- Trochę już lat minęło, jak zakończyłem karierę. Od czasu do czasu bawię się z kolegami. Nigdy się nie obraziłem na futbol. Jeśli mogę jeszcze pobiegać, to robię to z największą przyjemnością.
- Magia nazwiska wciąż działa. Często ma pan zaproszenia na tego typu imprezy?
- Tak. W miniony weekend byłem w Słupsku, w sobotę, gdzie grałem w III Amber Cup, a już w niedzielę występowałem w Warszawie na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Robiłem to z Polskim Stowarzyszeniem Byłych Piłkarzy. Jak mogę w jakikolwiek sposób pomóc, to staram się to robić.
- Był pan asystentem Leo Beenhakkera. Teraz występuje w turniejach pokazowych. Czy taki potencjał piłkarski, jaki pan ma, nie warto wykorzystać jako szkoleniowiec w zawodowym futbolu?
- Mam wciąż nadzieję, że spożytkuję moje doświadczenia. Na razie dzielę się moimi doświadczeniami z aktorami chcącymi grać w futbol. W niedalekiej przyszłości będę pracował z młodzieżą.
- Przyjeżdżał pan do Słupska z reprezentacją Polski zdobywać gole w spotkaniu Polska - Turcja w 1984 roku. Był pan także wcześniej na meczu sparingowym kadry U 16 z U 18. Ale Pomorze wspomina pan także z innej podróży?
- Tak, kiedyś jechałem do Koszalina na mecz reprezentacji młodzieżowych Polska - Austria aż jedenaście godzin. Miałem 18 lat i dostałem na talon malucha - fiata 126 p. Wraz z trójką kolegów jechaliśmy przez całą Polskę. Powiedziano mi, abym nie przekraczał 60 km na godzinę. I ja tak zrobiłem. Na szczęście wyjechaliśmy trzy dni wcześniej. A w meczu Polska wygrała.
- Jechaliście 11 godzin, a ile zajął wam powrót do Warszawy?
- Jeszcze dłużej, około 15 godzin. Ale wtedy nie musieliśmy się już spieszyć...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?