MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Relacje z frontu. Pułk Azow w niewoli. Rozmowa z narzeczoną obrońcy Mariupola

Maciej Białobrzeski
Wideo
od 16 lat
Gdy w trakcie wojny walczą żołnierze, często podziwiamy ich heroizm. Dla wielu stają się bohaterami. Trwająca od 24 lutego inwazja Rosji na Ukrainę wykreowała już kilku herosów. Był nim słynny duch Kijowa czy żołnierze z Wyspy Węży. Wojna to także druga strona medalu czyli najbliższa rodzina walczących. Szczególnie gdy trafiają oni do niewoli. Oto relacja Katarzyny Turczanowej, narzeczonej obrońcy Mariupola, żołnierza pułku Azowskiego.

- Obrona Mariupola była bardzo ważna, obrońcy byli w narożniku, mieli bardzo duże problemy z żywnością, wodą, amunicją. Próbowali kontrolować i bronić całe miasto, dopóki wojska rosyjskie nie przejęły nad nim kontroli, potem przenieśli się oni do Azowstalu - zaczęła opowiadać Katarzyna.

- To była otwarta walka uliczna, obie strony nie miały ze sobą większej styczności. Narzeczony próbował się do mnie dodzwonić. Rozmowa trwała około półtorej minuty, a on próbował powiedzieć "żyję" - to słowo było najważniejsze. „Żyję, wszystko w porządku, kocham cię, trzymamy się” - relacjonowała z przejęciem narzeczona żołnierza.

Rozkaz to rozkaz

- Później, kiedy byli już w Azowstalu, został ranny i nie było żadnych telefonów, bo nie mógł się połączyć, byli w schronie przeciwbombowym, był tam internet Starlink i próbował pisać. Jego ostatnia wiadomość została wysłana 29 kwietnia rano. Napisał: "Dziękuję za wszystko, co robicie. Buziaki". Ostatni telefon wykonał 17 maja, nie do mnie, ale do swojej babci, która jest dla niego najważniejszą osobą. Było to tuż przed zabraniem go do niewoli. To jest rozkaz – Ratujmy życie, a każdy musi go wypełnić, tak godnie, jak wykonali rozkaz obrony Mariupola, a potem Azowstalu - relacjonowała z przejęciem.

- Byłam zszokowana, ponieważ wszyscy mówili, że strona rosyjska ma bardzo negatywny stosunek do członków pułku Azow, myślą, że to jacyś nacjonaliści, mordercy, ale to nieprawda. Nie może tak być, bo ci ludzie przez tyle lat bronili naszej ziemi przed okupantem, przed wrogiem, który najechał na nas. Pułk "Azow" jest zakazany w Rosji, więc rozumiem, że nie chcą ich wymieniać. Tak więc oczywiście bardzo się zdziwiłam, że Vadim na to poszedł, ale… To jest rozkaz i musi się do niego zastosować - tłumaczyła Katarzyna Turczanowa.

Kiedy bliskich widzisz tylko w telewizji - rosyjskiej telewizji...

- 15 czerwca w telewizji NTV nadawano wieczorne wiadomości, a rodzina Vadima przysłała mi link. Wcześniej nie miałam o nim żadnych informacji. Otwieram ten film i nie poznaję mojego mężczyzny. To znaczy, miałam takiego dużego, przystojnego faceta z brodą. I tu widzę małe dziecko, które zostaje wprowadzone do pokoju nie jako jeniec wojenny, ale jako morderca w „czarnym delfinie” [najcięższe rosyjskie więzienie], jeśli wiecie, co mam na myśli. Widzę, że brakuje mu kilku przednich zębów. - opisywała wygląd ukochanego w niewoli.

- Patrzę na niego i nie mogę uwierzyć, zaczynam się denerwować. Bo go nie poznaję. Myślę, że może to nie mój Vadim, wtedy pokazują jego tatuaże i zaczynam rozumieć, że to on. To było przesłuchanie, bo nie mogę tego nazwać wywiadem. Przesłuchanie nagrane dla rosyjskich mediów. Istnieje stowarzyszenie, które stara się komunikować z Czerwonym Krzyżem, który dostarcza fotoreportaże i wideo z obecności żołnierzy w niewoli, że są tam z nimi i monitorują sytuację. Tak nie jest, narzeczonego widziałam tylko w rosyjskich mediach. Nadal nie ma informacji ze strony Czerwonego Krzyża, że są tam obecni, że są tam odpowiednie warunki - przekazywała.

- Gdybyśmy tylko wiedzieli, gdzie krzyczeć i do kogo jeszcze się zwrócić. Zrobilibyśmy to. Chcielibyśmy mieć możliwość dotarcia do ludzi na całym świecie i wszystkich światowych przywódców. I raz po raz podkreślać, że w XXI wieku w centrum Europy samozwańczy sąd tzw. Donieckiej Republiki Ludowej na terytorium suwerennego państwa grozi karą śmierci, czyli egzekucją… Nie powinno tak być! Potrzebujemy skupienia uwagi wszystkich liderów, bo sami nie możemy temu przeciwdziałać. Na takie ryzyko narażeni są dzisiaj obrońcy Ukrainy, jedni z najlepszych obecnie ludzi. - zakończyła.

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza