tomasza G. Gdybym był agresywny, stawiał opór, to zostałbym o to oskarżony, a nie jestem. Mówiłem policjantowi, aby mnie zostawił. Miałem podniesiony głos w emocjach. Nie jest prawdą, że policjant mnie zatrzymywał przy tej drodze. Sam się zatrzymałem, on nawet nie zdążył podnieść ręki. Cała sytuacja jest kreowana na wielki pościg, a tak nie było – mówił Adrian Ch.
Samochód był uszkodzony, a policjanci pozwolili nam nim pojechać
Weronika Z. powiedziała, że opel nie został odholowany, a policjanci pozwolili jej dojechać nim 700 metrów do miejscowości Grądki. – A więc okazało się, że opel nie był mocno uszkodzony, skoro można było nim pojechać – skomentował Adrian Ch.
Adrian Ch. po raz kolejny zeznał, że w radiowozie był wideorejestrator. Policja temu zaprzecza.
Sąd odroczył sprawę do grudnia br. Do przesłuchania jest jeszcze kilku świadków.
Poniżej wcześniejsza nasza relacja z pierwszej rozprawy.
29 września 2019 r. doszło do kolizji, w której uczestniczyła siostra oskarżonej Wiktoria Z. i jej partner Piotr D. Z ustaleń i zeznań wynika, że oskarżeni przyjechali na miejsce po kolizji, po prośbie Wiktorii Z. i Piotra D. Stwierdzono, że opel, który brał udział w kolizji (miał m.in. zniszczony przód ) nie wymaga lawety. Do samochodu Adriana Ch. (iveco) wsiadł Piotr D., a do opla siostry Z. Kierowała Weronika Z. Do miejsca docelowego było kilka kilometrów. Pierwsze pojechało iveco, a za nim opel. Młodzi ludzie mieli „pecha”, bo na drodze krajowej mijał ich radiowóz. Policjanci zawrócili za nimi.
Z zeznań Weroniki Z. wynika, że przyjechała na miejsce kolizji, bo siostra oraz jej partner byli roztrzęsieni po zdarzeniu. Stwierdziła, że przejechała około 300 metrów od momentu, kiedy policjanci zaczęli dawać sygnały do zatrzymania się (opel zatrzymał się po wjechaniu w leśną drogę prowadzącą do domu sióstr). – Byłam w emocjach. To nie jest tak, że w ogóle nie chciałam się zatrzymać do kontroli. Chciałam zatrzymać się w bezpiecznym miejscu. Wcześniej był niebezpieczny odcinek, droga z górki z podwójną linią ciągłą. Wyrażam czynny żal. Proszę o jak najniższy wymiar kary – powiedziała Weronika Z.
Adrian Ch. stwierdził w sądzie, że połowicznie przyznaje się do zarzutu. – To co zeznali policjanci jest nieprawdą. Przedstawiono mnie jako bandytę i kryminalistę – mówił. Na początku sąd odczytał jego wcześniejsze zeznania. Przyznał, że po tym, kiedy wyprzedził go opel kierowany przez Weronikę Z., zajeżdżał drogę znajdującemu się za nim radiowozowi. Jak stwierdził, po około 20 sekundach dał się wyprzedzić.
W drogę leśną pierwszy wjechał opel, za nim radiowóz, a na końcu iveco. Adrian Ch. zeznał, że został brutalnie wyciągnięty z auta i skuty kajdankami. Stwierdził, że był spokojny, nie stawiał oporu, a policjanci nie wylegitymowali się. – Policjanci wrzucili mnie w kajdankach do radiowozu. Z jednym z nich mam prywatny zatarg. Policjanci nie zatrzymywali mnie do kontroli – zeznawał wcześniej. Przyznał, że zajeżdżanie drogi było „straszną głupotą” i chwilą słabości. Zeznał, że działał w emocjach. Za ten czyn wyraził skruchę.
W sądzie Adrian Ch. odnosił się do policyjnej notatki. Stwierdził m.in., iż nieprawdą jest, że policyjny pościg trwał przez kilometr. – Nieprawdą jest, że otrzymałem polecenie do zatrzymania się. Zrobiłem to dobrowolnie – mówił. Stwierdził, że policjant, z którym ma zatarg, nadużył swoich uprawnień i potraktował go brutalnie. – Nie wiem, dlaczego policjanci napisali, że ja kontaktowałem się z Weroniką Z. i kazałem jej uciekać. To bzdura – mówił.
Wiktoria Z., siostra oskarżonej, zeznała w sądzie, że uszkodzonym oplem mieli do pokonania około 2 kilometrów. – Widziałam radiowóz, jak mijał nas z przeciwnej strony. Później słyszałam sygnały dźwiękowe radiowozu, jak skręciliśmy w drogę leśną i zatrzymaliśmy się. Policjant wyszarpał Adriana z auta i skuł go kajdankami – zeznała.
Piotr D. zeznał, że opel prowadzony przez Weronikę Z. wyprzedził ich iveco zaraz przed skrętem w drogę leśną. I wtedy Adrian Ch. miał zauważyć w lusterku światła radiowozu. – Adrian przestraszył się. Zjechał na lewy pas. Po chwili radiowóz nas wyprzedził. To było kilka metrów przed skrętem w las. Wjechaliśmy tam za radiowozem. Adrian uchylił lekko drzwi i zapytał, o co chodzi, co się stało. Wtedy policjant wyszarpał go z pozycji siedzącej. Adrian był spokojny. Policjant mówił mu, aby się zamknął. Obrócił go, założył mu kajdanki i pchnął na auto. Policjanci nie mówili, co jest przyczyną zatrzymania. Wcześniej nie dawano nam sygnałów do zatrzymania. Skręciliśmy, bo to była droga dojazdu do naszego miejsca docelowego – zeznał Piotr D.
Czyn, o który są oskarżeni Weronika Z. i Adrian Ch. zagrożony jest karą pozbawienia wolności do 5 lat.
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: ŚMIERTELNY WYPADEK W TRZEBIELINIE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?