Ringo było kiedyś bardzo popularną dyscypliną w Polsce. Grali w nią praktycznie wszyscy. Jak to się zaczęło w Słupsku?
To były lata 70. W 1976 roku jako Zakład Doskonalenia Zawodowego mieliśmy zajęcia rekreacyjne w szkole podstawowej nr 7. Mój brat Maciej, młodszy o 8 lat, przyjechał z jakiegoś rajdu na południu Polski. I powiedział: „Chodź, pokażę ci, jak się gra w ringo”. On wyznaczył sobie całe boisko, a mi wyznaczył tylko połowę do siatkówki. I bardzo mi się spodobała ta gra. Miał kółko, bo one wtedy jeszcze nie były dostępne w sklepach. Potem ja zaraziłem tym Zarząd Wojewódzki TKKF (Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej). Z Januszem Chałbińskim założyliśmy Wojewódzką Komisję Ringo. Na ostro zaczęło się na wiosnę 1977 roku. Zrobiliśmy turnieje w Sławnie, Bytowie i Lęborku.
Jak się potoczyły?
W Sławnie startowało 16 mężczyzn. Ja wygrałem zawody, pokonałem zawodnika, który wygrał w półfinale z moim bratem. W Bytowie startowało blisko 100 zawodników. Trzeba było rozgrywać je systemem pucharowym, bo inaczej nie można było grać. W Lęborku walczyliśmy na dwóch halach tamtejszego „Mechanika”.
To już wtedy ringo musiało być bardzo popularne.
Zarząd TKKF dostał informację, że w Teresinie koło Warszawy odbywa się kurs organizatorów i sędziów ringo. Ja z Chałbińskim pojechaliśmy na ten kurs i tam Włodzimierz Strzyżewski zaszczepił w nas miłość do tego sportu. Tam nauczyłem się wiele z tej dyscypliny. Ona rozwija refleks i myślenie. Jak się gra jedną ręką, rozwija się jedna półkula mózgowa, jak dwoma - dwie.
Szybko pojechaliście na mistrzostwa Polski.
Pierwsze mistrzostwa, na które pojechała nasza ekipa, to 1979 rok. Odbywały się na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie. Ja byłem wtedy prezesem Ogniska TKKF „Camping” i była wtedy w Słupsku duża rywalizacja tych ognisk. Miałem wskazania od lekarzy, że powinienem się zająć rekreacją. I ringo rozwijało się w Słupsku. Były też zajęcia SKS w słupskich szkołach. Były także kursy kroju i szycia, na który uczęszczały panie. I tam też wprowadziliśmy ringo. Przez to dużo dziewcząt i pań grało. Jeździły i zdobywały pierwsze miejsca i ostatnie, bo coraz to dochodziły nowe. W Słupsku było dużo rekreacji, w każdym zakładzie, chociażby w Kapenie. Były tzw. słupskie soboty - imprezy rekreacyjne, gdzie ringo było propagowane.
To był początek złotych lat ringo w Słupsku?
W Polsce także. Popularna była wtedy piosenka znanego zespołu 2+1 „W ringo graj ze mną”. Grał w tę dyscyplinę Jacek Wszoła, jeden z najbardziej znanych wtedy lekkoatletów, grał pięściarz Jerzy Kulej. My ze Słupska pojechaliśmy w 1980 roku na drugie mistrzostwa kraju, znów w Warszawie. Taki zawodnik Witold Horodejuk, grał w siatkówkę, mówił, że nie bardzo mu ringo odpowiada. A tam zdobył medal w trójkach. Brąz. To była sensacja, bo pokonali trójki, które prezentowały wysoki poziom - z Warszawy i Poznania.
Tych medalistów było coraz więcej.
W sali ówczesnej szkoły podstawowej nr 11 na prof. Lotha mogliśmy dużo ćwiczyć. Ćwiczyliśmy wiele dyscyplin: badminton, siatkówka, rugby, podciąganie na drążku, brzuszki, biegi po kopercie. Dużo graliśmy między sobą. Po latach doszło ognisko Teletron z Ustki, tam Ryszard Kaim, Teresa Mazan i Ryszard Drozd je mocno rozwijali. Zresztą w tej dyscyplinie sprawdzały się dziewczyny, które wcześniej grały w siatkówkę.
W jakich latach zdobywaliście najwięcej medali na mistrzostwach Polski?
Na X Mistrzostwa Polski w Warszawie Słupsk pojechał autokarem. Było nas tak dużo. Wywalczyliśmy złoto w trójkach. A konkurencja była olbrzymia, grali przecież Czechosłowacy. W trójkach było tak dużo zawodników, że eliminacje przeprowadzano na bocznych boiskach. Do pierwszej dwunastki weszły trzy trójki ze Słupska i jedna ustecka. Był tam taki mecz w półfinale, gdzie spotkały się dwie słupskie trójki. Wynik to było 15:14 - przedwczesny finał. Tam Słupsk zdobywał czołowe miejsca.
Wielu słupskich sportowców grało w ringo.
Dzisiaj, jak mnie spotykają na ulicy, to przypominają mi, a ja nie wszystkich pamiętam. Grał piłkarz Czarnych Robert Kubarko, grali Piotr i Paweł Kryszałowiczowie. Na treningach było po 40 parę osób. Zajęcia odbywały się na pięciu boiskach. Kiedyś musiałem wyjechać. Poprosiłem kolegę o poprowadzenie zajęć. Potem mi powiedział: „Andrzej, ja tam nie byłem potrzebny. Kryszałowicze zrobili wszystko za mnie - rozgrzewkę i trening”. Najwięcej medali w swojej karierze zdobyła chyba Beata Gużlak, 19. Oczywiście w różnych kategoriach.
Kiedy to zainteresowanie ringo zaczęło maleć?
Już w latach 80. były problemy z salami. Mieliśmy salę z karatekami przy ul. Westerplatte, potem w hali SP nr 5. Zapał zaczął stygnąć, bo np. na podwórku mogliśmy grać od końca kwietnia do października. Potem zimą brakowało sali i jak się okazuje, niektórzy rezygnowali. Zaczęły się już wtedy problemy z finansami.
Dzisiaj gra niewiele osób, a inni lekceważą tę grę. Co jest fascynującego w ringo?
Chociażby Jan Steć, ma ponad 80 lat i wciąż gra w ringo. Kiedyś zrobiono klasyfikację wszystkich dyscyplin, ringo, obok siatkówki, było na 5. albo 7. miejscu. Pod każdym względem: ruchu, skoczności, zwrotności.
Rozmawiał Rafał Szymański
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?