Młoda wolontariuszka chciała zrobić zdjęcie w słupskim schronisku dla zwierząt, potrzebne jej do zajęć szkolnych. Gdy pojawiła się w placówce, zauważyła za płotem Jana K. - byłego pracownika schroniska, który został zwolniony z pracy po wiosennej aferze związanej z zagryzaniem się psów w klatkach.
Oficjalnie Jan K. nie został zwolniony za złe traktowanie zwierząt. Wpływały jednak na niego skargi w tej kwestii.
- Byłam w schronisku w listopadzie ubiegłego roku razem z przyjacielem. Kiedy weszliśmy do placówki, usłyszeliśmy skowyt maltretowanego zwierzęcia. Zobaczyliśmy pracownika, który bił zwierzę i polewał je wodą. Po mojej reakcji usłyszałam od niego mnóstwo wyzwisk - opowiada słupszczanka Małgorzata Płoskonka. - Złożyłam wtedy skargę w tej sprawie. Kierownik Jerzy Szyszko nie dał mi wiary i ten człowiek pracował dalej.
Jednak kariera pracownika Jana K. skończyła się wiosną 2009 roku. Niemniej, znany wolontariuszom mężczyzna bywa w schronisku nadal, również w minioną sobotę. 15-letnia dziewczyna, gdy go zauważyła, zaczęła mu robić zdjęcia. Usłyszała w swoim kierunku: "wypierdalaj".
Dlaczego Jan K. przebywał na terenie schroniska? - Każdy ma prawo tu wejść - stwierdza kierownik Szyszko.
Nieoficjalnie jednak wiadomo, że były pracownik pomaga często swojej żonie, która jest zatrudniona w schronisku.
J. Szyszko nie chce zbytnio rozmawiać o sprawie. Pytany o to, jak zareagował na skargę Małgorzaty Płoskonki, stwierdził, że w takich sytuacjach zawsze rozmawia z pracownikami.
Mimo oficjalnego pisma M. Płoskonki już w ubiegłym roku, kierownik nie zawiadomił o zachowaniu Jana K. ani policji, ani prokuratury. Tę o nieprawidłowościach w schronisku po serii artykułów w "Głosie Pomorza" zawiadomił Urząd Miasta w Słupsku.
Właśnie tam odsyłał nas wczoraj Jerzy Szyszko w sprawie Jana K. - To właśnie te organy ścigania badają teraz zasadność wszystkich skarg - mówi nam pan Szyszko. - Ja nie będę rozmawiał już w tej sprawie.
- Mężczyzna był znany wolontariuszom. Młodym ludziom mówił, że schronisko to dżungla. Rzucał zwierzętom karmę na środek klatek i odchodził - opowiada M. Płoskonka.
Kierownik Szyszko na temat sobotniego zachowania Jana K. nie miał nic do powiedzenia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?