- To sposób na patriotyczne wychowywanie młodzieży - mówi ks. prałat Jan Giriatowicz, proboszcz kościoła św. Jacka. Nie ukrywa, że symboliczna urna to nie jego pomysł, ale rozwiązanie, które podpatrzył podczas pielgrzymek do Lichenia.
- W tamtejszej świątyni taką symboliczną urnę ustawiono już przed kilku laty. Uważam, że dobre wzorce trzeba rozwijać i przenosić. Dlatego postanowiłem, że również w naszym kościele zrobimy symboliczną urnę - dodaje ks. Giriatowicz.
Już w 2009 roku zaczął więc pisać pisma do szefów różnych placówek, które utworzono w miejscach, gdzie dokonywano masowych mordów Polaków.
Część odpowiedzi już nadeszła. Janusz Jurszcz, dyrektor muzeum, które działa na terenie dawnego obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, nie tylko przysłał butelkę wypełnioną prochami, ale dołączył do niej także publikację poświęconą temu miejscu. Tak samo odpowiedział Tomasz Kranz, dyrektor Państwowego Muzeum na Majdanku w Lublinie, i jednocześnie przysłał ziemię z tego miejsca.
- Od szefa Aresztu Śledczego w Słupsku dostałem natomiast ziemię z Katynia - wylicza ks. Giriatowicz.
Z kolei pewien student przywiózł prochy z Cmentarza Łyczakowskiego we Lwowie. Dołączył do nich napisany po ukraińsku certyfikat, który potwierdza ich autentyczność.
Za to na prośbę proboszcza negatywnie odpowiedziała dyrekcja Państwowego Muzeum w Auschwitz-Birkenau, bo w związku z różnymi kontrowersjami dotyczącymi wydawania prochów pomordowanych placówka ta zaniechała tego rodzaju praktyk.
- Będę się starał o kolejne symboliczne prochy. Mogę je także przyjmować od osób prywatnych, jeśli jednocześnie dostarczą certyfikaty potwierdzające prawdziwość ich darów - podkreśla ks. Giriatowicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?