Klient słupskiego oddziału Euro Banku SA - 86-letni mężczyzna - zmarł pod koniec ubiegłego roku. Na koncie zostawił spore oszczędności. Gdy jego córki nabyły spadek i w kwietniu przyszły do banku po pieniądze, okazało się, że miesiąc wcześniej z konta ojca zniknęło 121 tysięcy złotych. Bank, fakt ten trzymając przed nimi w tajemnicy, szukał brakujących pieniędzy.
Dotarliśmy do informacji, że podejrzenia padły na Marcina K. - młodego ekonomistę, który w banku pełnił funkcję doradcy klienta. Jednak wkrótce i tak miał pożegnać się z posadą, ponieważ osiągał słabe wyniki, a do pracy w oddziale wracała po urlopie macierzyńskim inna pracownica.
Marcin K. nie przyznał się. Twierdził, że pieniądze wybrał ktoś na dowód osobisty zmarłego klienta albo inny pracownik oddziału, który skorzystał z jego stanowiska pracy, gdy on był zalogowany w systemie.
Wersja z dowodem wydała się nieprawdopodobna, bo po zgłoszeniu zgonu dokument zostaje w Urzędzie Stanu Cywilnego. Natomiast dane z systemu bankowego wskazywały na to, że cała operacja odbyła się w marcu, a trop prowadził do Marcina K.
Ustalono, że jako pracownik banku za pomocą loginu, hasła i tokenu (urządzenia elektronicznego do uwierzytelniania transakcji) miał dostęp do systemu i konta klienta.
Mechanizm wypłaty z konta był łatwy do rozszyfrowania, bo ślady kradzieży zostały w systemie. Marcin K. pobrał z banku kartę bankomatową. Wniosku o jej wydanie najprawdopodobniej nie wysłał do centrali. Nadał karcie PIN z samego rana, jeszcze przed otwarciem oddziału, a tuż po jego zamknięciu wypłacał pieniądze w kilku bankomatach w centrum Słupska.
Kilkakrotnie z każdego bankomatu, jednorazowo po 3-4 tysiące złotych, bo taki był limit wypłat. W ten sposób wyczyścił konto w ciągu dwóch dni. Same opłaty za korzystanie z obcych bankomatów wyniosły około 2,8 tys. zł.
Poza tym starszy pan był znanym od lat klientem w oddziale, a co ważniejsze... sąsiadem Marcina K. Marcin K. nie jest już pracownikiem banku. Sprawę przeciwko niemu prowadzi słupska Prokuratura Rejonowa. - Powiadomiliśmy prokuraturę, ponieważ w takich sytuacjach, jeśli one zachodzą, zawsze tak postępujemy
- mówi Alina Stahl, rzecznik prasowy Euro Bank SA we Wrocławiu.
- Uprawnione osoby zostały obsłużone zgodnie z procedurą. Pieniądze zostały im wypłacone - jednak dopiero w czerwcu. Bank twierdzi, że wtedy dopełniły one wszystkich formalności. Rzeczniczka nie chce udzielić szczegółowych informacji.
Zasłania się tajemnicą bankową i tym, że sprawa jest w prokuraturze. Nie wiadomo też, jaki był sposób zwolnienia Marcina K.
Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?