Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skarbem okazała się mina przeciwczołgowa. W 1953 roku zginęło troje dzieci

Andrzej Gurba
Rodzeństwo i ich koleżanka 19 marca 1953 roku wracali do Wiatrołomu ze szkoły w Żabnie. To kilka kilometrów. Do domu nigdy nie dotarli.

- Na załączonym zdjęciu, wykonanym 2 października 1952 r., Szkoła Podstawowa w Role (tak naprawdę zlokalizowana była w Żabnie). Krótko po tym kilkoro uczniów, wracając do Wiatrołomu, zginęło od wybuchu granatu, który znaleźli i się nim bawili. Czwarty od lewej w pierwszym rzędzie autor wpisu, który w tym tragicznym dniu (na jego szczęście) nie wracał z kolegami do Wiartołomu - z takim podpisem niedawno zamieszczona została w sieci pamiątkowa fotografia uczniów i nauczycieli przed szkolnym budynkiem w Żabnie. Poszliśmy śladem tego zdjęcia.

Ryszarda miała prawie 9 lat, a jej brat Czesław 11

W podmiasteckim Żabnie starsi mieszkańcy od razu wiedzieli, jacy uczniowie zginęli w 1953 roku, wracając ze szkoły do domu. To było rodzeństwo Szajnerów oraz ich koleżanka o nazwisku Bartoszko.
- Tylko że to nie był granat, a mina przeciwczołgowa. Do tej tragedii doszło przy drodze między Żabnem a Rolami. Wybuch był ogromny. Huk w całej wsi. Z niektórych okien wyleciały szyby. Saperzy później mówili, że dzieci nie miały żadnych szans - opowiada mieszkanka Żabna.

We wsi cały czas mieszkają bracia rodzeństwa, które zginęło. Odwiedzamy Piotra Szajnera, który w 1953 roku miał trzy lata. O tragedii wie z późniejszych opowieści rodziców.

Szajnerowie mieszkali wtedy w niedalekim Wiatrołomie. Ryszarda miała niespełna 9 lat, a jej brat Czesław 11. Niemal codziennie przemierzali łącznie około dziesięciu kilometrów do i ze szkoły w Żabnie. Do tragedii doszło 19 marca 1953 roku.

- Z tego, co pamiętam z opowieści rodziców, to jacyś starsi chłopcy odkryli przeciwczołgową minę. Ukryli ją. Młodszym dzieciom, w tym mojemu rodzeństwu, powiedzieli, że to skarb. Brat z siostrą i koleżanką poszli zobaczyć. Czesław miał nożyk, który znalazł kilka dni wcześniej i zaczął dłubać w minie tym nożykiem. Ryszarda i koleżanka stały za drzewem. W końcu doszło do wybuchu. Był ogromny. Brata rozerwało na kawałki. Dziewczynki, mimo że stały za drzewem, dostały odłamkami. Podobno sam wybuch przeżyły. Zmarły kilka godzin później w drodze do szpitala - opowiada Piotr Szajner. Mimo że minęło ponad 60 lat, to trudno mu o tym mówić.

Białe trumienki na konnych wozach

Józef, ojciec pana Piotra, pracował wtedy w lesie. Słyszał wybuch. Nie przypuszczał, że chodzi o jego dzieci.

- Kiedy ojciec przyszedł do domu, czekał na niego nauczyciel z tragiczną wiadomością. Ojciec wziął prześcieradło i poszedł pozbierać szczątki brata - mówi pan Piotr. Dzieci zostały pochowane na cmentarzu w Kołczygłowach. Białe trumny przewieziono konnymi wozami. Od ubiegłego roku Ryszarda i Czesław spoczywają już na cmentarzu w Miastku. - To wspólny grób razem z rodzicami. Przy ich nazwiskach jest napis - zginęli tragicznie 19.03.1953 roku.

Starsi mieszkańcy Żabna mówią, że jeszcze wiele lat po wojnie znajdowano dużo niewybuchów i niewypałów. I to wszędzie. Przy drogach, na polach, łąkach, lasach. Takich tragicznych wypadków było więcej. Na cmentarzu w Bytowie pochowanych jest dwóch braci (mieli 13 i 11 lat). Zginęli tragicznie 22 lipca 1953 roku podczas zbierania złomu przy rzece Boruja (złomem był niewybuch).
Ocenia się, że w latach 1945 - 1994 od niewybuchów zginęło w Polsce około 5000 osób, a 9000 zostało rannych. Około 80 procent ofiar to dzieci.

W ówczesnej powojennej prasie (lata 50. i 60.) nie zamieszczano informacji o ofiarach min.
Niewybuchy były ogromnym problemem. Ofiarami byli nie tylko cywile, ale i saperzy. W wielkiej powojennej akcji rozminowania kraju zginęło 661 saperów.

Sama operacja była ogromnym przedsięwzięciem. Rozpoczęła się w marcu 1945 roku, a zakończyła w 1956 roku. Do sprawdzenia było ponad 80 procent powierzchni kraju. I jak się później okazało, niewiele mniej było do rozminowania.

- Najsilniej zaminowane były rubieże obronne, miasta przygotowane do obrony, miejskie twierdze. To m.in. Warszawa, Wrocław, Piła, Kołobrzeg. Też większość szlaków komunikacyjnych. Poza minami na terenie Polski znajdowało się wiele niemieckich składów amunicji. W wodzie zatopiono mnóstwo pocisków, granatów. Dzisiaj trudno nam sobie to wyobrazić, ale w pierwszych latach po wojnie śmiertelne niebezpieczeństwo w postaci min czyhało wszędzie. Stan ten paraliżował działalność państwa i społeczeństwa, gospodarki, administracji i różnych instytucji. Stanowił ogromne, śmiertelne zagrożenie dla życia mieszkańców i zwierząt, ocalałego majątku. Uniemożliwiał ponadto odbudowę z ruin i zgliszcz miast, wsi i zakładów pracy oraz zagospodarowanie przez rolników ziemi, a przez leśników lasów - czytamy w wojskowym raporcie poświęconym tej akcji.

Prace w pierwszej kolejności związane z koniecznością rozminowania terenów najbardziej zaludnionych utrudniały warunki terenowe, dobre zamaskowanie min oraz skomplikowane systemy założenia całych pasów pól minowych, a także zastosowanie przez obie walczące armie różnych rodzajów i typów min (armia niemiecka, armia radziecka).

Działania rozpoczęto od rozminowania Warszawy. Do czerwca 1945 roku ze stolicy usunięto i zlikwidowano około 47 tysięcy min, zniszczono ponad 113 tysięcy pocisków, bomb, granatów i różnej amunicji. Zginęło 33 żołnierzy. 28 saperów zostało ciężko rannych i na trwale okaleczonych.

W akcji w całym kraju brało udział 9 batalionów saperów (na początku). Kiedy z frontu wróciły oddziały inżyniersko-saperskie 1. i 2. Armii Wojska Polskiego i po stworzeniu nowych formacji, łącznie 33 bataliony.
Od 1946 roku rozminowanie organizowało na podległych sobie obszarach siedem okręgów wojskowych. Rozminowano wtedy olbrzymie połacie kraju, ponad 32 tysiące miejscowości. Unieszkodliwiono prawie 15 milionów min. Zniszczono prawie 60 milionów sztuk amunicji.

O saperach biorących udział w tej akcji w późniejszych latach nieco zapomniano. Zaczęło się to zmienić od lat 90. Po latach uznano, że była to operacja na wielką skalę. Wszędzie tam, gdzie saperzy oczyścili teren z min, wracało przecież życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza