Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk obronił trofeum

(suw)
W akcji ofensywnej gracz Czarnych, Wojciech Majchrzak (nr 15), którego próbuje powstrzymać, Radosław Hyży.
W akcji ofensywnej gracz Czarnych, Wojciech Majchrzak (nr 15), którego próbuje powstrzymać, Radosław Hyży. Fot. Radosław Koleśnik
Koszykarze Deichmanna Śląska Wrocław obronili Puchar Ligi. W koszalińskim finale wrocławianie wygrali z Czarnymi Słupsk po bardzo ciekawym i emocjonującym meczu 96:91. MVP finałów został Michał Ignerski, który zdobył 30 punktów i zaliczył 13 zbiórek. Deichmann Śląsk Wrocław - Czarni Słupsk 96:91 (22:29, 31:21, 19:18, 24:23).

Wrocławianie wygrali dzięki dobrej postawie trzech koszykarzy. Pierwszy z nich to Adrian Autry, który dwa razy trafił w najważniejszych momentach i nie pozwolił Czarnym zbliżyć się na więcej niż trzy punkty. Drugi to Radosław Hyży, który trafiał z rzutów wolnych obiema rękami i trafił wszystkie sześć oraz walczył jak zwykle pod obiema tablicami, zdobywając w sumie 22 punkty i zaliczając 14 zbiórek. Warto jednak podkreślić, że na początku spotkania wyraźnie mu nie szło, bo piłka kilka razy po jego rzutach nie znajdowała drogi do kosza. Jednak bohaterem meczu był niewątpliwie Michał Ignerski. Jedyny dorównujący mu wzrostem gracz Czarnych Rusłan Bajdakow grał bardzo ambitnie i walecznie, ale w wielu przypadkach był zbyt wolny by móc zatrzymać gracza Deichmanna Śląska. Wprawdzie po przerwie Ignerski zdobył już tylko sześć ze swoich 30 punktów, ale był często podwajany i w ten sposób wyciągał obrońców spod kosza, a na to czekał tylko Radosław Hyży, który punktował słupszczan. W drużynie słupskiej doskonale zaprezentował się Amerykanin Ted Berry, który nie dość, że zdobył 29 punktów, to zaliczył również 12 asyst. Oprócz niego tylko Bajdakow i Spears walczyli z wrocławianami. Pozostałym graczom nie szło już tak jak w piatkowym spotkaniu półfinałowym z Polonią Warszawa. Szczególnie zawiódł Rafał Frank, który zdobył tylko 5 punktów.

W niepełnych składach

W drużynie Deichmanna Śląska zagrał tym razem, pauzujący poprzedniego dnia w półfinale Robert Skibniewski, który w trzeciej kwarcie trafił dwie "trójki" i jak się okazało była to jego jedyna zdobycz punktowa. Nie zagrał natomiast kontuzjowany Ryan Randle. W słupskiej ponownie nie wystąpili Wiktor Grudziński i Ivo Josipović, chociaz ten drugi tym razem był przygotowany do gry, bo siedział na ławce rezerwowych przebrany w strój meczowy.
Warto podkreślić raz jeszcze, że chociaż pierwsza kwarta zakończyła się zwycięstwem Czarnych 29:22, to i tak pierwsza połowa meczu przebiegała pod znakiem dominacji Michała Ignerskiego. Skrzydłowy Śląska grał na zmianę pod koszem i na obowodzie, ale wszędzie był tak samo skuteczny. Pilnować go próbowali Spears, Bajdakow i Frank, ale żaden z nich nie potrafił go zatrzymać. Wrocławianin zdobył w pierwszych 20 minutach gry 24 punkty i zaliczył 9 zbiórek. To rewelacyjny rezultat. Sama końcówka spotkania była bardzo emocjonująca. Kiedy Czarni przegrywali 87:94, faul niegodny sportowca popełnił Radosław Hyży, a że wcześniej faulował też Kiausas, słupszczanie mieli dwa rzuty i piłkę z boku. Berry trafił raz, ale w dodatkowej akcji popisał się "trójką" i na tablicy pojawił się wynik 94:91 dla wrocławian. Zegar wskazywał wtedy 30 sekund do końca. W akcji wrocławian nie trafił Autry, a Czarni, którzy zebrali piłkę podali piłkę do Berry" ego. Amerykanin jednak chyba zbyt szybko podjął decyzję o rzucie z siedmiu metrów i nie trafił. W kolejnej akcji meczu faulowany był Hyży, który skutecznie wykonał dwa rzuty wolne i jak za chwilę się okazało ustalił wynik meczu na 96:91 dla Śląska.

Dwugłos trenerów

Andrzej Kowalczyk, trener Czarnych: - Bardzo się cieszę, że zaszliśmy tak wysoko, bo w sumie mamy duże problemy z zawodnikami wysokimi. W ciągu tych trzech meczów, dwóch takich zawodników przesiedziało na ławce. Kombinowaliśmy z różnymi wariantami obronnymi, żeby powstrzymać rywala na desce, ale niestety wzrostu się nie oszuka. Najważniejsze jest to, że drużyna Czarnych w tej chwili zrobiła się zespołem. Mam nadzieję, że to zafunkcjonuje w tych sześciu meczach, które jeszcze gramy o utrzymanie w lidze. Tomasz Jankowski, trener Śląska: - Jesteśmy bardzo zadowoleni. Był to naprawdę ciężki mecz. Spodziewaliśmy się, że tak będzie. Wiedzieliśmy, że Czarni Słupsk nie zakwalifikowali się do play off i będą chcieli odbić sobie to niepowodzenie. Mecz, wydaje mi się, że stał na wysokim poziomie. Mógł się podobać kibicom. Cieszymy się z tego, że wygraliśmy i udało się nam obronić to trofeum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza