Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Piotrem Andrusieczką ze Słupska, Dziennikarzem Roku 2014

Aleksander Radomski
Piotr Andrusieczko, dziennikarz i doktor  Akademii Pomorskiej, został Dziennikarzem Roku 2014.
Piotr Andrusieczko, dziennikarz i doktor Akademii Pomorskiej, został Dziennikarzem Roku 2014. Archiwum prywatne
Piotr Andrusieczko, dziennikarz i doktor Akademii Pomorskiej, został Dziennikarzem Roku 2014.

Co czuje dziennikarz roku ?

Szczerze mówiąc, to za bardzo nie miałem czasu się nad tym zastanawiać. Właśnie wracam na Ukrainę. Jestem w drodze na lotnisko w Katowicach. Jeszcze dziś będę w Kijowie. Nagroda to oczywiście ogromne wyróżnienie i satysfakcja z tego, że zostało się zauważonym i docenionym.

Ale publicysta to też pracownik naukowy Akademii Pomorskiej.

Tak się jakoś złożyło w życiorysie, że moja praca naukowa splata się z pracą dziennikarską. Oczywiście ten wymiar dziennikarski na początku był mniejszy. Teraz jest odwrotnie. Ukrainą zajmuję się od zawsze, od samego początku. Mój doktorat dotyczył sytuacji geopolitycznej na Ukrainie. Natomiast pierwsze teksty zacząłem pisać pod koniec lat 90. w " Głosie Wielkopolskim". Później się potoczyło, a teraz relacjonowałem to, co się dzieje na Wschodzie, również dla "Gazety Wyborczej".

Nominacje do nagrody zgłaszają kolegia redakcyjne gazet, telewizji, stacji radiowych i portali internetowych. Przyznawana jest za profesjonalizm, promowanie światowych standardów pracy w mediach i przestrzeganie etycznych kanonów zawodu. To mocna definicja.

No tak. Czuję ten ciężar. Obiektywizm jest przecież bardzo ważny. Myślę, że wszyscy korespondenci mają tego świadomość. Trzeba być wiarygodnym dla odbiorców. Niestety, nie zawsze można być po drugiej stronie frontu.

Na Ukrainie jesteś od samego początku?

Praktycznie cały rok tam spędziłem. Przyjechałem pod koniec listopada i z krótkimi przerwami byłem tam do końca. Byłem przy pierwszych próbach szturmów i na największych zadymach w lutym i na samym majdanie. Nie można było nawet przeanalizować tego, co tam się działo, bo zaraz zaczął się Krym i Donbas.

Najbardziej dramatyczne momenty?

Było ich wiele. Stopniowały się. Pamiętam, kiedy Berkut poszedł szturmować protestujących. Nie zdążyłem się wycofać. Wszystko filmowałem. Dopiero później na tym filmie zobaczyłem, ile gumowych kul przeleciało koło mnie. Widziałem, jak puszczano gaz i jak masakrowano ludzi.

Co było na tyle drastyczne, że zdecydowałeś się tego nie publikować?

Szczątki ofiar lotu MH17. Jak dotarliśmy na miejsce, zobaczyłem, że są wszędzie porozrzucane. Postanowiłem , że nie będę robił żadnych zdjęć. Nawet do własnego archiwum.

Tam toczy się regularna wojna. Boisz się?
Nie byłem dziennikarzem wojennym. To znaczy byłem wcześniej na wojnie w Gruzji. Ale Gruzja z tą sytuacja, która dzieje się na Ukrainie, jest nieporównywalna. To szkoła życia, konkretnie dziennikarstwa wojennego. Jednak to nie trening, tylko realia. Jak się wpada pod ostrzał artyleryjski, to robi to wrażenie. Człowiek zaczyna się bać. Ale jeszcze bardziej obawia się tej ciszy, która taki ostrzał może zwiastować.

Szykujesz książkę?
Tak, ale nie chcę na razie niczego zdradzać.

Rozmawiał Alek Radomski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza