Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratownictwo morskie w 1997 roku i dziś (zdjęcia)

Ireneusz Wojtkiewicz [email protected]
Rok 1997, ratownicy morscy podczas akcji pod Ustką, w tle statek ratowniczy „Monsun”
Rok 1997, ratownicy morscy podczas akcji pod Ustką, w tle statek ratowniczy „Monsun” Ireneusz Wojtkiewicz
Kto od lat przyjeżdża nad Bałtyk na wczasy czy mieszka tu stale przyzwyczaił się do widoku białych statków oznakowanych czerwonych krzyżem maltańskim – symbolem ratownictwa morskiego.

Statki zazwyczaj niewielkie, stale cumujące m.in. na dyżurach w portach Ustki i Łeby. Dają poczucie bezpieczeństwa tym co na morzu lub przy nim. W naszym archiwum „wyłowiliśmy” zdjęcia z ćwiczeń ratowników morskich na pełnym morzu i w porcie Ustka, przeprowadzone w 1997 roku - prawie 5 lat po katastrofie promu „Jan Heweliusz”, w której zginęło 55 osób.

- Wprawdzie nie brałem udziału w tych ćwiczeniach, lecz dobrze pamiętam, że odbywały się one jeszcze na kilka lat przed skokiem technologicznym w wyposażeniu sprzętowym ratownictwa morskiego, który nastąpił w połowie lat 80. minionego stulecia – komentuje oglądane zdjęcia nestor tej służby, zachowujący anonimowość. - Mieliśmy już bardzo przykre doświadczenia z promem „Jan Heweliusz”, a także promem „Mikołaj Kopernik”, kiedy decydenci wreszcie zdali sobie sprawę, że najwyższy czas unowocześnić sprzęt ratowniczy, zastępując na przykład łodzie wiosłowe motorowymi. To wtedy szalupom ratunkowym dołożono silniki.

Archiwalne zdjęcia obrazują akcję ratowników brzegowych i morskich z Ustki i Łeby – ochotników i zawodowców. To było akcja podejmowania ze statku na pełnym morzu osoby poszkodowanej w celu przekazania jej pod opiekę ratowników ze stacji brzegowej. W tym celu użyto m.in. pontonu z napędem motorowym rozwijającym prędkość ok. 25 węzłów, wyrzutni lin (tzw. rzutek) na odległość 50 metrów oraz amfibii ze słupskiego Urzędu Morskiego, której nawet niewysoki stan morza jednak ograniczał możliwości wykorzystania.

W akcji na morzu brał udział statek ratowniczy „Monsun”, który po kilkudziesięcioleciach morskiej eksploatacji prawdopodobnie trafił do którejś ze śródlądowych baz żeglarskich. Zastępuje go stacjonujący stale w Ustce „Orkan” - statek 34-metrowy, rozwijający prędkość 24 węzły, którego załogę stanowi 6 osób. Ta jednostka, zbudowana i zwodowana w 2010 roku, a wprowadzona do służby w 2013 roku, może podjąć jednorazowo 150 rozbitków.

Wracając do akcji ratowniczej sprzed prawie pół wieku, drugi jej etap odbył się w kanale usteckiego portu, gdzie ratownicy ćwiczyli wywrotki z pontonu. Podobne próby w tym samym czasie przechodziły szalupy ratunkowe zbudowane w Stoczni „Ustka”. Wszystkim asystował wysłużony ale wciąż dzielny holownik portowy „Lucek”. Bazą ratowników brzegowych była wówczas tzw. czerwona szopa we wschodniej części portu. Obiekt zabytkowy, zbudowany w 1867 roku (według innych źródeł – w 1887 r.). Przed jej frontonem ówczesny dyrektor Polskiego Ratownictwa Okrętowego Stanisław Rutkowski uhonorował ratowników z Ustki i Łeby odznakami dla zasłużonych ludzi morza i ratownictwa morskiego.

Czerwona szopa była wykorzystywana przez obecną SAR (Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa) do czasu jej przebazowania w 2010 roku do nowych obiektów po zachodniej stronie portu. Stary obiekt niszczeje, menele upychają w jego murach flaszki i puszki po napojach alkoholowych – tuż przy tablicy głoszącej, że tu się mieści ustecka podstacja wodnego zespołu ratownictwa medycznego NFZ. Tymczasem nowa stacja ratownictwa stoi w oprawie flag i banerów głoszących, że trwa właśnie protest ratowników morskich przeciwko niskim wynagrodzeniom. A ratownicy są na posterunku jak dawniej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza