Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Grzegorzem Kołodko, gościem Politechniki Koszalińskiej

Rafał Wolny [email protected] Tel. 94 347 35 99
Grzegorz Kołodko podczas wykładu na Politechnice Koszalińskiej.
Grzegorz Kołodko podczas wykładu na Politechnice Koszalińskiej. Radosław Brzostek
Dwa pytania do prof. Grzegorza Kołodki, byłego wicepremiera i ministra finansów.

- Oprocentowanie lokat spada, ludzie wycofują pieniądze z banków, bo im się to nie opłaca. Jak w dzisiejszych czasach oszczędzać, żeby faktycznie zaoszczędzić?

- Obecnie najlepiej by było gdybyśmy nie oszczędzali, tylko byśmy jak najwięcej wydawali. Kryzys bowiem, który także dotyka polską gospodarkę, wynika również z tego, że brakuje możliwości zbytu towarów. Więc jeśli wskutek obniżenia stóp procentowych spada skłonność do oszczędzania i powodować to będzie wzrost skłonności do konsumpcji, czyli wydawania pieniędzy, to może to poprawić koniunkturę w Polsce.

Natomiast z punktu widzenia długookresowego zależy nam na jak najwyższym poziomie oszczędności. Na dłuższą metę oszczędza się z różnych motywów. Na wszelki przypadek, na ciężkie czasy, a teraz ciężkie czasy nastały, więc warto sięgać do tych oszczędności. Albo z motywu przezorności - oszczędzamy na przykład na wakacje, dokształcanie się, albo na nowy samochód bądź mieszkanie. Trzeba się rozejrzeć wokół, jakie są formy lokowania pieniędzy, aby, po pierwsze nie stracić, a po drugie - jak się da - nieco zyskać. Ja się nie zajmuję doradztwem finansowym, więc nikomu nie będę mówił, na czym ma spekulować.

Jeśli ktoś jest bardziej skłonny do ryzyka, to z pewnością na giełdzie papierów wartościowych. Jeśli jeszcze szczęście będzie sprzyjało, można więcej zyskać niż na depozytach bankowych, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że można również stracić. Jak ktoś chce mieć święty spokój, to niech oszczędza dalej w naszych bankach, niewiele na tym zyskując, ale także praktycznie nic nie tracąc.

- A kredyty bardziej opłaca się brać w euro lub frankach czy lepiej przestawić się na złotówkę?

- Są dwie szkoły życiowe: oszczędzać przez kilkanaście lat i, jak się odpowiednio dużo zaoszczędzi, to na przykład kupić mieszkanie. Druga - wziąć kredyt, mając tylko trochę własnych środków i już teraz zamieszkać na swoim, choć jeszcze nie na własnym. Jasne, ze rozsądniejszą strategią jest wzięcie kredytu. Pod warunkiem, że się jest wypłacalnym. Nigdy nie należy zadłużać się ponad miarę i liczyć, że jakoś to będzie albo, że nas ktoś uratuje.

A co do tego w jakim pieniądzu, zawsze podkreślam, że zadłużać się należy w tym pieniądzu, w którym się zarabia. Wtedy nie ma ryzyka kursowego. Jeśli ktoś bierze kredyt w obcej walucie nigdy nie powinien być naiwny, jeśli doradcy finansowi, jacyś pożal-się-boże-dziennikarze albo znani ekonomiści wypisują, że to się może tylko opłacić, bo złoty będzie się tylko wzmacniać. Jakby tak było, to faktycznie bylibyśmy coraz mniej winni bankowi. Ale wtedy należałoby zachować się inteligentnie i zastanowić: od kiedy to kapitalistyczne, a już w szczególności zagraniczne banki dofinansowują polskie młode rodziny.

Banki udzielają kredytów nie po to, żeby pomóc, tylko po to, żeby zarobić i jeśli jest to robione umiarkowanie, rozsądnie, wtedy ta gra jest fair. Natomiast jeśli banki zachowują się nieroztropnie i udzielają tych kredytów zbyt łatwo na lewo i prawo, to potem same popadają w tarapaty. Jeśli ja miałbym brać kredyt, to brałbym go w takim pieniądzu, w jakim mam dochody. Natomiast spekulować można. Oczekuje się, że w dłuższym okresie złoty się wzmocni w stosunku do euro czy franka szwajcarskiego, więc dotkliwość zadłużonych w tych walutach powinna z czasem nieco zelżeć.
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza