Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Referendyści przegrali sprawę o baner, ale z klasą

Bogumiła Rzeczkowska
Prezydent Słupska nie musi przepraszać mieszkańców miasta, ani wywieszać na ratuszu banera namawiającego do referendum.
Prezydent Słupska nie musi przepraszać mieszkańców miasta, ani wywieszać na ratuszu banera namawiającego do referendum. archiwum
Prezydent Słupska nie musi przepraszać mieszkańców miasta, ani wywieszać na ratuszu banera namawiającego do referendum. Grupa inicjatywna przegrała sprawę w trybie wyborczym. Sąd był po jej stronie, przepisy - nie.

Grupa inicjatywna referendum w sprawie odwołania Macieja Kobylińskiego z funkcji prezydenta Słupska pozwała go w trybie wyborczym. Chodziło o baner z treścią namawiającą do uczestnictwa w referendum i odwołania prezydenta. Baner umieszczono przed ratuszem na przyczepce samochodu w miejscu do parkowania. Jednak 11 listopada zasłonił go namiot, w którym serwowano posiłki w czasie obchodów Narodowego Święta Niepodległości.

We wtorek wieczorem sąd rozpatrywał sprawę.

- Nasz wniosek nie ma na celu, żeby prezydent ponosił jakieś sankcje. Chcemy pokazać społeczeństwu, jak utrudniana jest nasza akcja, a przeprosiny to najłagodniejsza forma - argumentował Jarosław Madej, pełnomocnik grupy inicjatywnej.

Sąd jednak oddalił wniosek, przyznając rację przeciwnej stronie, czyli radcy prawnemu Krzysztofowi Drygalskiemu, który reprezentował prezydenta.

Sędzia Janusz Blicharski stwierdził wręcz, że prawnik prezydenta wypunktował grupę inicjatywną jak dobry bokser na ringu. Z kolei wnioskowi grupy towarzyszy nieporadność prawna i widać, że jest napisany prosto z serca. Ale...

- Przepisy ustawy o referendum lokalnym określają, w jakich wypadkach można iść do sądu. Dotyczą one także banerów, ale ograniczają się do umieszczonych na nich nieprawdziwych treści - uzasadniał sędzia Janusz Blicharski postanowienie sądu i zwrócił się do zebranych.

- Rozumiem państwa rozżalenie, bo oczywistym jest, że komuś ten baner 11 listopada przeszkadzał. No tak, ktoś pomyślał, wybory osiemnastego, a tak nie będzie widać... Jednak tego rodzaju zachowanie nie mieści się w ramach przepisu. Być może ustawa powinna przewidywać taką sytuację, że ktoś utrudnia, zasłania. To luka w ustawie. Jednak sąd nie widział powodu ingerencji w zdarzenie. Tylko dlatego, że brak przepisu - podkreślił sędzia, życząc spokoju do końca referendum.

Jarosław Madej nie zapowiedział apelacji:

- Nie mamy już czasu chodzić po sądach - stwierdził. - Nie wygraliśmy, ale z uzasadnienia wynika, że akcja referendalna jest utrudniana. Nawet sąd miał wątpliwości i wypowiedział w naszą stronę ciepłe słowa. Moralnie możemy czuć się wygrani.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza