Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupia Słupsk. Adam Fedorowicz: powiedziałem koniec

Krzysztof Niekrasz
Adam Fedorowicz już nie będzie prowadzić Słupi.
Adam Fedorowicz już nie będzie prowadzić Słupi. Fot. Łukasz Capar
Rozmowa z Adamem Fedorowiczem, byłym już szkoleniowcem piłkarek ręcznych grającej obecnie w I lidze Słupi Słupsk. Zrezygnował po pierwszych kolejkach sezonu.

- W tym sezonie zapowiadał pan powrót Słupi do ekstraklasy. Po pięciu kolejkach zakomunikował pan o rezygnacji z prowadzenia zespołu. Co się stało?

- Uznaję zasadę taką, że można albo coś robić bardzo dobrze, albo wcale. Żeby robić wszystko dobrze, to musi być odpowiednia chemia w drużynie. Tej ostatnio zabrakło w zespole. Powiedziałem dosyć.

- Niedawno odbyły się wybory w Słupi. Jak pan postrzega obecny zarząd słupskiego klubu?

- Na dzień dzisiejszy nie do mnie należy ocena. Do zarządu weszli nowi ludzie. Mam nadzieję, że dołożą wszystkich wszystkich starań, aby słupski szczypiorniak rozwijał się i zmierzał nadal w dobrym kierunku, czyli ku ekstraklasie. Ja nie straciłem kontaktu ze Słupią, bo jestem przewodniczącym komisji rewizyjnej.

- Panie trenerze, czy panu nie żal?

- Do Słupska przyjechałem ponad dwadzieścia lat temu i w tym mieście jest moje miejsce. Miałem krótkie epizody w Piotrkowie Trybunalskim z Piotrcovią i w Jeleniej Górze z Jelfą, ale zawsze byłem w kontakcie ze słupskim klubem, który przecież stworzyłem. Słupię mam w sercu i tak już zostanie.

- Największa słabość słupskiego zespołu według pana?

- Zawodniczki mają zbyt skromne warunki fizyczne. Największym mankamentem jest zbyt delikatna i bojaźliwa gra w obronie. Szwankuje także skuteczność i to nawet z dobrych pozycji rzutowych. Podstawowe zawodniczki nie posiadają jeszcze odpowiedniego wsparcia od rezerwowych.

- Lepiej krzykiem czy lepiej łagodnie - jak należało do nich podchodzić?

- To sprawa chwili i sytuacji. Kobiety mają to do siebie, że można je jednym słowem ugodzić tak, że one będą tę złość w sobie długo nosić. Jeśli wiem, że kogoś słowem mogłem urazić, to wiem, że zaraz po treningu czy meczu musiałem tę sytuację rozwiązać.

- Słynął pan z ostrych wypowiedzi pod adresem swoich podopiecznych.

- Oczywiście, tak jak w życiu są chwile, w których trzeba powiedzieć mocniejsze słowa, ale zdarzają się też momenty, gdy należy podziękować albo przeprosić. To jest chyba normalne. W danej chwili trzeba zareagować stosownie do sytuacji, jaka powstała. Jeśli partnerzy się dobrze poznali i obdarzyli siebie zaufaniem, to łatwo i dobrze się pracowało. W mojej ekipie rzadko zdarzały się kłótnie. Jeżeli już trafiały się, to przeważnie z przyjezdnymi zawodniczkami, które nie mogły się wkomponować w drużynę.

- Często zawodniczki mówiły, że grały dla szkoleniowca. Bez pana nie byłoby Słupi. To komplement dla kogoś takiego jak pan?

- To naprawdę olbrzymi komplement. Nigdy nie chciałem, żeby grały dla mnie. One występowały dla siebie i swojej promocji. Ja im tylko pomagałem. Atmosfera była dobra, bo przeważnie nadawaliśmy na tych samych falach.

- Jak pan odbierał pomeczową krytykę?

- Zawsze musiałem się z tym liczyć, że jak drużyna przegrywała, to wszyscy atakowali trenera. Kiedy zespół wygrywał, to bohaterkami były zawodniczki. To jest stara prawda. Mam jednak charakter sportowca i zawsze wychodziłem z trudnych sytuacji. Muszę otwarcie powiedzieć, że najczęściej moją pracę i zespół krytykowali ludzie, którzy nie mieli pojęcia, co leży u podłoża takiej, a nie innej postawy zawodniczki czy drużyny na boisku.

Stare porzekadło mówi, że miarą sukcesów jest rosnąca liczba wrogów. Sami nic nie osiągnęli, ale przez krytykę czują się wtedy bardziej dowartościowanymi osobami. Tak już jest w polskiej mentalności. Winston Churchill kiedyś powiedział: Krytykować może każdy głupiec. Niestety, niektórzy to robią. Często i bardzo złośliwie.

- Słupia poradzi sobie bez pana?

- Walka o awans będzie trwała do samego końca. Obecnie Słupia jest wiceliderem. Trzymam kciuki za dziewczyny.

- Rozgląda się pan za nowym klubem?

- Nie.

- Ale jest wyjątkowa okazja, bo zwolniło się miejsce w AZS Politechnika Koszalin? Ponoć jego działacze prowadzili z panem rozmowy?

- Byłem na ligowym meczu w Koszalinie, ale nikt ze mną nie rozmawiał o tym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza