Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ślady skarbu wiodą do Kwakowa. Na tropach baldachimu z kościoła Mariackiego w Słupsku

Reprodukcja: Łukasz Capar
Kipiący barokowym przepychem baldachim na zdjęciu z albumu – suplementu Władysława Piotrowicza "Słupsk – dawniej Stolp na pocztówkach”.
Kipiący barokowym przepychem baldachim na zdjęciu z albumu – suplementu Władysława Piotrowicza "Słupsk – dawniej Stolp na pocztówkach”. Reprodukcja: Łukasz Capar
Paradoksalnie działania w celu uratowania wspaniałego baldachimu ambony z kościoła Mariackiego w Słupsku przed bombami sprawiły, że barokowy zabytek zaginął. Chyba na zawsze.

Historia baldachimu, czyli zwieńczenia ambony, przypomina sensacyjne dzieje wojenne bursztynowej komnaty, wciąż tropionej przez poszukiwaczy skarbów z różnych krajów. Podobnie jak komnata, także i baldachim związany był z bursztynnikami. To podobno właśnie oni go ufundowali, podobnie zresztą jak i samą ambonę.

Bogaci wierni

Bursztynnicy tworzyli w Słupsku potężny cech. Należeli do najbogatszych mieszczan. Ich wyroby: najpierw bursztynowe różańce, a potem także sztućce i inne ozdoby, w tym także biżuteria bursztynowa, trafiały do krajów Europy Zachodniej i Włoch, a stąd także do kontrolowanych przez Turków krajów Bliskiego Wschodu. Bursztynnicy cieszyli się także bardzo dochodowym przywilejem, dającym im prawo warzenia i wyszynku piwa. Byli bogaci, należeli do najbardziej poważanych obywateli miasta i znajdowało to swój wyraz także w miejskim kościele, którym od XIV wieku był kościół Mariacki. Bursztynnicy jako nieliczni mieli w nim na wyłączność przynależną im ławę w bezpośrednim sąsiedztwie ołtarza.

Kipiała przepychem

Pewnie także dla zaznaczenia swojego prestiżu bursztynnicy w 1609 roku ufundowali kościołowi ambonę i wieńczący ją, trzypiętrowy baldachim. Ludwig Boettger, autor opisu zabytków Słupska i powiatu, wydanego w 1894 roku uznał te elementy wystroju kościoła wręcz za bardziej pełne przepychu niż sam ołtarz, powstały również w dobie baroku. Niestety, opisał szczegółowo tylko symboliczne sceny z doczesnego życia Jezusa, uwiecznione przez XVIII-wiecznych snycerzy, znajdujące się na wysokości wzroku (12-letni Jezus w świątyni, chrzest w Jordanie, wesele w Kanie Galilejskiej).

A sam baldachim, jak pisał w 1894 roku ów znawca sztuki, był jeszcze wspanialszy od ambony, wykonany z jeszcze większym przepychem. Z tyłu podtrzymywała go drewniana ścianka, połączona z amboną i przylegająca do ceglanej kolumny, z wyobrażeniem herbu Słupska. Po obu jej bokach były wyrzeźbione figury aniołów.

W pozłacanym drewnie

Co konkretnie ukazywała ta potężna korona nad amboną, nie wiadomo. Stanisław Szpilewski z Wojewódzkiego Biura Ochrony Zabytków odrzuca hipotezę, że skoro ufundował ją cech bursztynników, znajdowały się na niej również ozdoby z bursztynów. - To była robota snycerska w drewnie złoconym i polichromowanym - uważa. Dodaje, że najprawdopodobniej pełne przepychu wyobrażenia na owej koronie wieńczącej kazalnicę ukazywały Chrystusa królującego. Były więc dopełnieniem teologicznego sensu scen ukazanych na ambonie.

Baldachim i ambona już przed wojną uznawane były za niezwykle cenne zabytki. I to paradoksalnie przypieczętowało los tego pierwszego. Pod koniec drugiej wojny światowej Niemcy postanowili go zabezpieczyć przed zniszczeniem. - Ambonę obmurowano, podobnie zresztą jak i rzeźby z nagrobków w kościele św. Jacka. Baldachimu nie dało się obmurować. Tkwił za wysoko. Zdemontowano go więc i wywieziono w bezpieczne miejsce. Najprawdopodobniej do Kwakowa - mówi Szpilewski.
Zagrożenie nalotami

Według słupskiego historyka sztuki, demontaż nastąpił najpewniej w 1945 roku. Ale możliwe, że wcześniej. Już w maju 1942 roku hitlerowski szef partii ze Szczecina, Franz Schwede
- Coburg zarządził bowiem ratowanie najcenniejszych zabytków kościelnych przed ewentualnymi skutkami nasilających się wówczas alianckich nalotów bombowych na Niemcy, zgodnie z założeniami planów przygotowanych w ramach obrony cywilnej. Efektem było m.in. pismo rozesłane do duchownych.

"W posiadaniu parafii znajdują się cenne zabytki sztuki (wyposażenie ołtarzy, chrzcielnice itp.), posrebrzane lub pozłacane, które (...) przedstawiają nie tylko wysoką wartość materialną, ale i kulturową jako produkty sztuki złotniczej - czytamy w nim. - Te przedmioty w związku z podwyższonym zagrożeniem atakami powietrznymi, muszą być należycie zabezpieczone, aby nie dochodziło do katastrofalnych zdarzeń, jak podczas nalotów na Lubekę i Rostock. (...) Proszę o natychmiastowe podjęcie odpowiednich środków. Dotyczy to szczególnie takich miejscowości jak Szczecin, Stargard, Kamień Pomorski, Kołobrzeg, Koszalin i Słupsk.

Kwakowski trop

Już po II wojnie światowej Maria Zaborowska, współtwórczyni muzeum w Słupsku, wiedziała, że baldachim w ramach planowych działań niemieckich służb konserwatorskich został wywieziony do Kwakowa. - Potwierdza to także relacja pewnego Szweda, który wiele lat temu skontaktował się z nami, by przekazać informację, że jego matka w czasie wojny przebywała w Kwakowie i widziała tam ten baldachim - mówi Stanisław Szpilewski.

Poszukiwania Zaborowskiej i jej współpracowników nie przyniosły jednak żadnego efektu. - Można snuć wiele przypuszczeń - mówi słupski konserwator. - Zdemontowane elementy baldachimu mogły być wywiezione przez żołnierzy radzieckich albo po prostu zniszczone.

Tomasz Rosiński, prezes słupskiego Towarzystwa Odkrywców, słyszał natomiast, że złocone części baldachimu zostały zakopane albo na cmentarzu, albo koło plebanii. - Gdy tylko uda się nam zdobyć precyzyjniejsze namiary, spróbujemy je znaleźć - zapowiada.

Słupski bursztynnik Narcyz Kalski chce natomiast odtworzyć to dzieło sztuki. Osoby, które mają informacje, obrazy lub zdjęcia baldachimu prosimy o kontakt z redakcją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza