Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rycerz z Bytowa oskarżony o wybuch. "Proch był przeznaczony do inscenizacji" (wideo)

Andrzej Gurba
W środę rozpoczął się proces Tadeusza K. Biegła uznała, że wybuch, który spowodował nie zagrażał kamienicy i jej mieszkańcom.
W środę rozpoczął się proces Tadeusza K. Biegła uznała, że wybuch, który spowodował nie zagrażał kamienicy i jej mieszkańcom. Andrzej Gurba
W środę rozpoczął się proces 42-letniego Tadeusza K. z Bytowa, którego prokuratura oskarża o spowodowanie eksplozji w budynku oraz wyrób prochu bez zezwolenia. Mężczyzna nie przyznał się do winy.

Tadeuszowi K., członkowi miejscowego bractwa rycerskiego, grozi od roku do 10 lat pozbawienia wolności. - Oskarżam Tadeusza K. o to, że bez wymaganego zezwolenia wyrabiał substancję wybuchową w postaci czarnego prochu (saletra potasowa, węgiel drzewny, chloran potasu - dop. redakcji), przez co 29 września 2013 roku w wielorodzinnym bloku mieszkalnym przy ulicy Tartacznej 15 sprowadził zdarzenie zagrażające życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów - mówił prokurator. To zagrożenie to eksplozja tej substancji w mieszkaniu Tadeusza K.

Zobacz także: Wybuch w kamienicy w Bytowie. Jedna osoba poparzona

Tadeusz K. nie przyznał się do winy. Sąd odczytał jego wcześniejsze zeznania.
- Nie miałem zamiaru, aby doszło do wybuchu. Wszystkie środki, które robiłem, były przeznaczone do inscenizacji. To był proch strzelniczy. Na to nie trzeba pozwolenia. Zabezpieczyłem proch w domu w szczelnych pojemnikach umieszczonych w drewnianej skrzynce z dala od źródeł ognia. Podejrzewam, że nastąpił samozapłon, kiedy w domu zrobiło się sucho poprzez ogrzewanie. W pewnym momencie usłyszałem syk ze skrzynki. Zobaczyłem, że wydobywa się z niej dym. Postanowiłem wynieść to z mieszkania. W momencie, kiedy chciałem otworzyć drzwi, nastąpiło zapalenie skrzynki. Zrobiło się dużo dymu. Wtedy sąsiedzi przybyli z pomocą - zeznawał wcześniej K.

Dodajmy, że dymiącą się skrzynkę zalali wodą sąsiedzi. W czasie zdarzenia lokatorzy opuścili budynek, ale szybko do niego wrócili. Później była pierwsza ekspertyza, na podstawie której powiatowy inspektor nadzoru budowlanego nakazał lokatorom opuścić mieszkania z powodu stanu budynku. Po kilku miesiącach zmieniono decyzję. Na podstawie nowej ekspertyzy lokatorzy nie musieli się wyprowadzać.

W środę kluczowe były zeznania biegłej. Mówiła, że jeśli założyć, iż uszkodzenia budynku - ślady na suficie, odpadnięty tynk i rysy - powstały po wybuchu, to nie stanowiły zagrożenia dla życia i zdrowia ludzkiego. Biegła oceniła, że wybuch mieszaniny pirotechnicznej był słaby.

- Epicentrum wybuchu to korytarz w mieszkaniu oskarżonego i miejsce przy skrzynce. Tylko tam było realne zagrożenie, w pozostałych lokalach już nie
- mówiła biegła.

Przy okazji wyjaśniła, jak doszło (albo mogło dojść) do zapalenia się mieszaniny pirotechnicznej. - Przyczyną zapłonu był chloran potasu, który w kontakcie z węglem staje się bardzo wrażliwy. Do zapłonu może dojść nawet przez delikatne tarcie - tłumaczyła.

Po wybuchu Tadeusz K. miał lekkie poparzenie twarzy, przedramienia
i palca. Poza tym nikt inny nie doznał żadnych obrażeń. W środę przesłuchano też kilku świadków - lokatorów. Ciąg dalszy procesu za tydzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza