Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śledztwo przeciwko domowi dziecka

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]
- Opiekunowie mimo zakazu sądu pozwalają, by dzieci osób pozbawionych praw rodzicielskich przebywały w swoich domach rodzinnych - mówi prokurator Pawłyna.
- Opiekunowie mimo zakazu sądu pozwalają, by dzieci osób pozbawionych praw rodzicielskich przebywały w swoich domach rodzinnych - mówi prokurator Pawłyna. Krzysztof Tomasik
To miała być wspaniała reforma. Zamiast wielkich molochów, małe przytulne domy i mieszkania. Teraz sprawę bada prokuratura.

Prokuratura w Słupsku prowadzi śledztwo przeciwko jednemu z domów dziecka w Ustce. Zarzuty: złe wypełnianie obowiązków. Opiekunowie zaprzeczają.

W domu dziecka przy ulicy Różanej w Ustce pachnie pieczonymi udkami. Weronika ogryza kostkę z apetytem. Trzyma ją mocno, bo chyba nie pamięta, kiedy ostatni raz jadła taki smaczny obiad. Ona i jej nowy kolega są tu od piątku. Z piętnaściorga wychowanków troje jest teraz we własnych domach, reszta na zakupach lub na spacerze. Jest tu prawie jak w domu. Zapachy, zajęcia, obowiązki. Tylko zamiast mamy i taty - Agnieszka, młoda opiekunka, która wymaga, by wstać i powiedzieć gościom dzień dobry.

Dawny dom dziecka to dzisiaj niepubliczna placówka Domy dla Dzieci Towarzystwa Nasz Dom. Weekendowy spokój zakłóca słowo: śledztwo.

- Dostaliśmy zawiadomienie z sądu rodzinnego, że jest podejrzenie popełnienia przestępstwa - mówi Maria Pawłyna, słupski prokurator rejonowy. - Opiekunowie mimo zakazu sądu pozwalają, by dzieci osób pozbawionych praw rodzicielskich przebywały w swoich domach rodzinnych. Skargę złożyła opieka społeczna w Ustce.
Prokurator Pawłyna objęła dochodzenie specjalnym nadzorem i poprosiła komendanta usteckiej policji, by sprawę prowadził doświadczony policjant.

- Będę szczególnie przyglądała się tej sprawie - zapowiada Pawłyna. - Z doniesienia wynika, że być może dochodziło też do nieprawidłowości finansowych.
- Nabraliśmy podejrzeń, kiedy jedna z matek, mimo ograniczonych praw rodzicielskich, przyszła do nas po pomoc. Powiedziała, że dzieci są w domu - mówi Małgorzata Otręba, kierownik MOPS-u w Ustce. - Okazuje się, że w ogóle dzieci częściej mieszkają w domu niż w placówce. Nie można było udawać, że nie wiemy.
Pretensje do domu dziecka ma też Szkoła Podstawowa Nr 2 w Ustce. - Nauczyciele skarżą się, że opiekunowie za rzadko kontaktują się z nimi - mówi Maria Orzechowska, szkolny pedagog.

Iwona Niemasz, dyrektorka Domu dla Dzieci, nie zgadza się z zarzutami, które usłyszała od nas. - Nie miałam sygnałów ze szkoły ani z opieki społecznej, że coś jest nie w porządku - twierdzi. - Nie ma u nas dzieci, które przebywają w swoich domach mimo zakazu sądu. A jeśli takiego zakazu nie ma, to moim obowiązkiem jest współpracować z rodzicami. Łączyć rodziny, by dzieci przebywały u nas jak najkrócej.

Niemasz dodaje, że dzieci, o których mówi opieka, sąd właśnie przywrócił rodzicom. Nie zgadza się też z zarzutem, że nie kontaktuje się ze szkołą. - Opiekunowie są tam przynajmniej raz w miesiącu. Mogłabym też odbić piłeczkę i zapytać, dlaczego pedagodzy szkolni nie przychodzą do nas. Ciągle ich zapraszamy - dodaje dyrektorka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza