Grażyna Starzak

„Puściły nam” hamulce, czyli dlaczego kulturalny język stał się drętwy?

„Puściły nam” hamulce, czyli dlaczego kulturalny język stał się drętwy?
Grażyna Starzak

Gorszy język wypiera lepszy - mówi prof. Renata Przybylska, językoznawczyni, dziekan Wydziału Polonistyki UJ.

Często bywa pani zażenowana, słysząc, jak ktoś „okrasza” swoją wypowiedź wulgarnymi słowami?

Często, ponieważ dojeżdżam do pracy autobusem. Bardzo razi mnie, gdy ktoś używa wulgarnych słów. Jeszcze kilka lat temu podejmowałam próby grzecznej reakcji. Dzisiaj tego nie robię, bo moje dzieci uświadomiły mi, że ci, którym zwrócę uwagę, mogą mnie pobić…

Kiedyś nie wytrzymałam i zwróciłam uwagę grupce gimnazjalistów, którzy jadąc tramwajem głośno przeklinali. O dziwo, młodzieńcy ucichli. Zastanawiam się, w jaki inny sposób można uświadomić młodym ludziom, że to nieodpowiednie zachowanie?

Mnie się wydaje, że młodzi ludzie, ale nie tylko oni, czują potrzebę przynależności do jakiejś wybranej grupy, cieszącej się prestiżem. Im jest ona węższa, tym bardziej dla nich wartościowa. Można by to z pożytkiem dla nich wykorzystać. Np. stwarzać pozytywne snobizmy. Kiedyś czytałam recenzję roli młodego brytyjskiego aktora, który grał Sherlocka Holmesa. Recenzent pisał, że ów aktor wyróżnia się ogromną kulturą osobistą, erudycją i tym, że posługuje się ładną, poprawną angielszczyzną. Może warto częściej podawać publicznie takie przykłady, aby zachęcić młodzież do powielania takich wzorców. Pokazać młodzieży, że jeśli chce się wyróżniać, to niekoniecznie przez to, że ma kolczyk w uchu, ale może dzięki temu, że inaczej, ładniej mówi.

Powiedziała pani, że w używanym przez Polaków, na co dzień języku najbardziej rażąca jest „postępująca wulgaryzacja”. To było dziesięć lat temu…

Te słowa są nadal aktualne. Ba, wulgaryzacja potocznego języka nasila się. Proszę spojrzeć na „życiorys językowy” każdego z nas, dorosłych. Proszę sobie przypomnieć, jakim językiem posługiwaliśmy się, jako dzieci, młodzi ludzie, w domu rodzinnym, w czasie niedzielnego obiadu u dziadków, nawet na podwórku. Proszę zwrócić uwagę, że w czasach naszej młodości, jeśli nawet chłopcy używali wulgarnych słów, to między sobą. To była męska rozmowa i męska sprawa. Gdy przypadkiem usłyszały taką rozmowę dziewczęta, był wstyd. Teraz, bywa, że dziewczęta, rozmawiając we własnym gronie, klną, jak przysłowiowy szewc. W tym miejscu dodam, że te same, niepisane zasady obowiązywały przed laty zarówno w kulturze miejskiej, jak i wiejskiej. Na wsi rodzice straszyli dzieci, że im coś na języku wyrośnie, jeśli będą przeklinać. Te groźby okazywały się skuteczne.

„Postępująca wulgaryzacja” dotyczy też kultury masowej. W jednym z polskich filmów bijących rekordy frekwencji również, a może przede wszystkim, wśród małolatów, ilość słów na „k” i „ch” w każdym nieomal kadrze bije wszelkie, możliwe rekordy…

Kultura masowa bardzo się zwulgaryzowała. Dzisiaj, nawet w kinie czy teatrze trudno jest znaleźć dobre wzorce, które by można postawić na drugim biegunie powszechnie używanego, niedobrego języka. W przeszłości ładnej polszczyzny można się było uczyć od aktorów, od dziennikarzy, i w ogóle ludzi kultury. Język, którym przedstawiciele tych zawodów się posługiwali, mógł służyć jako pewien wzorzec. A dzisiaj chyba uważa się, że kulturalny język jest drętwy. Dlatego, w różnego rodzaju audycjach, radiowych, telewizyjnych, często słychać nazbyt potoczną mowę.

W dalszej częsci artykułu przeczytasz:

  • Modzie na przeklinanie
  • Dlaczego nawet nastolatki "rzucają mięsem"?
  • Kiedy użycie wulgaryzmów jest dopuszczalne?
Pozostało jeszcze 64% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Grażyna Starzak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.