Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Dru Joycem, nowym rozgrywającym Energi Czarnych Słupsk (wideo)

Rafał Szymański
Dru Joyce w Słupsku
Dru Joyce w Słupsku Fot: Kamil Nagórek
Joyce od kilku dni przebywa nad Słupią i uczestniczy w treningach zespołu.

- Jesteś już po pierwszych treningach w słupskim zespole. Czy jest właśnie tak, jak sobie wyobrażałeś w naszym kraju?

- Jestem zaledwie kilka dni. Wciąż się aklimatyzuję. Wszystko jest dla mnie nowe i dopiero się przyzwyczajam. Poznaję dosłownie każdy szczegół.

- A co powiesz o zespole i swoich nowych kolegach?

- To samo co w pierwszym pytaniu. Dopiero poznaję klimat i stosunki w zespole. Uczę się ich języka. Wiecie, chodzi o te wszystkie żarty, docinki i życie w szatni (przechodzący właśnie obok Marcin Sroka pokazał ze sprytnym uśmiechem, że koszykarze nie będą czekać na to, aż Dru skończy rozmowę i odjadą autobusem spod hali w Jezierzycach do Słupska. Mina Joycea pokazała, że dał się nabrać...), ten klimat.

Podoba mi się tu, drużyna jest świetna. Chociaż jak widzicie pogoda nie najlepsza. Zanosi się na kolejne deszcze (rozmawialiśmy w piątek). Pasują mi trenerzy. Ale na razie dużo siedzimy w siłowni i dopiero zaczynamy grać w basket. A na to czekam najbardziej. Z drugiej strony największa adrenalina uwalnia się, gdy zaczyna się liga i poważne starcia. Oh, tego się nie mogę doczekać.

- Dlaczego wybrałeś Słupsk i Energę Czarnych?

- To był dla mnie ważny wybór i długo się zastanawiałem. Wiedziałem, że Energa Czarni to dobra drużyna. Widziałem, że walczyliście w półfinałach i potem o brązowy medal. Najbardziej mi się jednak podobała determinacja słupskich działaczy. Im naprawdę na mnie zależało, aby mnie ściągnąć do Słupska. Nie wiem, ale może to było najważniejsze.

- Grałeś z Lee z Humphreyem. On u nas występował. Czy wspominał coś o Słupsku?

- Tak, rozmawialiśmy o tym, chwalił klub za bardzo dobrą organizację. Opowiadał, że Słupsk to wspaniałe miasto, że spędził tu wiele niezapomnianych chwil. W ten sposób mnie przekonał. Jak już podpisałem kontrakt, podziękowałem mu.

- Podobno lubisz ostatnie chwile spotkania, gdy ważą się losy meczu. Wtedy jesteś najlepszy...

- Lubię mieć piłkę w rękach. Jednak jeśli zbliża się koniec meczu, a wszystko zależy ode mnie, niekoniecznie muszę rzucać czy wchodzić pod kosz. Wolę podać do kolegi z drużyny, który jest lepiej ustawiony i ma pewniejszą pozycję. Trzeba wtedy podejmować dobre decyzje.

- A jeśli byłoby pięć sekund do końca, był remis, i miałbyś piłkę, nie próbowałbyś rzucać?

- Zrobiłbym to, czego oczekiwałby w tym momencie ode mnie trener. Nieważne kto ma piłkę, ważne, żeby, gdy schodzimy z parkietu do szatni, na tablicy obok nazwy twojego zespołu było więcej punktów.

- Do tej pory w USA czy w Niemczech byłeś prowadzony przez trenerów ze Stanów Zjednoczonych. Teraz będziesz miał szefa ze wschodu. Dostrzegasz jakieś różnice?

- Te na pewno są. Jednak jestem w Polsce jeszcze zbyt krótko, żeby cokolwiek móc o tym powiedzieć. Przyjechałem tu, żeby grać w koszykówkę i mocno pracować dla drużyny. To chyba będzie dobre dla jakiegokolwiek trenera. Obojętnie skąd będzie. Prawda?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza