– Nie ma takiego zagrożenia – twierdzi ZTM.
Nowe zasady sprzedaży hurtowej biletów obowiązują w Zarządzie Transportu Miejskiego w Słupsku od początku października. W porównaniu z poprzednimi cechuje je większa biurokracja i preferencja dużych podmiotów gospodarczych. Biurokracja polega na tym, że do tej pory właściciel kiosku mógł kupić w zasadzie dowolną liczbę biletów w punkcie sprzedaży. Teraz jest inaczej.
– Muszę zadzwonić do ZTM, zamówić, przelać pieniądze, a dopiero później jechać po ich odbiór. Z pewnością nie jest to zachęcające – mówi nam jeden z prywatnych właścicieli kiosków (nazwisko do wiad. red.).
Druga zmiana jest taka, że pięcioprocentowy rabat przy kupnie biletów jest możliwy tylko w przypadku ich kupna za kwotę minimum 1000 złotych.
– Jestem właścicielem dwóch kiosków. Dla mnie taka kwota przeznaczana na bilety jest zawsze pewnym zamrożeniem pieniędzy, ponieważ nie jest to towar, który schodzi na
pniu. Przykładowo sto biletów do Kobylnicy sprzedaje się nawet przez pół roku – dodaje właściciel kiosku.
Marcin Grzybiński, dyrektor ZTM mówi wprost, że jego interesują najwięksi odbiorcy biletów, jak np. MZK, albo Ruch SA. – Nie ma sensu sprzedawania trzech czy czterech biletów, ponieważ to może tylko i wyłącznie podnosić koszty. Nam zależy na jak najszybszej płatności, tak by sprawnie przekazywać te pieniądze budżetowi miasta – tłumaczy Grzybiński.
Problem w tym, że według dyrektora Grzybińskiego Ruch SA ma w Słupsku jedynie trzydzieści kiosków. Czy nie obawia się, że nowe zasady spowodują, że mniejsi kioskarze przestaną rozprowadzać bilety, a pasażerowie będą mieli do nich gorszy dostęp? – Nie. Bilety są zawsze towarem, który warto sprzedawać. To przyciąga ludzi – stwierdza Grzybiński.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?