Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura zbada śmierć 86-latki. Ratownik: zrobiliśmy, co do nas należy

Sylwia Lis
Sylwia Lis
Po artykule „Głosu” prokuratura zbada okoliczności śmierci 86-latki. Do kobiety ratownicy pogotowia przyjeżdżali dwukrotnie i dopiero za drugim razem zabrali ją do szpitala. Tam po kilkudziesięciu godzinach zmarła.

Wracamy do tematu skargi na słupskie pogotowie ratunkowe po śmierci seniorki.
Historię pani Barbary (tak miała naprawdę na imię, a Marią nazywali ją znajomi) opisaliśmy w miniony czwartek w artykule „Czy pani Maria musiała umrzeć?”. 86-latka mieszkała sama, opiekowali się nią sąsiedzi. Gdy znaleźli ją na podłodze - jak twierdzą w kałuży krwi - wezwali karetkę. Ratownicy nie zabrali wtedy seniorki do szpitala. Zrobili to za drugim razem, po kilku godzinach, wezwani ponownie przez przyjaciółkę starszej pani. Według niej pani Barbara straciła wtedy przytomność. Kobieta zmarła w szpitalu dwa dni później.

Zarzuty pod adresem pogotowia

Znajomi kobiety uważają, że mogłaby nadal żyć, gdyby szybciej trafiła do szpitala. Nie podobało im się też to, że zamiast na noszach, 86-latka niesiona była do karetki na krzesełku.

- Jej wnuczka powiedziała mi, że bezpośrednią przyczyną zgonu było zatrzymanie akcji serca, a pośrednią pęknięty wrzód żołądka – mówiła w pierwszym artykule „Głosu” pani Ewa, przyjaciółka zmarłej.

Andrzej Rut, kierownik działu usług medycznych w Stacji Pogotowia Ratunkowego w Słupsku, odpowiadał, że oskarżenia sąsiadów są bezpodstawne.

- Złożone wyjaśnienia oraz analiza dokumentacji medycznej związanej ze zdarzeniem nie wskazały na nieprawidłowe zastosowanie procedur medycznych – tłumaczył, zastrzegając, że informacje co do medycznych czynności ratunkowych, udzielonej pomocy, stanu pacjenta, a nawet daty zdarzenia stanowią dane wrażliwe i nie mogą być ujawniane osobom nieuprawnionym.

Prokuratura to sprawdzi

Po publikacji „Głosu” na temat tej tragedii sprawą zainteresowała się słupska prokuratura.

- Prokurator okręgowy wydał polecenie o konieczności przeprowadzenia czynności sprawdzających dotyczących śmierci 86-latki – potwierdza Paweł Wnuk z Prokuratury Okręgowej w Słupsku.

Kodeks karny mówi, że kto osobie będącej w stanie zagrażającym jej życiu lub zdrowiu nie udzieli pomocy, choć mógłby to zrobić bez szwanku dla siebie lub innych, może trafić do więzienia na trzy lata.

Sprawą będzie się zajmowała Prokuratura Rejonowa w Słupsku.

Wersja ratownika

Po publikacji „Głosu” skontaktował się z redakcją pan Krzysztof, ratownik medyczny, który dwukrotnie był w domu pani Barbary.

- Jeśli chodzi o pierwsze wezwanie, to pacjentka została zbadana, była logiczna, był z nią kontakt, odpowiadała na pytania, wiedziała, gdzie się znajduje, jak się nazywa, wszystkie parametry życiowe były w normie, co zostało zawarte w dokumentacji medycznej – mówi. – Nie było podstaw do stwierdzania stanu nagłego zagrożenia życia oraz konieczności natychmiastowego transportu do szpitala. Wiedząc, że starsza kobieta mieszka sama, z drugim ratownikiem zasugerowaliśmy sąsiadce, aby zadbała o opiekę całodobową i wezwała lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Dodam, że pani nie leżała w kałuży krwi. Na poszewce poduszki, która została przyniesiona z łazienki, widoczne były zaschnięte skrzepliny. W trakcie badania wykluczone zostało świeże krwawienie.

Jak twierdzi pan Krzysztof, po około trzech godzinach ponownie otrzymali zgłoszenie pod ten sam adres.

- Pacjentka siedziała w korytarzu oparta o ścianę – opisuje ratownik. – Przy niej biegały dwie kobiety, przeszkadzając nam w pracy. Jedna krzyczała i była arogancka, druga robiła zdjęcia pacjentce. Zdecydowaliśmy o szybkim przetransportowaniu kobiety do szpitala. Pacjentka reagowała na bodźce, ale nie było z nią logicznego kontaktu – nie odpowiadała na pytania.

Pani Ewa wyjaśnia: - Owszem robiłam zdjęcia. Chciałam mieć dokumentację, żałuję, że jeszcze tego nie nagrałam.

Dlaczego 86-latka do karetki przeniesiona została na krzesełku, a nie na noszach?

– Bo tak było szybciej, a krzesełko kardiologiczne jest specjalistycznym sprzętem do transportu pacjentów w stanach zagrożenia życia – mówi ratownik. – Z uwagi na zachowanie obu pań chcieliśmy jak najszybciej przenieść pacjentkę do karetki w celu jak najszybszego przebadania i wprowadzenia leczenia. Proszę wierzyć, my robimy wszystko, aby ratować ludzkie życie, jestem ratownikiem z 12-letnim stażem pracy i wiem, co robię. Dodam też, że stan osoby, która ma 86 lat, może pogorszyć się w ciągu kilku godzin, tak też było w tym przypadku. Podczas pierwszej wizyty nic nie wskazywało na to, aby pacjentka musiała natychmiast trafić do szpitala.

Pan Krzysztof sprostował daty podane „Głosowi” przez panią Ewę, gdy pisaliśmy o sprawie po raz pierwszy. Pogotowie przyjeżdżało do pani Barbary 22 września, seniorka zmarła 24 września.

- Byłam zdenerwowana tym wszystkim, pomyliłam dni – przyznaje kobieta.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza