Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sądowy finał sprawy słupskiego akwaparku

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
Biegły z zakresu badania pisma ręcznego nie miał wątpliwości, że podpisy zostały podrobione. We wtorek podtrzymał opinię.
Biegły z zakresu badania pisma ręcznego nie miał wątpliwości, że podpisy zostały podrobione. We wtorek podtrzymał opinię. Bogumiła Rzeczkowska
We wtorek po ponadrocznym procesie przed słupskim sądem rejonowym wygłoszono mowy końcowe w sprawie sfałszowanych podpisów na projekcie słupskiego akwaparku.

Prokurator Monika Ryszkiewicz, autorka aktu oskarżenia domagała się kary grzywny dla wszystkich oskarżonych. 10 tys. zł - dla Sławomira G., właściciela biura projektowego pod Warszawą, który odpowiada za posłużenie się w części podrobioną wcześniej przez nieustalone osoby dokumentacją budowlaną w celu uzyskania pozwolenia na budowę. Kto sfałszował podpisy dziewięciu projektantów, w tym jednego nieżyjącego, do dzisiaj nie wiadomo.

Dokumentacja w została przedstawiona w wydziale administracji budowlanej Urzędu Miejskiego w Słupsku, który wydał pozwolenie na budowę. Prokuratura oskarżyła o niedopełnienie obowiązków trzy urzędniczki z administracji budowlanej, bo według śledztwa projekt miał wiele wad. Prokurator zażądała wymierzenia kary grzywny wobec: Grażyny K., która jako szefowa wydziału wydała decyzję z upoważnienia prezydenta Macieja Kobylińskiego - 6 tys. zł, Marleny W., zastępcy dyrektora - 5 tys. zł i Anny R.- Sz. - 8 tys. zł.

Zobacz także: Na budowie akwaparku najlepiej wyszedł RZI. Tak mówią liczby

W mowie końcowej prokurator zaznaczyła, że pozwolenie na budowę wydano w ciągu 10 dni. - W tej sprawie istniał pośpiech. Oskarżone działały pod presją czasu i przełożonego - przyznała prokurator Ryszkiewicz. - Jednak to one sporządziły decyzję, a polskie prawo karne nie zna terminu "naciski przełożonego".

Zaskakującą linię obrony Sławomira G. przedstawił jego adwokat Michał Spólnicki. - Sławomirowi G. zarzucono popełnienie czynu, który nie jest przestępstwem - mówił obrońca o posłużeniu się i użyciu sfałszowanej, nie wiadomo kiedy i przez kogo, dokumentacji. - Sławomir G. nie był stroną umowy, ani postępowania w sprawie pozwolenia na budowę, bo nie był w składzie konsorcjum. Z kolei obrońcy urzędniczek wypunktowali wszystkie niedociągnięcia śledztwa i obalali opinię biegłego. - To rażąca arogancja i niekompetencja prokuratury - zauważył mecenas Zbigniew Kowalski.

Tydzień do namysłu dał sobie sąd, by rozstrzygnąć zawiłości

Park Wodny Trzy Fale - sztandarowa inwestycja poprzedniej władzy Słupska. Przetargi - rok 2010. Pozwolenie na budowę - 2011. Plany otwarcia - 2012.
We wtorek - nomen omen - w czwartą rocznicę wydania pozwolenia na budowę zakończył się proces właściciela biura projektowego i urzędniczek ratusza. Słupska prokuratura okręgowa nigdy nie ustaliła, kto sfałszował podpisy dziewięciu projektantów, w tym architekta i konstruktora. Teraz próbuje dowodzić, że Sławomir G., który zlecał wykonanie projektów, miał świadomość, że przedstawił nieautentyczne, by uzyskać pozwolenie na budowę.

- Na to nie ma dowodów. Projekt został przekazany wykonawcy - firmie Tiwwal, a w urzędzie miejskim dostęp do niego miały różne osoby, które uzupełniały podpisy - bronił oskarżonego Michał Spólnicki, zaznaczając, że nie wiadomo, kiedy doszło do sfałszowania podpisów, a za dostarczenie projektu był odpowiedzialny Tiwwal.

Zobacz także: Słupski akwapark: Adwokaci atakują ekspertyzę biegłego

Także obrońcy urzędniczek dowodzili, że oskarżone nie popełniły zarzucanych przestępstw, bo takich nie ma. A w grę jedynie wchodzą uchybienia służbowe. Adwokat Jędrzej Kowalski przekonywał, że prokuratura nie udowodniła żadnego skutku niedopełnienia obowiązków urzędniczych.

- Pozwolenie na budowę było wydane pod presją przełożonego wszystkich trzech oskarżonych - zaznaczył. Dodajmy, że prokuratura nie przesłuchała nikogo z tych przełożonych.Adwokat Zbigniew Kowalski suchej nitki nie zostawił na opinii biegłego bez wymaganych uprawnień, zaznaczając, że ten dokument nie stanowi dowodu, bo nie sporządził go instytut, lecz prywatna spółka z o.o.

- Czy pani prokurator dopełniła obowiązku sprawdzenia, czy instytut jest placówką naukową? - pytał. - Wydała materiały śledztwa prywatnej osobie, a skarb państwa zapłacił kilkadziesiąt tysięcy złotych za opinię. Uwikłanie Grażyny K. w dwuletni proces na podstawie dywagacji niedouczonego człowieka jest skandaliczne. Adwokaci Ewelina Nejman i Krzysztof Lasoń twierdzili, że prokuratura w ogóle nie wykazała, że działania urzędniczek były umyślne.

- Wykonując zawód architekta od 40 lat, zawsze kieruję się uczciwością i przyzwoitością. Decyzje dotyczące akwaparku nie były łatwe - mówiła Grażyna K., była szefowa administracji budowlanej w słupskim ratuszu. - Słuchając świadków, którzy zeznawali w tym procesie, miałam wrażenie, że to nie ja i moje koleżanki powinnyśmy zasiadać na tej ławie oskarżonych. Po wysłuchaniu płomiennych mów i trafnych argumentów stron sędzia Jarosław Turczyn ogłoszenie wyroku wyznaczył za tydzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza