Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Psia specgrupa. Potrafi wyczuć ślady zapachu przestępcy na miejscu zbrodni

Paweł Puzio [email protected]
– Te psy są jak rodzina. Do tej pracy trzeba mieć serce i szanować psy, bo to nasi najlepsi przyjaciele, którzy ciężko pracują – mówi aspirant Andrzeja Więsek. Na zdjęciu razem z Borysem.
– Te psy są jak rodzina. Do tej pracy trzeba mieć serce i szanować psy, bo to nasi najlepsi przyjaciele, którzy ciężko pracują – mówi aspirant Andrzeja Więsek. Na zdjęciu razem z Borysem. Maciej Kaczanowski
Borys, Dżeki i Aron pracują nosem. Są w psiej specgrupie.

Potrafią wyczuć choćby ślad zapachu przestępcy na miejscu zbrodni.

W lubelskiej policji służy 61 psów. Większość w kategorii patrolowej lub patrolowo-tropiącej. Jednak jest także oddział specjalny, specgrupa psich nosów. Są to psy zajmujące się identyfikacją człowieka na podstawie jego zapachu.

- Chętnie przyjmujemy do policji psy w typie owczarka niemieckiego. Niekoniecznie z rodowodem, bo psy z rodowodem często są przerasowane, a co za tym idzie, delikatne. Nie wszystkie zniosą trudy szkolenia, tresury i późniejszej służby. Ważne są także cechy osobnicze.

A zatem psy patrolowe czy patrolowo-tropiące nie mogą bać się odgłosów strzałów, tłumu ludzi, zamkniętych pomieszczeń czy śliskiego podłoża. Muszą być też odważne, samodzielne, z pew­ną dozą agresji, ale do okiełznania. Te psy usytuowane są w pionie prewencji - wyjaśnia nadkomisarz Bożena Lorek.

Inne cechy wymagane są od psów specjalnych - szukających zapachów narkotyków czy materiałów wybuchowych. Ale absolutną elitą są psy znajdujące się w służbie kryminalnej, szkolone do badań osmologicznych.

- Te psy muszą być obdarzone superwęchem, ponadprzeciętną pasją do aportowania różnych przedmiotów, wytrwałością szukania, radością z zabawy, pewnością zachowania i samodzielnością w rozwiązywaniu zadań, ale nie agresją - mówi nadkomisarz Bożena Lorek.

Jest jednak wspólna cecha dla wszystkich kandydatów na czworonożnego funkcjonariusza - każdy z nich musi chętnie aportować i być sko­ry do zabawy, a przede wszystkim: młody i zdrowy. Te cechy są podstawą szkolenia w Zakładzie Kynologii Policyjnej w Sułkowicach pod Warszawą.

Wszyscy zapewne pamię­tają "Przygody psa Cywila". On też zaczynał w Sułkowicach, podobnie jak trzej podopieczni aspiranta Andrzeja Więska - Borys, Dżeki i Aron. Do policji trafiają psy najwyżej dwuletnie.

- Po kwalifikacjach jedziemy z pieskiem do Sułkowic na kilkumiesięczny kurs. Uczymy psy tropić śla­dy, pokonywać przeszkody, bronić przewodnika, ścigać pozoranta czy przeszukiwać teren i pomieszczenia - opowiada aspirant o podstawowym szkoleniu psów do pionu prewencji.

Wyższa szkoła jazdy zaczyna się w przypadku psów specjalnych, do wyszukiwa­nia zapachów narkotyków, materiałów wybuchowych, zwłok oraz identyfikacji człowieka na podstawie zapa­chu.

- Nasi podopieczni do specgrupy osmologicznej przechodzą specjalistyczne szkolenia, podczas którego zwierzęta są przyuczane wyłącznie metodą smakołykową. Pies za pozytywne wyszukanie chwalony jest głosem, głaskany, otrzymuje smakołyk lub aportuje ulubiony przedmiot. Takie szkolenie trwa od 4 do 9 miesięcy. Potem pies trafia do służby - tłumaczy Andrzej Więsek.

Oczywiście zapewne część czytelników zada pytanie, a co to jest ta osmologia. Najprościej można to wyjaśnić w ten sposób: jest to dział kryminalistyki zajmujący się identyfikacją ludzi na podstawie ich zapachu, najczę­ściej sprawców przestępstw.

Na miejscu przestępstwa policja zabezpiecza ślady zapachowe za pomocą specjalistycznych pochłaniaczy. Minimalny okres czasu, konieczny do absorpcji (zebrania) zapachu to 30 minut, następnie te pochłaniacze trafiają do neutralnych zapachowo słoików. Oczywiście wszystkie czynności mechaniczne są wykonywane z pomocą narzędzi neutralnych zapachowo. Tak zabezpieczony ślad zapachowy może być przechowywany przez wiele, wiele lat.

Wracamy na ulicę. Policjanci wytypowali osobę, która może być sprawcą przestępstwa i mogła na miejscu jego popełnienia pozostawić zapach. Pobierają od niej zapach, a psi nos, mówiąc w skrócie, porównuje oba zapachy, przy zachowaniu ściśle określonych procedur, w ściśle określonych warunkach i specjalnych pomieszczeniach.

- Na podstawie obserwacji reakcji i zachowań psa opiekun wraz z ekspertem prowadzącym identyfikację określają, czy porównywane próbki zapachu wykazują zgodność między sobą czy też nie - tłumaczy Bożena Lorek.

- Psy osmologiczne są z natury delikatne i bardzo inteligentne. W pewnym sensie jest to psia elita, która wymaga odpowiedniego traktowania, codziennej porcji zabawy, motywacji, rozmowy. I co ważne, uczą się od ludzi na zasadzie naśladownictwa pewnych zachowań, w nieprawdopodobny sposób odbierają ludzkie emocje - dodaje nadkomisarz Bożena Lorek.

Swoją niechęć do wykonywania pracy węchowej potrafią manifestować w ciekawy sposób.

- Był taki pies, który jak miał zły dzień, to nagle zapadał na ciężkie choroby. Bywało tak, że słysząc głos swojego opiekuna, dostawał ataków kaszlu. Opiekun w trosce o jego zdrowie poświęcał mu sporo czasu. Jednakże im więcej czasu i zabiegów mu poświęcaliśmy, tym bardziej był chory i nieszczęśliwy. To nie wszystko. Przed pracą potrafił nagle okazywać objawy kulawizny. Za nic nie chciał przejść nawet paru kroków, a co dopiero pracować. W pomieszczeniu rozpoznawalni, gdzie wykonuje się badania osmologiczne, po prostu mógł stąpać na tylnych łapach, chwiał się i sprawiał wrażenie nieświadomego całej sytuacji. A po wyjściu za furtkę od razu hasał na całego. Dopiero męska rozmowa z opiekunem i zmiana reguł gry przyniosły skutki - opowiada nadkomisarz Lorek.

Warto dodać, że raz w roku psy biorą udział w testach sprawności użytkowej - przechodzą egzaminy, po których otrzymują atesty uprawniające przewodników do użycia danego psa w służbie.

Psa można wycofać ze służby w policji po ukończeniu przez niego 9. roku życia. - Ponad 90 procent psów-emerytów trafia pod dalszą opiekę dotychczasowych przewodników. Przeważnie mieszkają razem nimi na psiej emeryturze - mówi nadkomisarz Bożena Lorek.

- Przez lata wspólnej pracy między opiekunem a psem zawsze wywiąże się nić wzajemnych emocji i silnego przywiązania. Kiedyś miałem psa, z którym dużo pracowałem w ramach szkolenia w Sułkowicach. Tak się złożyło, że zaraz po powrocie z kursu musiałem pójść na dwutygodniowy urlop wypoczynkowy. Gdy wróciłem do jednostki, to pies był na mnie obrażony, że go zostawiłem. Długo musiałem z nim rozmawiać - dodaje z uśmiechem aspirant Więsek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza