- Pamiętam, że tego dnia było ładnie i ciepło. Gdy wróciłam ze szkoły, zjadłam obiad, przebrałam się i postanowiłam pobiec do koleżanki do Krępy - zeznawała wczoraj Klaudia Gajtkowska. 17-latka, która w maju dwa lata temu na przejściu dla pieszych przez drogę do Krępy została potrącona przez dostawczy samochód.
Dziewczyna miała 16 złamań, głównie w obrębie twarzy i czaszki, wstrząśnienie i stłuczenie mózgu, krwiaka, złamaną nogę. Klaudia zapadła w śpiączkę i była pierwszą pacjentką wybudzoną w klinice Budzik Ewy Błaszczyk.
Zobacz także: Sprawa Klaudii Gajtkowskiej znów trafi na wokandę
Do dzisiaj jest intensywnie rehabilitowana i właśnie ze względu na jej stan i wiek, sąd zdecydował się przesłuchać ją w charakterze świadka w domu, a nie na sali sądowej.
Rozprawa odbyła się więc w dużym pokoju mieszkania, w którym Klaudia mieszka z rodzicami, przy ogniu płonącym w kominku. Sędzia i adwokaci nie założyli tóg, a na kolana wskakiwał im kot Kitka. Do czasu, aż został zamknięty w łazience.
Słupski sąd rejonowy zajął się sprawą wypadku Klaudii Gajtkowskiej na procesie, po tym jak słupski sąd okręgowy uwzględnił zażalenie na umorzenie. Prokuratura umorzyła sprawę, bo biegły z policyjnego laboratorium kryminalistycznego w Gdańsku uznał, że wypadek spowodowała Klaudia. Tej opinii przeczyła prywatna ekspertyza biegłego z Krakowa, który wykonał ją na zlecenie rodziny Klaudii. Obie zawierały te same ustalenia: zdarzenie na przejściu dla pieszych, prędkość mercedesa - 84 kilometry na godzinę przy dozwolonej - 70. Jednak w przeciwieństwie do biegłego z Gdańska, ten z Krakowa stwierdził, że to kierowca nie zachował ostrożności i nie ustąpił pierwszeństwa pieszej na pasach. A przekroczenie prędkości o około 15 kilometrów spowodowało tak rozległe obrażenia.
Po zażaleniu rodziców sąd uchylił postanowienie o umorzeniu. Prokuratura przesłuchała obudzoną ze śpiączki Klaudię, ale biegły z Gdańska zdania nie zmienił. Prokuratura znowu umorzyła sprawę, uznając, że przekroczenie prędkości, czyli wykroczenie, nie wpłynęło na spowodowanie wypadku, bo to Klaudia wtargnęła na jezdnię.
Zobacz także: 16-latka ze Słupska wybudziła się ze śpiączki. Prokuratura umorzyła sprawę jej wypadku
Wtedy własny akt oskarżenia przeciwko Mateuszowi R.napisali rodzice pokrzywdzonej. Wczoraj (wtorek) Mateusza R. nie było na "domowej" rozprawie. Przesłuchano na niej tylko Klaudię. - Wiem, że to dla ciebie będzie bolesne i trudne, ale musimy sprawdzić, na ile zapamiętałaś to zdarzenie - zaczął delikatnie sędzia Krzysztof Obst.
Klaudia, choć mocno zestresowana, bardzo płynnie opowiedziała o feralnym dniu. Mówiła, że ścieżką wzdłuż drogi Słupsk - Krępa biegała średnio raz w miesiącu. Często jeździła nią też samochodem z mamą, która woziła ją do przyjaciółki do Krępy. Dziewczyna zrelacjonowała wszystko aż do momentu wypadku.
- Gdy doszłam do przejścia dla pieszych, od strony Słupska jechał jeden samochód. Przepuściłam go i chwilę czekałam, czy na pewno jest pusto i mogę przejść. Spojrzałam w prawo i w lewo, czy na pewno było pusto na przejściu i weszłam troszkę. Dalej już nie mogłam iść - mówiła dziewczyna. - Gdy już leżałam, na chwilę otworzyłam oczy i widziałam jakąś osobę, mężczyznę, ale nie wiem, czy to był sprawca wypadku.
Dziewczyna zaznaczyła jeszcze, że gdy biegała, nie słuchała muzyki, a przed przejściem się zatrzymała.
To nie koniec procesu. Na najbliższej rozprawie sąd ma przesłuchiwać m.in. lekarza, który wracając z dyżuru do domu, zatrzymał się i pierwszy udzielił Klaudii pomocy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?