- Jeżdżę z odzieżą po mieście już dwie godziny. Ubrania są używane, ale w dobrym stanie, zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Chciałem, aby odzież służyła powodzianom. To odruch serca, zareagowałem na apele. Jestem zdruzgotany tym, że wszędzie odmawia się jej przyjęcia - mówił nam w czwartkowe południe Edward Heldt.
Mieszkaniec twierdzi, że odzieży nie chciano przyjąć w ośrodku pomocy społecznej, PCK oraz Caritasie. - W ośrodku pomocy społecznej usłyszałem, że oni nie zajmują się koordynacją pomocy dla powodzian. Odesłano mnie do urzędu. W PCK i Caritasie powiedziano, że na odzież nie ma miejsca. Nie mam wyjścia. Pojadę i wyrzucę ubrania na śmietnik - denerwował się Heldt.
- Nie zajmujemy się zbiórką odzieży dla powodzian. I tylko z tego powodu jej nie przyjęliśmy. Nie mielibyśmy jak jej dostarczyć. Gdyby mieszkaniec zadeklarował, że odzież może też służyć potrzebującym mieszkańcom gminy, to rozmowa byłaby inna - mówi Andrzej Tyl, kierownik Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Miastku. Dodaje, że odesłał mieszkańca do urzędu po informację, a nie po to, aby go zbyć.
- Nikogo z odzieżą u nas nie było - stwierdziła pracownica PCK w Miastku. - To mieszkaniec może zaraz dostarczyć ubrania? - zapytaliśmy. - No nie. Nie mamy gdzie ich składować - odpowiedziała kobieta.
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z Janem Gajo, sekretarzem Urzędu Miejskiego w Miastku.
Po kilku minutach zapadła decyzja, że odzież może być przywieziona do siedziby PCK, która mieści się w tym samym budynku co pomoc społeczna. Taką informację przekazaliśmy mieszkańcowi.
- Po wielkich bojach odzież przyjęto w końcu ode mnie w Caritas Miłosierdzia Bożego - oznajmił Heldt.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?