Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Modzelewski: "Nowy lockdown to będzie katastrofa, również fiskalna"

Redakcja Warszawa
Redakcja Warszawa
Z profesorem Witoldem Modzelewskim, ekspertem podatkowym i byłym wiceministrem finansów, rozmawiamy o skutkach ekonomicznych ewentualnego lockdownu oraz o - zapowiedzianym przez rząd - rekordowym deficycie finansowym. Według prof. Modzelewskiego, są jeszcze obszary, w których należy wyeliminować luki i "uprzywilejowanie podatkowe". Mogłoby to przynieść budżetowi nawet 6 miliardów złotych rocznie.

W tym roku rząd zapowiedział rekordowy deficyt finansowy - na poziomie 109 miliardów złotych. To oczywiście efekt m.in. „tarcz antykryzysowych”, czyli wsparcia finansowego przedsiębiorców. Jednak już po tej zapowiedzi – kilka dni temu – zapowiedziano kolejne „tarcze” dla branży fitness i gastronomii. Czy zbliżamy się do limitu możliwości budżetu, jeśli chodzi o bezpośrednie wsparcie przedsiębiorców?

Prof. dr hab. Witold Modzelewski: Skala tzw. „piątej tarczy” zależy od decyzji, która ma nadrzędny charakter, czyli o nowym lockdownie. Jeżeli ktoś wpadnie na taki pomysł, to będzie to katastrofa również fiskalna! Wariant, że od piątku czy soboty zamykamy kolejne istotne branże jest po prostu nie do zrealizowania. Z wielu powodów. Zaczynając od tego, że już obecne ograniczenia wywołują czynne protesty.

Choć obecnie możemy pożyczyć dowolną ilość pieniędzy, bo na rynkach finansowych jest ich nadmiar, to już nie może obiektywnie powtórzyć sytuacja z okresu marzec - czerwiec. Jednym racjonalnym zachowaniem jest selektywna tylko ochrona zagrożonych, która nie polega na generalnych zakazach działalności. Nie dają żadnego skutku, jeśli chodzi o liczbę rzeczywiście chorych (a nie tylko zakażonych). Zaczęliśmy niestety odchodzić od selektywności i okazało się, że trzeba już wykładać dużo większe pieniądze.

Zakładam więc, że „czarnego scenariusza” nie będzie. Ponieważ skutkiem działań generalnych (generalnych zakazów) jest bezwzględna utrata dochodów, są one niewspółmierne bardziej kosztowne dla budżetu niż wszystkie akcje pomocowe polegające na bezpośrednich wydatkach adresowanych tylko do poszkodowanych przez zarazę. Więcej tracimy na zakazach niż na pomocy udzielonej przedsiębiorcom. Przy wariancie selektywnym – damy sobie radę. Zwiększymy deficyt finansowy, ale nie stracimy tak dużych dochodów budżetowych.

Zobacz też:

Czy wkrótce rządzący nie będą musieli sięgnąć po dodatkowe pieniądze uchwalając np. nowe podatki? Mówię to pamiętając słowa ministra finansów Tadeusza Kościńskiego, który powiedział, że w przyszłym roku nie powyższy podatków „ani o jeden grosz”.

Musimy jednak poprawić efektywność fiskalną systemu podatkowego, bo on jest już poturbowany sytuacją obecną i wynikami z pierwszego półrocza. Conditio sine qua non (warunkiem niezbędnym – red.) jest nie blokowanie podatnikom możliwości zarabiania. A wszystkie generalne działania zabraniające możliwość zarabia „wyrzucają na śmietnik” również szansę na konstruktywne działania zwiększające efektywność systemu podatkowego.

Zakładając, że nie robimy generalnych zakazów, pojawia się pytanie: jak zwiększyć efektywność systemu? Nie utożsamiajmy zwiększenia efektywności systemu z podwyżką podatków. Ponieważ podwyżka podatków jest wtedy, gdy podwyższa się podatek jako całość, czyli wobec większości lub wszystkich podatników. Jeżeli zmiana polega na tym, że się usuwa luki, to nie jest to „podwyżka”, tylko ochrona podatników przed nieuczciwą konkurencją, która nie płaciła podatków. Musimy usuwać z systemu enklawy faworyzujące i dyskryminujące innych podatników. Jestem przekonany, że będzie to robione (bo już jest). To część racjonalnej polityki państwa.

Złą alternatywą jest np. podwyższenie VAT-u chociażby tylko o jeden procent. Albo np. ogólna podwyżka akcyzy na alkohol i papierosy. To są błędne decyzje, bo one spowodują spadek dochodów budżetowych. W tych okolicznościach byłby to szczególnie wysoki spadek.

Widzi Pan branże, w których można byłoby szukać pieniędzy, urealniając podatki?

Filozofia generalnych podwyżek, a mówię to jako były wiceminister finansów w pięciu rządach, w obecnych okolicznościach jest niepotrzebna, a nawet szkodliwa. Możemy jedynie eliminować luki przecież określone grupy towarów, które są uprzywilejowane podatkowo. I zlikwidować to uprzywilejowanie.

Chociażby alkohol w piwie jest dużo niżej opodatkowane akcyzą w stosunku do innych napojów alkoholowych. Poza tym pięciokrotnie niżej opodatkowane akcyzą są wyroby nowatorskie w relacji do papierosów, które to wyroby do 1 października nie były w ogóle opodatkowane. Zresztą są one preferowane coraz bardziej przez konsumentów. Niekoniecznie musi to być zrównanie podatków. Należy dostrzec, że jest to nieefektywne fiskalnie i zagraża uczciwej konkurencji między przedsiębiorcami.

To też ciekawe, że jeden z większych graczy na rynku tzw. wyrobów nowatorskich (British American Tobacco) jest zwolennikiem podniesienia podatku dotyczącego podgrzewaczy do tytoniu.

Tu nie chodzi o podwyżkę podatku, a likwidację bezzasadnych przywilejów podatkowych. Język, który używamy, może zarówno wyjaśniać, jak i komplikować. Likwidacja przywilejów to nie jest podwyżka. Bo ten kto korzysta z przywilejów, ciągle uchyla się (legalnie) od opodatkowania.

Jest Pan w stanie oszacować, o jakich kwotach mówimy?

Gdyby akcyza wyrobów nowatorskich stanowiła połowę akcyzy papierosowej, to bezpośredni skutek w skali roku, może przynieść do budżetu około miliard złotych.

Poza tym dzisiaj tracimy na tym, że konsumenci przenoszą swój popyt na wyroby dużo niżej opodatkowane. Każdy kto zmienia paczkę papierosów na paczkę wyrobów nowatorskich i zmniejsza dochody budżetowe. Biorąc pod uwagę utracone dochody ze względu na zmianę struktury – jest to mniej więcej półtora miliarda.

Jeśli chodzi o piwo, to jeśli zaczęlibyśmy proces dochodzenia z opodatkowaniem – w porównaniu do innych wyrobów alkoholowych – to w ciągu roku możemy osiągnąć nawet od +3 do +5 miliardów. Jest o co walczyć, bo to nieliczne istotne rezerwy, które teraz mamy.

Panie Profesorze, zastanawiam się nad różnicą między tymi przykładami. Rynek wyrobów nowatorskich zdominowany jest przez dużych graczy. A jeśli chodzi o piwo, to mamy do czynienia także z tzw. browarami rzemieślniczymi. One mogłyby stracić na takich zmianach.

Piwo dzieli się na dwa rynki: przemysłowy – i o nim mówimy oraz małe browary, które są i będą uprzywilejowane podatkowo, jest to część dorobku Unii Europejskiej. Sądzę, że nikt nie chce ruszyć tego. Mówimy o piwie przemysłowym, które jest systemowo uprzywilejowane. I tak jest tylko w niewielu krajach. W większości o wysokość opodatkowania decyduje udział etanolu w danym wyrobie.


Prof. dr hab. Witold Modzelewski - profesor Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, prezes Instytutu Studiów Podatkowych, wiceminister finansów w latach 1992-1996.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Prof. Modzelewski: "Nowy lockdown to będzie katastrofa, również fiskalna" - Portal i.pl

Wróć na gp24.pl Głos Pomorza