Restauracja "Sardynka Ustecka" to kontynuacja "Syrenki Usteckiej", która przeszła rewolucję w programie Magdy Gessler "Kuchenne rewolucje" w 2011 roku. Wtedy zrobiła prawdziwą furorę. Odwiedzały ją tysiące klientów, zwłaszcza w sezonie wakacyjnym. Trudno było o wolne miejsce bez wcześniejszej rezerwacji. Magda Gessler, przebywając w okolicy, zawsze odwiedzała swoją pupilkę. Niestety, to już ostatni miesiąc działania lokalu. Restauracja będzie czynna jedynie do końca grudnia.
- W związku z sytuacją gospodarczą, z którą musimy się mierzyć w nierównej walce, zostaliśmy zmuszeni do podjęcia mądrych, ekonomicznych, uzasadnionych decyzji. Pomijając naszą pasję, lata ciężkiej pracy, rzeszę stałych klientów i ogrom starań nad rozwojem naszej restauracji, aby wszystko było na najwyższym poziomie, obciążenia związane ze stałymi kosztami utrzymania jak energia, gaz, wzrost cen, dodatkowe obciążenia takie jak nadchodzące z nowym rokiem ZUS, nie dają nam cienia szans na funkcjonowanie w takiej rzeczywistości - informuje Adam Wasylew, właściciel restauracji "Sardynka Ustecka" . - Mam marzenie, iż nastąpią lepsze czasy i ponownie będziemy mogli się spotkać i gościć w naszych skromnych progach.
Dla restauratorów ciężki był okres pandemii, jednak udało się go przetrwać m.in. dzięki subwencji finansowej w ramach programu rządowego "Tarcza Finansowa PFR 2.0". Taką subwencję otrzymała też ustecka restauracja. To program, którego celem była pomoc finansowa dla firm z branż, które musiały ograniczyć lub zawiesić działalność w związku z COVID-19. Jej celem była poprawa płynności firm, kontynuacja ich działalności oraz utrzymanie miejsc pracy. Duża część pomocy to środki bezzwrotne pod warunkiem kontynuowania działalności po zakończeniu ograniczeń związanych z epidemią oraz zachowania miejsc pracy.
Do końca grudnia to się uda, potem "Sardynka Ustecka" przejdzie do historii.
To już kolejny znany lokal w regionie, który kończy działalność z powodu podwyżek i wysokich kosztów utrzymania. W październiku z kulinarnej mapy regionu zniknęła restauracja i hotel "Zamek" na bytowskim zamku. Powód ten sam.
- Czasem trzeba podjąć trudne decyzje. Nosiłem się z nią kilka miesięcy – mówił wówczas Ireneusz Sadowski. – Gdyby nie kryzys pewnie prowadziłbym "Zamek" dalej. Powód to przede wszystkim lawinowo rosnące ceny. Jak obliczyłem roczny koszt utrzymania obiektu wzrośnie o jakieś 300-400 tysięcy złotych.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?