Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samotna matka przez epidemię straciła pracę, teraz nie stać jej na wynajem mieszkania

Kinga Siwiec
Pixabay
Epidemia koronawirusa sprawiła, że wiele osób znalazło się w trudnej sytuacji finansowej. W czasie trwającej zarazy utrata pracy martwi bardziej, bo ciężko znaleźć firmy, które nadal rekrutują pracowników. W takiej patowej sytuacji znalazła się pani Marta (imię zmienione na prośbę czytelniczki), która samotnie wychowuje kilkuletniego syna.

Pani Marta napisała do nas na początku tego tygodnia. Przez ostatnie dwa lata nasza czytelniczka pracowała w jednym ze słupskich marketów. Jest ona matką samotnie wychowującą dziecko, bez prawa do alimentów, gdyż drugie dziecko zostało przy ojcu. Kiedy stan epidemii w Polsce pozamykał szkoły i przedszkola, pani Marta musiała zostać w domu, aby zająć się synem. Pech chciał, że z początkiem kwietnia kobiecie skończyła się umowa o pracę, a następnej pracodawca już nie zaproponował – w głównej mierze ze względu na to, że pani Marty w pracy i tak nie było, bo ze względu na zamknięcie placówek opiekuńczych zmuszona została do skorzystania z rządowej oferty opieki nad dzieckiem. Ale nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że powodem zwolnienia była też zła sytuacja słupskiego marketu, który z powodu obostrzeń znalazł się w złej sytuacji finansowej.

Nasza czytelniczka już wcześniej starała się o otrzymanie mieszkania z miasta, gdyż nawet pracując koszt wynajmu znacznie uszczuplał jej budżet.

- Sam koszt wynajmu to 1000 złotych, które płace właścicielowi mieszkania. Do tego dochodzą rachunki – czynsz, media – to już dodatkowe 400 złotych. No i jeszcze takie drobne opłaty, jak telefon, który w dzisiejszych czasach jest konieczny. W markecie zarabiałam jedynie najniższą krajową, ale mam też przyznany zasiłek 500 plus, więc skromnie, ale jakoś sobie radziłam i wiązałam koniec z końcem. W tej chwili jako środki do utrzymania siebie i dziecka zostało mi tylko to 500 plus oraz zasiłek dla bezrobotnych z Urzędu Pracy, który przez pierwsze 3 miesiące będzie wynosił 689,20 zł, a później 541,20 zł. Jak widać, nie wystarczy to nawet na opłacenie mieszkania – mówi pani Marta. - Gdyby nie epidemia, nie prosiłabym o pomoc, znalazłabym pracę gdzie indziej, jakoś sobie poradziła. Ale w tej sytuacji jest problem z wolnymi wakatami, a u mnie dochodzi jeszcze kwestia opieki nad synem, którego przecież nie zostawię samego, a przedszkola są zamknięte.

Pani Marta przyznaje, że jej dużo do szczęścia nie potrzeba, byle mieć gdzie mieszkać i wychowywać syna.
- Już w sierpniu zeszłego roku złożyłam do Ratusza pismo o przyznanie mieszkania, jednak do tej pory nie wezwano mnie na komisję, a tym samym nie jestem nawet kwalifikowana, czyli nie znajduję się na liście oczekujących – mówi kobieta.
W Urzędzie Miejskim dowiedzieliśmy się, że pomocy w kwestii otrzymania mieszkania dla pani Marty nie będzie, bo miasto nie ma odpowiednich zasobów.

- W kolejce oczekujących na mieszkanie jest ponad 1 000 osób. Zdajemy sobie sprawę, że historia kobiety, opisana przez Panią, która znalazła się w bardzo trudnym momencie życiowym jest trudna i bardzo przykra. Musimy mieć jednak również na uwadze historie tych ludzi, którzy także mają poważne problemy i oczekują na mieszkanie. Nie możemy o nich zapomnieć, bo często od lat borykają się z ogromnymi problemami – pisze w mailu Monika Rapacewicz, rzecznik prezydenta miasta. - Aby starać się o mieszkanie komunalne trzeba spełnić konkretne warunki opisane w uchwale Rady Miejskiej w Słupsku, np. być członkiem wspólnoty samorządowej - centrum życia znajdować musi się w Mieście Słupsku, być osobą pełnoletnią i spełniać warunki dochodowe określone w uchwale. Prezydent Miasta Słupska działa w warunkach prawnych i lokalowych, jakie istnieją. Nie może pomijać przepisów prawa, nie może pomijać ludzi, którzy znajdują się na liście oczekujących. Władze Miasta Słupska muszą troszczyć się o los wszystkich mieszkańców, nie mogą nikogo z listy wykreślić. Poza tym, nie mamy wolnych mieszkań, które można przekazać osobom, które mają problemy ze względu na pandemię – tłumaczy rzeczniczka. - Wiemy, że potrzeby lokalowe są duże, także w czasach przed epidemią był to problem znany nam wszystkim. Staramy się w miarę możliwości pomagać mieszkańcom, ale nie możemy wykluczać nikogo. Osoby oczekujące na liście są dla nas tak samo ważne, jak pozostali mieszkańcy.

W kwestii samej pomocy finansowo-materialnej Ratusz radzi zwrócić się do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Tam też swoje kroki skierowała pani Marta. Pomoc jej obiecano, ale na decyzję o jej wysokości trzeba było poczekać.
- Docierają do nas sygnały od osób, które straciły pracę z powodu stanu epidemii, bo na przykład były dla pracodawcy niedyspozycyjne z powodu opieki nad dzieckiem. Każdorazowo badamy sprawę, sprawdzamy jakie są zasoby osoby, która stara się o pomoc. To nie zawsze są środki finansowe, staramy się na sprawę spojrzeć szerzej – czy dana osoba ma jakiś krewnych, czy posiada miejsce, w którym może zamieszkać, gdzie może wrócić. Na tej podstawie decydujemy o udzielonej pomocy finansowej i jej wysokości – mówi Marcin Treder, pełniący obowiązki dyrektora MOPR. - My w mieście nie mamy placówki dla samotnych matek. Tej kobiecie grozi bezdomność. Dlatego zdecydowaliśmy o pomocy finansowej, aby kobieta mogła pozostać w mieszkaniu, które wynajmuje. Zresztą ta pani akurat tej pomocy od nas oczekuje. Później, kiedy będzie już taka możliwość, będziemy pomagać w aktywizacji zawodowej tej pani. W tej chwili nie jest to możliwe, gdyż kobieta musi zająć się swoim kilkuletnim dzieckiem, zapewnić mu opiekę w czasie, kiedy placówki sprawujące opiekę nad dziećmi są zamknięte. Wobec tego czekamy, aż żłobki i przedszkola zostaną ponownie otwarte. Niestety, nie mamy jeszcze pewności, kiedy to nastąpi – wyjaśnia Marcin Treder.
Rząd dał zielone światło do otwarcia żłobków i przedszkoli od przyszłego tygodnia, jednak władze Słupska zdecydowały, że miejskie placówki nie są na to gotowe i przedłużają ich zamknięcie do 24 maja i zaznaczają, że termin ten może się jeszcze przesunąć. Dla pani Marty oznacza to, że do tego czasu będzie musiała zajmować się synem cały dzień, co znacznie utrudni poszukiwanie nowej pracy.

W czasie kiedy artykuł powstawał pani Marta otrzymała wiadomość o przyznaniu jej zasiłku z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.
- Mam decyzję w sprawie pomocy, jednak MOPR nie jest w stanie zagwarantować mi jak długo będę mogła korzystać z ich pomocy. Dlatego podliczyłam wszystko i zdecydowałam się na wyprowadzenie do mieszkania mojego taty. On co prawda ma jeden pokój i jest schorowany, ale zgodził się nas przyjąć. A ja będę spokojniejsza, że sytuacja z brakiem pieniędzy na opłacenie wynajmu się nie powtórzy. Przy okazji będę mogła więcej pomóc tacie. Chciałabym tylko dodać, że bez względu na to, że muszę się wyprowadzić z obecnego mieszkania, to jestem bardzo wdzięczna za każdą pomoc, którą otrzymałam – mówi kobieta.
Ojciec pani Marty obecnie mieszka w jednopokojowym mieszkaniu komunalnym. Wcześniej od miasta miał przyznane większe lokum, ale ze względu na to, że przez ostatnie lata był sam, jakiś czas temu postanowił zamienić je na mniejsze. Teraz, kiedy córka ma się wprowadzić wraz z wnukiem, znowu przydałby się dodatkowy pokój. Tym bardziej, że mężczyzna jest schorowany i córka boi się, że małe dziecko, które robi sporo hałasu, może mu przeszkadzać.

- Dlatego będę się starała o zamienienie mieszkania, żeby tata mógł mieć trochę więcej spokoju. Wiem, że może to trochę potrwać, dlatego chciałabym prosić, aby osoby, które posiadają dwupokojowe mieszkanie miejskie a ze względu na ponoszone koszty chciałyby się zamienić, o kontakt ze mną za pośrednictwem redakcji „Głosu Pomorza” – mówi pani Marta.

Zobacz także: Kolejne dzikie wysypisko na terenie miasta - teren zostanie uprzątnięty, ale problemu to nie rozwiązuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza