Sprawa z powództwa słupszczanki miała się odbyć 15 kwietnia. Chodziło o obniżenie wysokości alimentów na dziecko, które po rozwodzie wychowuje były mąż pani Marty.
- W angielskiej firmie, w której pracuję, wzięłam tygodniowy urlop. Z Bristolu przyleciałam samolotem do Wrocławia, bo innego połączenia w tym czasie nie było. Stamtąd pociągiem pojechałam do rodziców w Słupsku, a 15 kwietnia ich samochodem wybrałam się do Zielonej Góry - opowiada nam pani Marta.
Słupszczanka była przekonana, że sprawa się odbędzie, bo przedtem na życzenie sądu wydała sporo pieniędzy, aby tłumacz przysięgły przetłumaczył wszystkie rachunki, które na bieżąco opłaca w Anglii.
- Nie było wcześniej żadnej informacji, że rozprawa jest odwołana. W sądzie pojawił się także mój były mąż, więc i jego nie powiadomiono o jej odwołaniu. Za to na drzwiach sali rozpraw umieszczono informację, że z powodu wyjazdu służbowego sędziego sprawę zdjęto z wokandy. Pracownica sekretariatu zdziwiła się nawet, że na kogoś w ogóle czekam - nie ukrywa swojego oburzenia słupszczanka, która przyszła na skargę do naszej redakcji.
W Zielonej Górze kobieta dowiedziała się jedynie, że kolejna rozprawa ma się odbyć w maju. Nie jest jednak wcale pewna, czy tym razem znowu nie pojedzie na próżno do sądu w Zielonej Górze.
- Wychodzi na to, że w Polsce w ogóle nie szanuje się ludzi i ich czasu. Po takim zdarzeniu nie chce się w ogóle wracać do tego kraju - dodaje pani Marta.
- Akurat w tym wypadku decyzję o zdjęciu z wokandy podjął prezes sądu. Ponieważ decyzja zapadła krótko przed terminem rozprawy, to nikogo o tej decyzji nie informowaliśmy. Tak zawsze się dzieje w podobnych sytuacjach - mówi Alina Stelmaszuk, kierownik sekretariatu sądu rodzinnego w Zielonej Górze. Według niej pani Marta nie ma prawa do zwrotu poniesionych kosztów, bo to ona jest powódką i:
- Jest sama sobie winna, że nie porozumiała się z mężem bez sądu.
Zdaniem Adama Bodnara z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Obywatela takie stanowisko sądu jest niedopuszczalne. - Prawo przewiduje możliwość składania pozwów dotyczących alimentów. Sąd powinien się więc zachować jak przedsiębiorca wobec klienta. Tymczasem niektóre sądy nadal nie rozumieją, że wiele osób pracuje w Europie, a to są zupełnie inne koszty, niż przejazd pociągiem drugiej klasy - uważa.
Radzi domagać się zwrotu kosztów, a jeśli to nie pomoże, należy pozwać sąd.
Deklaruje, że fundacja może wtedy pomóc pani Marcie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?