Łączne długi kurortu sięgną około 40 procent rocznych dochodów miasta. Tak dużego zadłużenia Ustka nigdy nie miała. Pieniądze z nowego kredytu wysokości 8,2 miliona złotych miasto przeznaczy na wyremontowanie - do końca - ulicy Marynarki Polskiej oraz ulicy Małej i Kaszubskiej (dotychczas Findera) oraz odrestaurowanie najstarszej chaty przy domu kultury.
Większość pieniędzy na to miasto dostało z kasy Unii Europejskiej, a od siebie musiało dołożyć brakujące kilkadziesiąt procent kosztów inwestycji. Pieniędzy nie było w kasie, więc miasto zaciągnęło kredyt. Wszystkich kredytów będzie miało ok. 20 milionów złotych.
- Na utrzymanie naszego miasta wydajemy więcej, niż miasto zarabia - mówi Włodzimierz Siudek, radny miejski.
- Brakujące pieniądze do utrzymania miasta trzeba będzie skądś wziąć. Na razie mają iść na to dochody ze sprzedaży nieruchomości. Ale jeśli nie uda się w tym roku sprzedać tyle, ile zaplanowało miasto, to trzeba będzie wydać na to kredyty. A to będzie oznaczało ich przejedzenie.
W tym roku Ustka zaplanowała sprzedać działki i budynki za łączną sumę 5,1 miliona złotych. Z tej sumy 3,6 miliona będzie przeznaczone na utrzymanie miasta, a tylko 1,5 miliona na inwestycje. Jeśli sprzedaż pójdzie gorzej niż zaplanowano (taka obawa jest, bo na rynku trwa kryzys i nieruchomości słabo się sprzedają), to zamiast na inwestycje pieniądze będą przeznaczone na utrzymanie miasta. Urzędnicy miejscy zapewniają, że zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa.
- Inne miasta zadłużają się jeszcze bardziej niż my i nie robią z tego problemu. Mogliśmy wziąć jeszcze pięć milionów więcej kredytu na remont ulic, ale stwierdziliśmy, że nie można robić wszystkiego naraz - powiedział nam wczoraj Marek Kurowski, wiceburmistrz Ustki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?