Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratownik wyznaje: wziąłem łapówkę

Magdalena Olechnowicz [email protected]
Kwiaty i bombonierka - tak to się zaczyna.
Kwiaty i bombonierka - tak to się zaczyna.
Młody ratownik pogotowia ze Słupska przyjął łapówkę. Nie potrafił powiedzieć "nie". Teraz czuje się upokorzony.

Widzę dla ciebie ratunek

Widzę dla ciebie ratunek

Nasz komentarz

Młody człowiek, zaczynający karierę w służbie zdrowia, apeluje, by nie dawać mu "prezentów". Szkoda tylko, że sam przyjął taki podarek. Była przecież okazja, by przekonać ludzi, że aby być zdrowym, nie trzeba dawać w łapę. Dobrze, że chociaż ruszyło go sumienie.

Doświadczeni lekarze mówią, że problemu nie ma, a kwiatki w podzięce nie są niczym złym. Moim zdaniem też nie są. Zapytałam zatem koleżankę, której ojciec jest ciężko chory, czy w ramach wdzięcznosci wręczała lekarzom kwiatki. I co usłyszałam? Głośny śmiech. - Koperty dziewczyno się daje - stwierdziła. Ile w środku? - A to zależy, od 500 do 1500.

Zatkało mnie. Początkowo miałam przyłączyć się apelu młodego ratownika: "Pacjenci, nie dawajcie prezentów". Ale przeważa głos rozsądku: "Lekarze, przestańcie brać!".

Tak więc, młody ratowniku, swoje pretensje kieruj nie do rodziny chorego, która zrobi wszystko, by bliskiego postawić na nogi, ale do starszych kolegów. Skoro jednak ruszyło cię sumienie, widzę dla ciebie ratunek. Następnym razem powiedz "nie".

Magdalena Olechnowicz

Pracownik słupskiego pogotowia (nazwisko do wiadomości redakcji) już na początku swojej kariery w służbie zdrowia spotkał się z korupcją, a na domiar złego popełnił przestępstwo.

- Pojechałem na swój pierwszy dyżur w pogotowiu. Dostałem zlecenie na przewóz chorego ze szpitala do domu. Rutynowa czynność płatna z ubezpieczenia - opowiada. - Po dojechaniu do szpitala i odnalezieniu pacjenta, rodzina na wejście wręcza mi dwa banknoty dziesięciozłotowe. Mówią: - To dla pana i drugiej osoby z karetki. Byłem zszokowany! Powiedziałem, że nie mogę tego przyjąć, że to niepotrzebne. Rodzina jednak upierała się, żeby przyjąć - bądź co bądź - łapówkę. Spojrzałem na kolegę z karetki i wziąłem - wyznaje.

Usługa medyczna, bo tym jest przewiezienie chorego, przebiegła według wszystkich standardów. Chory został podwieziony na wózku do karetki, a pod domem, z racji trudności w poruszaniu, przetransportowany na krzesełku do mieszkania.

Młody ratownik jest zły na siebie. - Wstydzę się, a nawet brzydzę się sobą, że nie umiałem powiedzieć "nie". Podjąłem tę pracę, bo chciałem nieść pomoc ludziom. Niestety, pozbawiono mnie tego i odarto z szat. Zostałem poniżony i zhańbiony tym czynem - dodaje.

Jego zdaniem, właśnie przez takie zachowanie służba zdrowia ma zszarganą opinię. Że aby się leczyć, trzeba dać łapówkę. - Ale to pacjenci sami tworzą tę chorą sytuację - uważa. Nawet doświadczeni lekarze przyznają, że problem "prezentów" w służbie zdrowia jest trudny.

- Moim zdaniem podziękowania w formie kwiatów czy bombonierki nie są niczym złym. Jednak jeśli pacjent wręcza "upominek" przed leczeniem, nie należy go przyjmować - mówi Zbigniew Grzybowski, ordynator chirurgii ogólnej i naczyniowej w słupskim szpitalu.

Po prostu mówcie "nie"

Sebastian Zdończyk

Rozmowa z Sebastianem Zdończykiem,
socjologiem zachowań ludzkich

- Temat łapówek w służbie zdrowia wraca jak bumerang...

- Tak. I funkcjonuje coraz bardziej świetnie...

- Tym razem sytuacja jest nietypowa. To nie pacjent bulwersuje się, że aby być zdrowym, trzeba dać w łapę, ale pracownik służby zdrowia apeluje: "Nie dawajcie łapówek".

- Sytuacja rzeczywiście dziwna, ale cały proces łapówkarstwa jest napędzany przez obie strony. Gdyby ludzie nie dawali, lekarzy by nie brali. Jednak gdyby lekarze przestali brać, to ludzie przestaliby dawać.

- Mniej winni są chyba jednak ci dający?

- To jakby mniejsze zło. Ich można wytłumaczyć tym, że działają pod wpływem emocji. Ich bliski jest chory, więc chcą dla niego jak najlepiej.

- Jednak kwiatek za miłą opiekę nie jest chyba niczym złym?

- Niby nie, ale to tak jakby dziękować piekarzowi, że upiekł dobrą bułeczkę, a nauczycielowi, że nauczył tabliczki mnożenia. Każdy wybrał jakiś zawód, który musi wykonywać jak najlepiej, bo to jego obowiązek.

- Jak w takim razie nauczyć lekarzy asertywności?

- To proste. Muszą powiedzieć "nie" i już. Tak samo jak - "dziękuję", "nie palę" czy "nie biorę". I dobrze byłoby, gdyby to właśnie ten młody człowiek powiedział "nie" i przerwał ten samonapędzający się proces.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała
Magdalena Olechnowicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza