Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk - Koszalin, historia waśni

Michał Kowalski
Słupsk w latach 60. Zbieg ulic Jedności Narodowej i 9-Marca.
Słupsk w latach 60. Zbieg ulic Jedności Narodowej i 9-Marca. Fot. Archiwum
Słupsko - koszalińskie animozje nie są współczesnym wymysłem. Już w latach 60. nawet w łonie rządzącej PZPR dochodziło do konfliktów. Słupszczanie zarzucali Koszalinianom, że są marginalizowani.

Bezpośrednią konsekwencją wydarzeń grudniowych w Słupsku w 1970 roku był bunt towarzyszy ze Słupska przeciwko towarzyszom z Koszalina. Ci pierwsi podnieśli głowy i zapytali dlaczego w słupskich sklepach nie ma nawet smalcu, a w Koszalinie można kupić nawet dobre wędliny? Zamieszki w Słupsku w grudniu 1970 roku musiały być szokiem dla wszystkich. Szczególnie dla rządzących. W dostępnych archiwach, w protokołach Miejskiej Rady Narodowej, czy Prezydium MRN trudno jednak szukać jakichś śladów dyskusji na ten temat. Charakterystyczne, że nawet na spotkaniu radnych MRN z pracownikami Słupskiej Fabryki Mebli, gdzie według badań historyków miało dojść do próby podpalenia zakładów, odbyło się ono według następującego scenariusza. Jeden z radnych MRN powiedział: "Słupskim robotnikom żyje się najlepiej od wielu lat". Na tym dyskusję zakończono. Komentarze są zbyteczne Co innego jednak w oficjalnych spotkaniach z klasą robotniczą, a co innego w gabinetach. Nikt nie rozmawiał bezpośrednio o zamieszkach tylko o ich przyczynach. Od dyskusji na temat sytuacji Słupska, który był wówczas w województwie koszlińskim aż wrzało. Już kilka dni po wydarzeniach, 23.12.1970 roku, na wspólnym posiedzeniu słupskich: Konwentu Seniorów MRN, Prezydium MRN oraz Komisji Planu Gospodarczego, Budżetu, Finansów i Zatrudnienia inż. Włodzimierz Smal, członek Prezydium Miejskiej Rady Narodowej zapytał wprost: - Dlaczego Koszalin otrzymuje większe nakłady na budownictwo mieszkaniowe, spółdzielcze niż nasze miasto? Również taka sama sytuacja jest w budownictwie resortowym i tak na budownictwo resortowe Koszalin otrzymał w 1971 roku 15,4 mln zł, a Słupsk 3,7 mln zł. Nie lepiej przedstawiają się kapitalne remonty i tak Koszalin otrzymał 22,2 mln zł, a Słupsk 20,1 mln zł, a przecież substancja mieszkaniowa Słupska jest o wiele większa od Koszalina. Taka sama sytuacja jest w nakładach przeznaczonych na urządzenia komunalne - mówił Na tym posiedzeniu radni mieli wstępnie zatwierdzić budżet miasta na 1971 rok. Budżet dany im, w czasach gospodarki ręcznie sterowanej, przez Wojewódzką Radę Narodową w Koszalinie. Budżet, który dla radnych - jak wynika z protokołu - był nie do przyjęcia. Przynajmniej teoretycznie. - Jeżeli chodzi o budownictwo mieszkaniowej to na sesji MRN w dniu 19 grudnia poświęconej przedyskutowaniu perspektywicznego założenia rozwoju przestrzennego miasta Słupska do 1985 roku ustalono, że aby osiągnąć w 1985 roku założoną liczbę 110 tys. mieszkań stałych, które to wskaźniki zatwierdzone są przez władze wojewódzkie, przyrost nowych izb mieszkalnych do 1985 roku winien wynosić 4,2 tys. mieszkań rocznie. Tymczasem na rok 1971 Słupsk otrzymał globalne nakłady na budownictwo wszystkich form w ilości 49,4 milionów złotych, co umożliwia wybudowanie 1290 izb mieszkalnych. Komentarze są zbyteczne. Tymczasem miasto Koszalin otrzymało w 1971 roku na budownictwo mieszkaniowej różnych form 123,3 mln zł - stwierdził Mieczysław Krawczykiewicz, przewodniczący Komisji Planu Gospodarczego. Radni pytali: gdzie będą mieszkać ludzie z mieszkań do rozbiórki, dlaczego Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej nie zapewniono pieniędzy na opał i oświetlenie. Z przedstawionych danych wynikało, że w Słupsku w 1970 roku czas oczekiwania na mieszkania wynosi 7 lat. Oczekujących było 4949 rodzin, przydział otrzymało jedynie 1250 rodzin. Dyskusję uspokajał Włodzimierz Tyras, przewodniczący MRN: "Z punktu widzenia potrzeb ośrodka wojewódzkiego i funkcji jaką ten ośrodek spełnia w stosunku do całego województwa nakłady mieszkaniowej muszą być wyższe niż w pozostałych ośrodkach miejskich." Radnych jednak to nie uspokoiło. Zażądali spotkania w władzami wojewódzkimi z Koszalina. W Słupsku brakuje nawet smalcu Spotkanie to odbyło się bardzo szybko, bo już 30.12.1970 roku. Wzięli w nim udział: członkowie Konwentu Seniorów MRN przy udziale towarzyszy z Koszalina - przewodniczący PWRN (Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej) Wacława Gergela, przewodniczącego Komisji Planowania Stanisława Mazura i kierownika wydziału finansowego PWRN Józefa Hoka. Towarzysze z Koszalina nie byli przygotowani na tak frontalny atak, który zaczął Krawczykiewicz: - Jako największe miasto ziemi koszalińskiej i największe skupisko klasy robotniczej nie możemy dopuścić, by rola naszego miasta systematycznie malała, by spychano nas do rangi najmniejszych miast jak Bobolice i Lędyczek - powiedział. Krawczykiewicz mówił wprost, że prawie większość środków dzielona jest z korzyścią dla Koszalina, a z krzywdą dla Słupska, że najgorzej przedstawia się sytuacja w resortach gospodarki komunalnej budownictwa, oświaty i kultury oraz zdrowia, że nakłady na budownictwo mieszkaniowe w Koszalinie są o 149 procent większe niż w Słupsku, a resortowe o 316 procent większe. - W Słupsku brakuje nawet smalcu, podczas gdy w Koszalinie można zaopatrzeć się w różnego rodzaju wędliny - kontynuował Krawczykiewicz. Jan Bogusławski, przewodniczący Komisji Zaopatrzenia Ludności tłumaczył: - Udział Słupska w podziale masy mięsno - towarowej w ogólnej masie województwa wynosi 17,6 procent, podczas gdy Koszalina 20 procent. Rok rocznie otrzymujemy coraz niższe mięsne nadziały mimo, że liczba mieszkańców wzrasta. Bogusławski podawał liczby. W 1968 Słupsk otrzymał 3151 ton masy mięsnej. W 1969 o 111 ton mniej. W 1970 r. o 23 ton mniej w stosunku do 1968 r. - A miasto potrzebuje 3600 ton rocznie - grzmiał Bogusławski. Kolejne fakty: Na osiedlu Zatorze mieszkało 10 tys. ludzi. Nie było tam żadnego sklepu. - Sieć usługowa - handlowa opiera się na prymitywnych kioskach" - mówił Bogusławski. - Następny problem to budowa basenu i hali sportowej. Na budowę tych obiektów brakło funduszy, gdy tymczasem dowiadujemy się, że Koszalin buduje zarówno następny basen jak i halę - stwierdził radny Tadeusz Krupa. Według niego w Słupsku na jedną izbę szkolną przypadało 61 dzieci. - To najwyższy wskaźnik nie tylko w województwie, ale i całym kraju. Miasto otrzymało, co prawda Wyższą Szkołę Nauczycielską, ale kosztem dwóch szkół - dodał Krupa. Inne przykłady. Z jedenastu bloków o wysokości jedenastu pięter, które województwo koszalińskie miało otrzymać w nadchodzącej pięciolatce, Słupsk miał otrzymać dwa, a resztę chciał zatrzymać sobie Koszalin. Podobnie miała się sprawa z przydziałem autobusów. Cztery nowe jelcze do Słupska, a sześć do Koszalina mimo, że ten miał już takich dwanaście. Dramatycznie wyglądała sytuacja szpitala. Na 350 łóżek przyjmował on 1000 pacjentów. Szowiniści ze Słupska Gergel przyjął zarzuty i... pogroził radnym palcem. "Wyraził zaniepokojenie, że poproszono przedstawicieli WRN jak na ławę oskarżonych." - zanotował protokolant. - Imputuje się nieistniejące tendencje do zrównania miasta Słupska z Bobolicami czy Lędyczkiem, gdy tymczasem wcale takich nie ma." - stwierdził Gergel. - Radzę bardzo poważnie rozpatrywać sprawę. Należy się zastanowić, czy pożytecznym jest podejmowanie dyskusji w warunkach kiedy wiadomo, że nie pozostanie to w tym gabinecie i nie wpłynie to dodatnio na nastroje panujące w Słupsku. I bardzo znamiennie zakończył tę część wywodu: - Radzę rozsądnie gospodarzyć tym co się ma! Potem bardzo ciekawie wytłumaczył większą liczbę mięsa, którą Koszalin zatrzymywał dla siebie. - Jeżeli chodzi o zaopatrzenie Koszalina w mięso, to Koszalin skupia w sobie w ciągu dnia dość dużo osób będących w delegacjach, którzy zmuszeni są do tego by zjeść obiad w Koszalinie i dlatego też pewne różnice w ilości przydziału masy towarowej muszą być większe dla Koszalina - mówił Jego koledzy nie owijali w bawełnę. Mazur stwierdził: - Wystąpienia radnych mają charakter szowinistyczny. Jeżeli porównuje się miasta, to może Słupsk zażąda mola jak w Kołobrzegu tylko dlatego, że w Słupsku tego nie ma?! Na pomoc słupskim towarzyszom pośpieszył Jan Stępień szef Komitetu Miejskiego i Powiatowego PZPR w Słupsku: - W październiku, listopadzie, grudniu nie można było nic w sklepach kupić. Tymczasem jak doszło do wydarzeń grudniowych w Słupsku znalazło się i mięso i masło, co dowodzi, że problem mógł być rozwiązny wcześniej, bez dopuszczenia do słusznego i uzasadnionego rozgoryczenia słupskiej klasy robotniczej i całego społeczeństwa. * * * Na spięciu się skończyło. Budżet Słupska został przyjęty zgodnie z zaleceniem, by gospodarzyć tym co się ma. Sprawa miała trafić do najwyższych organów partyjnych. Do samego towarzysza Gierka. Dyskutanci życzyli sobie wszystkiego najlepszego z okazji Nowego Roku i rozjechali się do domów. Gierek nie radził sobie jednak z nierównym dzieleniem towarów w ręcznie sterownym państwie. Słupsk zyskał na samodzielności, gdy w 1975 roku utworzono województwo. Wtedy sam zaczął dzielić mięso.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza