Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sepsa zaatakowała chłopców. Panika w Objeździe

Redakcja
Mieszkańców Objazdy ogarnęła panika, po chorobie dwóch malców.

- Boję się posłać do szkoły swoje dzieci. W naszej miejscowości panuje sepsa - usłyszeliśmy od zdenerwowanej mieszkanki podsłupskiej Objazdy, chcącej zachować anonimowość.

- Kilka dni temu dwoje dzieci moich sąsiadów trafiło w ciężkim stanie do słupskiego szpitala. Nasza miejscowość jest mała. Maluchy bawią się między sobą. Chodzą to tej samej podstawówki. Dyrektor nawet nic nie powiedział o tych przypadkach rodzicom. Nie wiemy, jak zachować się w tej sytuacji.

Na oddziale pediatrycznym słupskiego szpitala potwierdzono nam sepsę.

- Dwaj bracia w wieku dwóch i czterech lat trafili na nasz oddział w stanie krytycznym w ubiegły piątek. W znacznie gorszym stanie był starszy chłopiec. U niego oprócz posocznicy zdiagnozowaliśmy zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Dzieci walczyły o życie. Na szczęście jest już z nimi coraz lepiej. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - mówi Leszek Dębicki, ordynator oddziału dziecięcego słupskiego szpitala.

Lekarz poinformował nas także, że w sobotę przebadano 14 dzieci z najbliższego otoczenia chorych braci.
- Badania wykazały, że są zdrowi. Wszyscy jednak profilaktycznie otrzymali antybiotyki - dodaje Leszek Dębicki.

Dyrektor Szkoły Podstawowej w Objeździe odpiera zarzuty rodziców. Twierdzi, że placówka powiadomiła sanepid oraz konsultowała się z lekarzami.

- Dzieci, u których stwierdzono posocznicę są małoletnie. Nie uczyły się w szkole. O tych przypadkach dowiedziałem się od rodziców w środę. Powiedzieli mi oni, że jeden z chłopców już nie żyje. Plotka obeszła całą miejscowość. Niektórzy rodzice przestali posyłać dzieci do szkoły - mówi Jacek Goreński, dyrektor szkoły. - Niezwłocznie skontaktowaliśmy się z lekarzami i sanepidem. Okazało się, że przebadano rodzeństwo braci i nie ma żadnych powodów do obaw.

Dyrektor twierdzi też, że zachowanie niektórych rodziców wpłynęło negatywnie na relacje między uczniami.
- Rodzeństwo chorych braci regularnie chodzi do szkoły. Są oni wyszydzani przez rówieśników, którzy twierdzą, że ci roznoszą choroby - dodaje dyrektor. - Musieliśmy wezwać psychologa, by z nimi porozmawiał, bo stali pod drzwiami swoich klas i płakali.

Zarówno specjaliści z sanepidu, jak i lekarze uważają, że nie ma powodu do niepokoju.
- Przeprowadziliśmy wywiad epidemiologiczny wewnątrz rodziny chłopców. Nikt się nie zarazi - mówi Henryka Kisiel, rzecznik prasowy słupskiego sanepidu.

- Nie ma powodu do paniki. Minął tydzień i nikt więcej nie zachorował - uspokaja Leszek Dębicki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza