Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk: miasto tak znane, że aż całkiem zapomniane. Kolejna inwestycja spalona na stosie błędów

Krzysztof Nałęcz
Drodzy słupszczanie. Naprawdę nie liczcie na to, że w najbliższym czasie powstanie w mieście coś sensownego. Mamy szacowną kontynuację rządów porażek, beznadziejnego trwania i nieudanych inicjatyw, którymi „obdarowany” był Słupsk za słusznie minionej prezydentury Macieja Kobylińskiego.

Oto Ministerstwo Sportu i Turystyki odrzuciło wniosek Słupska o dofinansowanie budowy nowej hali widowiskowo sportowej. Inwestycji, która jest miastu potrzebna ze względu na sport, ale także kulturę i biznes. Trudno znaleźć w Polsce stutysięczne miasto, które takiego obiektu nie wybudowało w ostatnich 15 latach.

Oczywiście słyszymy już o politycznych podtekstach decyzji, jednak uważny czytelnik „Głosu” dowiedział się, że projekt ten (złożony ostatniego dopuszczalnego terminem dnia!) od początku był przygotowywany byle jak. Być może projekt rzeczywiście nie bardzo mieścił się w tym rozdaniu finansowym ministerstwa. Zwłaszcza że obliczony był na bardzo wysoką dotację, wynoszącą aż 21 mln złotych, najwyższą wśród podobnych wniosków. Wymagał więc, i był tego wart, nadzwyczajnych działań.

ZOBACZ TAKŻE:Kolejna klęska Słupska. Minister nie dał na halę

Nadzwyczajne powinny być więc i starania o akceptację tego projektu. Próbowano. Władze Słupska miały pomysł wysłania delegacji do ministra Witolda Bańki, aby lobbować na rzecz budowy. Planowano włączyć do tej delegacji radnego Tomasza Czubaka, byłego świetnego lekkoatletę, który zna się z ministrem ze sportowej bieżni. Minister w przeszłości podobnie jak Czubak był czterystumetrowcem. No i władze podobno nawet zabiegały o takie spotkanie.

Ale...? Tak, zgadli państwo. Bezskutecznie zabiegały. Znowu usłyszymy - sprawa polityczna. Ale na liście projektów zaakceptowanych przez ministerstwo roi się od wniosków złożonych przez miasta wcale nie zarządzane przez samorządy związane z PiS. Dofinansowanie uzyskała np. budowa hali widowiskowej w Mielcu, którego prezydent od zawsze związany był z SLD. Wypada więc, drogie nasze władze, najpierw spojrzeć w lustro.

ZOBACZ TAKŻE: Wiceprezydent Biernacki: Hala 
to nie porażka

Kiedy przy okazji powstawania projektu budowy hali napisałem o nieudolności władz, strasznie oburzył się na to wiceprezydent Marek Biernacki. Powiedziałem, że wycofam się z tego oskarżenia i przeproszę na przecięciu wstęgi przy otwarciu obiektu. Na to się niestety nie zanosi, a swoją negatywną opinię podtrzymuję.

Inni wystawiają w tej sprawie władzom miasta jeszcze gorsze cenzurki. Sugerują mianowicie, że ta sytuacja jest im nawet na rękę, bo się nie napracują przy pilnowaniu skomplikowanego procesu. Teza okrutna, ale kto wie, czy nie jest pozbawiona podstaw.

Żeby było sprawiedliwiej, przy okazji sprawy budowy hali pretensje można ulokować też w innych miejscach. I nawet trzeba, bo to dobry przykład w kontekście innych, przyszłych, lecz podobnych spraw. A pretensje te można skierować np. w stronę ulicy Lutosławskiego i biura parlamentarnego PiS. Doprawdy szukam w pamięci jakiejkolwiek znaczącej inicjatywy dotyczącej Słupska i regionu, którą jako sukces i efekt starań można by przypisać posłance Jolancie Szczypińskiej. Posłance, która już piątą kadencję (sic!) pobiera z naszych podatków niemałą parlamentarną pensję.

A przecież poseł nie tylko stanowi ustawy i prawo w parlamencie krajowym, ale także reprezentuje w nim swój region. Nie pamiętam też żadnej znaczącej inicjatywy, sprawy, idei, w którą wspólnie, ponad kolorami partyjnymi, zaangażowaliby się wszyscy nasi lokalni parlamentarzyści. Co nie jest znowu takie rzadkie w innych regionach kraju.

Wracając jeszcze do politycznego podtekstu sprawy, bo ta narracja będzie podtrzymywana. Tak. Prezydent Biedroń toczy osobistą wojnę z obecnym rządem, jakby się tego nie zapierał. Uszanujmy ten wybór, jego argumentację, nawet dalsze cele. Ma do tej opozycyjności pełne prawo i być może, we własnym mniemaniu, najsłuszniejsze przesłanki. Tylko niech prezydent Biedroń uszanuje też oczywisty fakt, że nie da się tego pogodzić z zarządzaniem Słupskiem.

I to wcale nie z tego powodu, że „PiS go nie lubi”. Tego zaangażowania w inne sprawy niż słupskie nie da się pogodzić. Im szybciej coś z tą schizofrenią Robert Biedroń zrobi i „uwolni” Słupsk, tym lepiej dla miasta. Pesymistyczna wersja jest taka, że pan prezydent tę sytuację zaakceptował i się z nią oswoił. W tej sytuacji to mieszkańcy Słupska muszą sami wyciągnąć z niej wnioski.

Zobacz także: Nowa hala widowiskowa w Słupsku ma kosztować 32 miliony złotych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza