Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proporcjonalne wybory to polityczny absurd

Marcin Barnowski
Wyniki głosowania w skali bezwzględnej nie przełożyły się w Słupsku na mandaty radnych.
Wyniki głosowania w skali bezwzględnej nie przełożyły się w Słupsku na mandaty radnych. Fot. archiwum
Tysiące głosów poszło w Słupsku na zmarnowanie, twierdzi jedna z kandydatek na radną. - To absurd, że kandydaci, którzy osiągnęli bardzo dobre wyniki, nie weszli do rady.

Janina Nowak, kandydatka PiS na słupską radną, sporzą­dziła specjalną analizę, która - jej zdaniem - wykazuje absurdalność ordynacji proporcjonalnej w wyborach do rad miejskich w dużych miastach. Takich właśnie, jak Słupsk. Wyniki głosowania w skali bezwzględnej nie przełożyły się u nas bowiem na mandaty radnych.

- Im więcej i częściej dziennikarze będą o tym pisać, tym prędzej politycy nadadzą temu normalną formułę. Dopóki w samorządach będą wybory proporcjonalne, dopóty wyniki będą absurdalne, a wyborcy będą mówić: "Nikogo nie znam, ale głosuję na tę listę" lub "przykro mi, kandydat dobry, ale na tę listę nie głosuję" - napisała do nas w e-mailu Janina Nowak.

Najbardziej spektakularne przykłady tego absurdu, to według niej, przypadki Andrzeja Obecnego (SLD), Mirosława Pająka (PiS) oraz kandydatów PO: Romualda Machalińskiego i Renaty Stec.

Obecny nie otrzymał man­da­tu radnego, mimo że miał najlepszy wynik w całym okrę­gu wyborczym i zarazem siódmy w mieście. Gdyby w skali całego miasta o obsadzie miejsc w RM decydował wynik wyborów większościowych, to do 23-osobowej Rady wszedłby z siódmą lokatą.

Podobnie były radny Mirosław Pająk, który w skali całe­go miasta był, według wyliczeń Janiny Nowak, siedemnasty oraz Romuald Machaliński z PO, który był dwudziesty drugi. Z kolei Renata Stec zdobyła tyle samo głosów, co Andrzej Kaczmarczyk z komitetu Macieja Kobylińskiego (206). Kaczmarczyk wszedł jednak do Rady, a Stec nie.

Jednak co ciekawe, obaj najwięksi poszkodowani ordynacji proporcjonalnej: Obecny i Pa­jąk opowiadają się nadal za jej utrzymaniem. - Ta ordynacja preferuje siły polityczne i ugrupowania obywatelskie, będące gwarantem realizacji konkretnych programów, a nie pojedyncze osoby. Gdyby wybory były u nas większościowe, mielibyśmy 23 solistów, popularnych, ale bez zaplecza - uważa Obecny.

- Nie mam żalu, choć podobno zabrakło mi tylko 20-30 głosów - mówi Pająk. - Nie wszedłem, bo w moim okręgu dość dużo głosów zebrał pan Kobyliński i to miało wpływ na rozdział mandatów.

Pająk dodaje, że duży wpływ na ten podział miejsc w radzie ma także kolejność na poszczególnych listach. - Byłem trzeci. Ale z drugiej strony, w czasach AWS wszedłem do rady nawet z 5. miejsca - zaznacza.

Janina Nowak podtrzymuje jednak opinię, że ordynację należałoby zreformować. - Uwa­żam, że jest zbyt duża rozbieżność między wynikami głosowania, a wynikami wyborów. Trzeba się zastanowić, jak zwiększyć reprezentatywność radnych - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza