Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk w latach 50-tych XX wieku. Obraz prowincjonalnej dziury. Publiczne łajanki chuliganów i pijaków

Fot. archiwum miejskie
Plac Powstańców Warszawy w Słupsku, przełom lat 50. i 60. Za dnia piękny, nocą należał do bardzo niebezpiecznych.
Plac Powstańców Warszawy w Słupsku, przełom lat 50. i 60. Za dnia piękny, nocą należał do bardzo niebezpiecznych. Fot. archiwum miejskie
Publiczne łajanki źle zachowujących się obywateli były powszechne w latach 50. XX w. W Słupsku przodował w tym radiowęzeł i ówczesna gazeta "Głos miasta Słupska".

"Głos miasta Słupska", rok 1954. Data wydania gazety: 8 listopada. Cena 15 groszy, numer 1.

Na stronie czwartej znajdujemy publikację "Przez obiektyw". Zawartość tekstu: "Wszyscy mieszkańcy lubią spokój, lecz niestety nie mogą go mieć ze względu na wielu pijaków i chuliganów.
Do powyższych można zaliczyć: obywatela Franciszka Paczkowskiego, notorycznego pijaka i awanturnika, obywatela Stanisława Lewandowskiego, który mu w niczym nie ustępuje oraz obywatela Czesława Kozłowskiego ze Spółdzielni Inwalidów.

Zarząd Spółdzielni winien się nimi bliżej zainteresować. Niemniej zasługują na podkreślenie tacy chuligani, jak Ludwik Lipka z ulicy Kaszubskiej i Stanisław Andrzejewski z ulicy Poniatowskiego.
Wzywamy wszystkich mieszkańców miasta do walki z chuligaństwem i marnotrawstwem, bo wtedy będziemy mogli zapewnić sobie spokój. Należy nawiązać współpracę z organizacjami, MO i wskazywać chuliganów zakłócających nam wypoczynek".

Komisja do spraw chuligaństwa

To nie koniec. W tym samym numerze reporter opisuje to, co dzieje się w kinie Polonia (nieistniejącym już - dziś znajduje się tu dyskoteka Miami Nice).

"Zarówno dyrektor kina obywatel Wasilewski Władysław, jak i kasjerki i bileterki skarżą się na wybryki chuligaństwa. Ordynarne wyzwiska, picie wódki podczas seansów, palenie papierosów na widowni, rzucanie śmieci, ogryzków na podłogę. Kultura widza w Słupsku pozostawia wiele do życzenia. Do walki z chuligaństwem należy natychmiastowo powołać komisję, która by planowo i radykalnie zaczęła tępić chuligaństwo na terenie naszego miasta".

W dokumentach ówczesnego prezydium próżno jednak szukać śladów takiej komisji. Widocznie postulat gazety pozostał niespełniony.

Słupsk lat 50. XX wieku jawi się prowincjonalną dziurą. Wiele ulic wieczorem nie było oświetlonych. Wszelkie instytucje publiczne borykały się z olbrzymimi problemami finansowymi. Publiczne łajanie było chyba ostatnią nadzieją władz na poprawę porządku. Oczywiście dodajmy, że jego skuteczność była znikoma.

Kino Polonia - pijaki i ogryzki

15 listopada 1954 r. Reporter pisze: "A kiedy w nieco przydługich kolejkach przed kinem Polonia nie będzie awantur i bójek? Kiedy wreszcie mieszkańcy Słupska będą mogli spokojnie spać i nie będą budzeni śpiewem pijaków. "Jest na to jedna odpowiedź. Wtedy, kiedy ukróci się chuligańskie zapędy niektórych młodszych, a czasem i starszych mieszkańców naszego miasta. Nastąpi to jednak pod jednym warunkiem, że wszyscy będziemy radykalnie zwalczali chuligaństwo, kiedy w każdym miejscu będziemy piętnowali tych, którzy nam szkodzą w codziennym życiu. A chuliganów takich mamy sporo".

Tu zaczyna się wyliczanka: Czesław Wiśniewski z Fabryki Maszyn Rolniczych, który po wypiciu kilku głębszych czystej wyborowej zaczepiał spokojnych przechodniów. Z kolei Leon Krępa z Centrali Produktów Naftowych nie tylko popisywał się swoimi wybrykami przy boisku "Ruchu", ale i zaczął stawiać opór funkcjonariuszowi MO.

Redakcja wezwała do współpracy wszystkich mieszkańców Słupska. Z pewnością jednak wcześniej już musiała współpracować sama z Milicją Obywatelską, bo skąd miałaby tak dokładne dane personalne poszczególnych autorów wybryków?

Autorem rubryki był niejaki Zbych.

Poczekalnia pełna wina

Mieszkańcy Słupska jednak nie byli chętni do ujawniania ludzi niegodnych życia w socjalistycznej ojczyźnie. Odnotował to oczywiście sam reporter. - Walka jest trudna ze względu na lekkomyślne traktowanie powyższego przez mieszkańców miasta - napisał.

Numer 3 "Głosu miasta Słupska" ujawnia kolejnych awanturników wymienionych z imienia i nazwiska. Tym razem dostało się obywatelowi Rybackiemu, pracownikowi ciastkarni w Słupskich Zakładach Gastronomicznych, który pijąc w czasie pracy, nie tylko opóźniał tok produkcji, ale i obniżał jej jakość.
W swojej krucjacie przeciwko chuligaństwu i pijaństwa gazeta znalazła też kolejne miejsce "wylęgu patologii" (oprócz wspomnianego już kina Polonia).

Czytamy m.in.: "Przy dworcu kolejowym w Słupsku jest duża poczekalnia z bufetem obficie zaopatrzonym w różne gatunki win. Niektórzy ludzie śpią po orgii pijackiej, niektórzy jeszcze piją, bo mają napojów pod dostatkiem, a ci, co chcieliby nie pić, dla zabicia czasu w oczekiwaniu na pociąg również piją".

Wniosek autora: na dworcu potrzebna jest nowa poczekalnia, tak by można było pograć w szachy albo poczytać książkę, jak to dzieje się Białogardzie czy Szczecinie.

Nowej poczekalni nie zbudowano. Połajanki też zbyt wiele nie dały.
Zresztą gazeta "Głos miasta Słupska" wkrótce skończyła swój żywot.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza