Rosyjskie władze w okupowanym Doniecku wrzucają ciała swoich zmarłych żołnierzy do tajnego wysypiska „tysiącami” i pobierają od bliskich pieniądze za ich odnalezienie.
Tak wynika z nagrania opublikowanego przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. To przechwycona rozmowa między dwoma Rosjanami, którzy mówili, jak w końcu odnaleziono jednego z ich zaginionych przyjaciół.
W nagraniu mężczyzna mówi krewnej, że los „brata Inny” jest wreszcie znany po tym, jak zaginął miesiąc temu. - Lepiej, żebyś tego nie słyszała – mówi na początku, niechętnie zdradzając ponure szczegóły.
Po naciskach wyjaśnia, że siostra zmarłego pojechała do Doniecka i trafiła na wysypisko. Tam wrzucają ciała, bo później łatwiej sprawić, by zniknęły bez śladu - mówił mężczyzna, dodając, że ciał są tam tysiące.
Nie ma już gdzie ich umieścić. To wysypisko. Mówię ci po rosyjsku – śmietnik. Jest tak wysoki, jak dorosły człowiek - powiedział, dodając, że teren jest ogrodzony, zapieczętowany, nikogo nie wpuszczają.
Według niego jedynym powodem, dla którego zarządca wysypiska pozwolił kobiecie odnaleźć brata, było to, że zapłaciła „dobre pieniądze”. Potem wyjaśnił: przestawiali to tak, jakby kobieta przypadkowo znalazła [ciało]. To nie kostnica, to wysypisko… Przynoszą [ciała] tysiącami.
Ukraiński wywiad nie podał dokładnej lokalizacji tego wysypiska. Określono mężczyznę, który rozmawiał z krewną jako „najeźdźcę”.