Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siedź w domu! Zobacz, jak przechodzą kwarantannę w innych krajach

Mateusz Marecki
Z domu należy wychodzić jedynie do pracy i po niezbędne zakupy
Z domu należy wychodzić jedynie do pracy i po niezbędne zakupy Andrzej Banaś
Koronawirus paraliżuje życie na wszystkich kontynentach oprócz Antarktydy. W świecie, w którym papier toaletowy stał się dobrem deficytowym, a metropolie są regularnie dezynfekowane przez służby w kombinezonach ochronnych, globalna wioska przeistacza się w globalną izolatkę. Dystopijne wizje rodem z seriali Netfliksa stają się rzeczywistością. Jak w tej nowej codzienności odnajdują się ludzie z Chin, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Polski?

Najpierw epidemią ogarnięte zostały Chiny. Na początku władze ukrywały fakt pojawienia się nowego wirusa, ale potem zarządziły wyjątkowo ostre restrykcje, łącznie z zamykaniem całych miast i prowincji. W efekcie Chiny już wychodzą z impasu. Nowe, nieliczne zachorowania, jeżeli wierzyć chińskim statystykom, dotyczą osób, które przyjechały z zagranicy.

Epidemia ożywiła antychińskie uprzedzenia

Byron (Chińczyk mieszkający w Pekinie): - Przechodzę dwutygodniową kwarantannę w Pekinie, jak każdy wjeżdżający do miasta. Dwa razy dziennie mam obowiązek podawać pomiar temperatury ciała, aż uzyskam urzędowe pozwolenie na wyjście z domu. Podróżni wypełniają też internetowo informację o stanie zdrowia. W rodzinnym mieście, w którym przebywałem od Chińskiego Nowego Roku, czyli końca stycznia, bez przepustki mogłem przemieszczać się do sklepu co dwa dni i to tylko w obrębie osiedla. Choć nie było takich ograniczeń jak w prowincji Hubei, epicentrum epidemii, to w każdej wsi i mieście ruch nadzorowali strażnicy przy punktach kontrolnych. Większość obywateli wciąż woli siedzieć w domu, ponieważ przebywać na zewnątrz można tylko w maseczkach ochronnych, a ich ceny poszły bardzo do góry.

Nudno mi. Wielu ludzi wróciło do pracy, ale moja firma, która organizuje zagraniczne wycieczki edukacyjne dla chińskich szkół, nie wznowiła działalności. Musiałem odwołać wyjazdy służbowe do Europy. Nie mamy co robić. Rytm dnia wyznaczają zamawiane przez aplikacje posiłki.

Sytuacja w Chinach się stabilizuje. Nowe przypadki zachorowań to głównie studenci, którzy wracają ze studiów w Europie i Stanach Zjednoczonych, ponieważ zamknięto tymczasowo ich uczelnie. Winę za wybuch epidemii i opóźnioną reakcję - moim zdaniem – ponoszą władze miasta Wuhan, które próbowały blokować doniesienia o pierwszych zakażeniach od lokalnych lekarzy.

Teraz z niepokojeniem obserwuję ataki na moich rodaków. Rozpowszechniane w internecie filmiki o tym, że Chińczycy zjedzą wszystko, co się rusza, i że Chiny to źródło wszelkich chorób, mają miliony wejść. Sam byłem w szoku, gdy zobaczyłem ofertę rynku dzikich zwierząt na południu kraju, ale jako mieszkaniec prowincji północnej nie chcę być wpychany do tej samej szufladki.

Hiszpanie myśleli, że ich koronawirus nie dopadnie

Marta (słupszczanka od kilku lat pracująca w Hiszpanii): - Od ponad tygodnia trwa u nas stan wyjątkowy. Mamy zakaz wychodzenia z domu, jeśli nie idziemy na zakupy, do apteki lub by wyprowadzić psa. Porządku ma pilnować policja i wojsko. Szkoły i uniwersytety, zamknięte na razie na co najmniej 15 dni, mogą prowadzić zajęcia przez platformy internetowe. Niektóre hotele w Madrycie, w którym potwierdzono najwięcej przypadków koronawirusa, przekształcają się w szpitale. Słyszałam, że nawet autostrada do stolicy ma być zamknięta. Półki sklepowe świecą pustkami, ale rząd zapewnia, że żywności nie zabraknie. Na Ibizie, gdzie mieszkam, mieszkańcy boją się o pracę. Hotele pozostaną zamknięte, a to już właściwie początek sezonu turystycznego. Gdy epidemia wybuchła we Włoszech, w Hiszpanii panowało przekonanie, że ich ten problem nie dotyczy. Bawili się na dyskotekach, chodzili na piwo, brali udział w marszu feministek. Wtedy zaraziło się sporo ludzi, wliczając znanych polityków i żonę premiera. Mieli błahe podejście. Ograniczenia weszły o dwa tygodnie za późno.

Jestem w ciąży i na zwolnieniu. W szpitalu, w którym będę rodzić, powiedzieli mi, że nie muszę się niczym martwić, ale oczywiście się martwię. Jedyny zainfekowany pacjent na Ibizie (stan na 16 marca – przyp. red.) przebywa właśnie w tym szpitalu. Problemem jest to, że próbki pobierane od pacjentów na wyspie są przesyłane na Majorkę, więc na wyniki trzeba czekać kilka dni.

Napisz rozprawkę o tym, czy powinno się zamknąć szkoły w Anglii

Justyna (Polka pracująca w Anglii): - Nasza 13-letnia córka miała już z powodu epidemii koszmary o zombia-kach. Od początku semestru w nowej szkole w Peterborough nosiła odkażacz do rąk. Wiedziała też, że ma się zgłosić do pielęgniarki szkolnej, gdyby się źle czuła. Jednym z jej pierwszych zadań domowych było przygotowanie do rozprawki argumentów za i przeciw zamykaniu szkół w Anglii. Więcej znalazłyśmy tych zgodnych z linią rządu Borisa Johnsona: że zamknięcie szkół nie wpłynęłoby znacząco na postęp epidemii, a raczej wprowadziło zamęt w grafiku zawodowym rodziców i w gospodarce. A jednak od piątku lekcje zostały zawieszone aż do odwołania.

Jeszcze kilka dni temu życie w Anglii toczyło się normalnie. Ludzie wysiadywali w pubach i restauracjach. Brali udział w imprezach masowych. Gdy niedawno jechałam pociągiem do pracy w maseczce, inni pasażerowie patrzyli podejrzliwie, niektórzy też chyba nieco drwiąco. Na ulicach maskują się głównie Azjaci. Z drugiej strony w supermarketach tłumy takie, że nałożono limity na produkty. Podczas naszych ostatnich zakupów dostępny był tylko papier toaletowy z górnej półki.

Rząd brytyjski ogłosił bez ogródek, że do 70% obywateli przejdzie koronawirus, większość rozwinie odporność stadną, ale wielu straci swoich bliskich. Jestem zrezygnowana. Boję się o moich rodziców w Polsce. Z mężem i córką przeprowadziliśmy się tu cztery tygodnie temu w ramach stypendium, które otrzymałam na prowadzenie tu badań naukowych. Teraz agencja, która przyznała mi stypendium, pisze do nas z pytaniem, czy planujemy wracać z powodu epidemii. Zajęcia na uczelni zostały zawieszone. Nie możemy wrócić, bo mieszkanie, które wynajmujemy, opłaciliśmy z góry za 6 miesięcy.

Synowie wiedzą, że nie można odwiedzać babci

Ewa (Wrocław): - W pracy męża Tadeusza, który koordynuje projekty społeczne w fundacji we Wrocławiu, paraliż. Organizowanie zdalnie konsultacji społecznych jest kłopotliwe, zwłaszcza gdy w domu rozrywkę zapewniają pełni energii synowie: 4,5-letni Mirek i 1-letni Irek. Ostatnio zajęci są wielkim kartonem pozostałym z przeprowadzki, który najpierw funkcjonował jako labirynt, a teraz stał się jaskinią z malunkami. Wytłumaczyliśmy Mirkowi, czemu siedzimy w domu i nie odwiedzi on w najbliższym czasie babci. Wie też, że Tadeusz ma obniżoną odporność ze względu na cukrzycę. Nie korzystamy wyjątkowo z transportu publicznego. Do 94-letniej prababci, do której z powodu kryzysu epidemicznego przestała przychodzić opiekunka z MOPS-u, Tadeusz przyjeżdża samochodem. Lepiej nie chorować w tym nerwowym okresie. Tydzień temu w przychodni dziecięcej nasza lekarka poleciła, by po poradę dzwonić telefonicznie. Mirek się przeziębił niedawno. Dostaliśmy e-receptę.

Popieram środki zaradcze podejmowane przez służby państwowe i medyczne. Wkurza mnie za to podejście niektórych ludzi. Na jednym z forów internetowych czytam, że grupa matek planuje wspólne wyjścia na place zabaw. Mimo wszechobecnych apeli, by pozostać w domu. Żyję w ciągłym stanie oczekiwania. Na wybuch, na nagły przyrost zakażeń w mieście, choć mam nadzieję, że może nie będzie tak dotkliwy.

Zobacz także: ważaj, czego dotykasz. Krótki poradnik na czas epidemii.

🔔🔔🔔
Pobierz bezpłatną aplikację Głosy Pomorza i bądź na bieżąco!

Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy do niej zakładkę, w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią koronawirusa.

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza