Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratownik medyczny z Centrum Zdrowia Psychicznego w Słupsku usłyszał zarzuty wykorzystania seksualnego pacjentek

Magdalena Olechnowicz
Magdalena Olechnowicz
Hubert K., ratownik medyczny z Centrum Zdrowia Psychicznego w Słupsku, został zatrzymany przez policję. Prokuratura zarzuciła mu wykorzystanie seksualne dwóch pacjentek i zawnioskowała o trzymiesięczny areszt dla niego. Sąd nie przychylił się do wniosku i zastosował wobec podejrzanego dozór policyjny, zakaz zbliżania się do pokrzywdzonych i zakaz wykonywania zawodu. Podejrzany nie przyznaje się do winy.

O sprawie napisaliśmy jako pierwsi, gdy zgłosiła się do nas pokrzywdzona kobieta. 20-letnia słupszczanka trafiła do Centrum Zdrowia Psychicznego w lipcu ubiegłego roku po próbie samobójczej. Została przypięta do łóżka pasami obezwładniającymi. To właśnie wtedy pracownik oddziału miał dotykać ją w miejsca intymne. Wówczas jednak prokuratorskie śledztwo umorzono. W lutym je wznowiono, ponieważ zgłosiła się kolejna pokrzywdzona kobieta. Do podobnych zdarzeń doszło we wrześniu 2018 roku.

Piotr Nierebiński, prokurator rejonowy w Słupsku, potwierdził, że Hubert K. usłyszał zarzuty natury seksualnej.

- To przestępstwa przeciwko wolności seksualnej. Śledztwo wznowiono, ponieważ zgłosiła się nowa pokrzywdzona. To kobieta w wieku około 20 lat. Sposób działania był taki sam jak we wcześniejszym postępowaniu, które umorzono. Wtedy mieliśmy sytuację jeden do jednego i brakowało dodatkowych dowodów. Teraz były podstawy, aby zatrzymać mężczyznę i postawić mu zarzuty
doprowadzenia do innych czynności seksualnych, jeśli chodzi o dwie podopieczne Centrum Zdrowia Psychicznego w Słupsku. Do zdarzeń miało dojść w lipcu i wrześniu ubiegłego roku. To były czynności na tle seksualnym wykorzystujące stosunek zależności, bezradność i sytuację danej osoby. Podejrzany został zatrzymany w charakterze podejrzanego. Nie przyznaje się do winy - mówi Nierebiński.

Mężczyzna usłyszał zarzuty z trzech artykułów Kodeksu karnego. Art. 197. § 2 mówi o tym, że kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza kogoś do poddania się innej czynności seksualnej podlega karze pozbawienia wolności do lat 8.
Z kolei art. 198 dotyczy wykorzystania bezradności innej osoby lub braku jej zdolności do pokierowania swoim postępowaniem w celu doprowadzenia jej do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej podlega karze pozbawienia wolności do lat 8.

Kolejny to art. 199. § 1, który mówi, że kto, przez nadużycie stosunku zależności lub wykorzystanie krytycznego położenia, doprowadza inną osobę do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Prokurator zawnioskowała o trzymiesięczny areszt dla mężczyzny, jednak sąd nie przychylił się do wniosku prokuratura.
- Wobec podejrzanego zastosowano dozór policyjny, zakaz kontaktu z pokrzywdzonymi oraz zakaz wykonywania zawodu ratownika medycznego - mówi prokurator Nierebiński.

Hubertowi K. grozi do ośmiu lat więzienia.

20-latka nie ukrywa, że cieszy się, że śledztwo wznowiono.

- Wcześniej nikt mi nie uwierzył, ponieważ było słowo przeciwko słowu i żadnych świadków. W sali nie było też kamer - opowiada nam kobieta.

Jest bardzo ostrożna, chciała rozmawiać tylko z kobietą, gdyż mężczyzna mógłby nie zrozumieć koszmaru, który przeszła.

- Miałam osobiste problemy, chciałam popełnić samobójstwo, wcześniej dla odwagi napiłam się alkoholu - opowiada. - Po karetkę zadzwonił mój chłopak i trafiłam na tzw. oddział zero słupskiego psychiatryka. Tam ratownik medyczny zapiął mnie w pasy obezwładniające i wtedy dotykał moich piersi oraz krocza. Pytałam, dlaczego to robi i mówiłam, że nie życzę sobie tego, ale on odpowiedział, że musi sprawdzić, czy czegoś tam nie ukryłam. Szedł także ze mną do toalety, mimo że poprosiłam, aby zawołał pielęgniarkę. Miałam problem z rozwiązaniem spodni od piżamy, więc rozerwał mi je, obnażając mnie do bielizny - mówi.

Kobieta jeszcze w tym samym dniu chciała wyjść do domu, ale nie było zgody lekarza. Z pasów odpięto ją dopiero na drugi dzień.

- Wtedy zadzwoniłam do mamy i prosiłam, aby mnie stąd zabrała. Nie chciałam, aby znów mnie przypięli do pasów, albo nafaszerowali jakimiś lekami. Wyszłam jednak dopiero na trzeci dzień - mówi kobieta.

Na policję poszła po trzech dniach. - Miałam obawy, bo to bardzo krępująca sytuacja, ale przekonała mnie mama, mówiąc, że ten człowiek musi zostać ukarany.

Niestety, w październiku śledztwo prokuratorskie umorzono z uwagi na brak danych dostatecznie uzasadniających popełnienie czynu zabronionego. Wznowiono je w lutym, gdy zgłosiła się druga poszkodowana.

20-letnia pokrzywdzona ma nadzieję, że teraz, gdy nie jest już sama, śledczy uwierzą w zeznania kobiet. - Wierzę, że teraz inne kobiety, które być może również spotkały się z tak upokarzającą sytuacją, zgłoszą się na policję lub do prokuratury - mówi kobieta.

Centrum Zdrowia Psychicznego w Słupsku.

Pacjentka słupskiego psychiatryka: dotykał mnie w miejsca intymne

Zobacz także: Tak wyglądał remont Centrum Zdrowia Psychicznego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza