Tadeuszowi K., członkowi miejscowego bractwa rycerskiego, grozi od roku do 10 lat pozbawienia wolności. - Oskarżam Tadeusza K. o to, że bez wymaganego zezwolenia wyrabiał substancję wybuchową w postaci czarnego prochu (saletra potasowa, węgiel drzewny, chloran potasu - dop. redakcji), przez co 29 września 2013 roku w wielorodzinnym bloku mieszkalnym przy ulicy Tartacznej 15 sprowadził zdarzenie zagrażające życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów - mówił prokurator. To zagrożenie to eksplozja tej substancji w mieszkaniu Tadeusza K.
Zobacz także: Wybuch w kamienicy w Bytowie. Jedna osoba poparzona
Tadeusz K. nie przyznał się do winy. Sąd odczytał jego wcześniejsze zeznania.
- Nie miałem zamiaru, aby doszło do wybuchu. Wszystkie środki, które robiłem, były przeznaczone do inscenizacji. To był proch strzelniczy. Na to nie trzeba pozwolenia. Zabezpieczyłem proch w domu w szczelnych pojemnikach umieszczonych w drewnianej skrzynce z dala od źródeł ognia. Podejrzewam, że nastąpił samozapłon, kiedy w domu zrobiło się sucho poprzez ogrzewanie. W pewnym momencie usłyszałem syk ze skrzynki. Zobaczyłem, że wydobywa się z niej dym. Postanowiłem wynieść to z mieszkania. W momencie, kiedy chciałem otworzyć drzwi, nastąpiło zapalenie skrzynki. Zrobiło się dużo dymu. Wtedy sąsiedzi przybyli z pomocą - zeznawał wcześniej K.
Dodajmy, że dymiącą się skrzynkę zalali wodą sąsiedzi. W czasie zdarzenia lokatorzy opuścili budynek, ale szybko do niego wrócili. Później była pierwsza ekspertyza, na podstawie której powiatowy inspektor nadzoru budowlanego nakazał lokatorom opuścić mieszkania z powodu stanu budynku. Po kilku miesiącach zmieniono decyzję. Na podstawie nowej ekspertyzy lokatorzy nie musieli się wyprowadzać.
W środę kluczowe były zeznania biegłej. Mówiła, że jeśli założyć, iż uszkodzenia budynku - ślady na suficie, odpadnięty tynk i rysy - powstały po wybuchu, to nie stanowiły zagrożenia dla życia i zdrowia ludzkiego. Biegła oceniła, że wybuch mieszaniny pirotechnicznej był słaby.
- Epicentrum wybuchu to korytarz w mieszkaniu oskarżonego i miejsce przy skrzynce. Tylko tam było realne zagrożenie, w pozostałych lokalach już nie
- mówiła biegła.
Przy okazji wyjaśniła, jak doszło (albo mogło dojść) do zapalenia się mieszaniny pirotechnicznej. - Przyczyną zapłonu był chloran potasu, który w kontakcie z węglem staje się bardzo wrażliwy. Do zapłonu może dojść nawet przez delikatne tarcie - tłumaczyła.
Po wybuchu Tadeusz K. miał lekkie poparzenie twarzy, przedramienia
i palca. Poza tym nikt inny nie doznał żadnych obrażeń. W środę przesłuchano też kilku świadków - lokatorów. Ciąg dalszy procesu za tydzień.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?